Nic mnie nie łączy z Grzegorzem Schetyną. Nie umiem też ocenić, czy jego pomysł na Platformę oraz na rządzenie Polską jest lepszy, czy może gorszy od pomysłu Donalda Tuska. Ale wiem, że w czasie wyborów na szefa regionalnych władz PO na Dolnym Śląsku to jego oszukano. Nie umiem powiedzieć, czy Schetyna stał czy nie za ujawnieniem korupcyjnych nagrań (intuicja podpowiada, że tak), ale nawet gdyby tak było, to nie zmienia istoty problemu. A istota problemu - wbrew decyzji zarządu PO i wbrew komentarzom części mediów zatroskanych o los Polski (gdyby w wyniku tego kryzysu Platforma straciła władzę) - jest taka, że w tych wyborach kupowano głosy w zamian za stanowiska w spółkach Skarbu Państwa. Nie taka, że korupcyjne rozmowy nagrano i ujawniono. To pierwsze jest ważniejsze. Skoro wiemy, że część głosów, jakie padły na Jacka Protasiewicza, wzięła się z korupcji politycznej, to jest - na zdrowy rozsądek - powód do powątpiewania w rzetelność ostatecznego wyniku (Protasiewicz wygrał różnicą 11 głosów), a zatem powód do unieważnienia tych wyborów. Tak by się niechybnie stało, gdyby w podobnych okolicznościach przegrał zwolennik Tuska, ale ponieważ przegrał przeciwnik Tuska, postanowiono inaczej. Schetyna pozbawiony stanowiska szefa regionu to kolejny celny cios wymierzony temu politykowi przez jedynowładcę Platformy. I kolejny krok do niewybrania go na zjeździe kończącym proces wyborczy partii pod koniec listopada na stanowisko wiceprzewodniczącego, do czego najwyraźniej zmierza Tusk. To sprawia, że dworzanie wezyra na wyścigi napadają teraz na Schetynę: Biernat, Raś, Niesiołowski, Graś i inni powiadają, że ma on być winny ujawnienia korupcji w partii, co miałoby być równie (a sądząc po tonie niektórych wypowiedzi, nawet bardziej) naganne, jak sama korupcja. Ciekawe. To tak, jak gdyby powiedzieć, że Michnik jest tak samo winny afery Rywina, jak sam Rywin, ponieważ nagrał producenta filmowego i nagranie upublicznił. Ludzie dobrych manier nie nagrywają swoich rozmówców - zgoda. Ale ludzie dobrych manier nie robią karier politycznych ani biznesowych, więc analizując wydarzenia na tym poziomie można sobie darować uwagi o mało eleganckiej formie. Natomiast nie można pomniejszać sprawy samej korupcji, bo ona, po pierwsze dokonuje się za nasze pieniądze, a po drugie nagradza oszustwo w polityce. A więc, po pierwsze: kolejny protegowany kolejnego polityka rządzącej partii dostanie posadę nie z powodu swoich kompetencji, ale z powodu poparcia politycznego, jakim dysponuje. I po drugie: można kupić głos wyborcy w partii i partia de facto przymyka na to oko. Najsmutniejsza jest w tym wszystkim reakcja części mediów. Nie byle jakiej części. Wczoraj Monika Olejnik zakończyła rozmowę z Grzegorzem Schetyną w "Kropce nad i" przyganą, że ujawnienie afery bardzo zaszkodzi partii. No zaszkodzi, fakt. Ale czy komuś się tu nie pomyliły role? Roman Graczyk