Rosyjska strategia ma też solidniejsze podstawy: ideologię wielkiej Rosji jako obrońcy prawdziwych wartości (w tym wartości religijnych), podważanych przez Zachód przeżarty relatywizmem. A jeśli solidniejsze są podstawy, to znaczy, że Putin sięga także do jakichś autentycznych pokładów rosyjskiej tradycji. Słowem: mamy większy problem niż w przypadku zwykłego militarnego awanturnictwa. Żeby się o tym przekonać, trzeba przeczytać analizę Aleksandra Dugina, rosyjskiego geopolityka, zarazem piewcy prawosławia i Rosji jako jej strażniczki, i więcej, jako strażniczki Prawdy. Powiada Dugin: "(...) Rosja nie zatrzyma się w swoim wyzwoleńczym 'marszo-zrywie' na terytorium Krymu, ani na Dnieprze, ani nawet na zachodnich granicach eks-Ukrainy. Naszym celem jest wyzwolenie Europy od atlantyckich okupantów, tych samych, którzy doprowadzili do katastrofy w Kijowie i oddali tam władzę przestępczej juncie. Naszym celem jest wielkokontynentalna walka wyzwoleńcza. Najpierw bitwa o Europę. Także w egoistycznych celach zabezpieczenia sobie odpowiednich granic, będziemy zmuszeni wyzwolić Europę - przy tym całą, nie tylko środkową, ale i zachodnią. Prowokacja USA w bezpośredniej bliskości Rosji i awanturnictwo Victorii Nuland (zastępcy sekretarza stanu USA - przyp. RG), która pokazała swój prawdziwy stosunek do Europy, zmusiły nas do wejścia na drogę aktywnego sprzeciwu wobec atlantyckiej dyktatury. Rewolucja ma swój początek, ale nie ma końca. W bitwie o Europę walczymy jednak nie o Europę rosyjską, ale o Europę europejską, o wolną Europę, o Europę ducha, kultury, tradycji i etnosów. Aby zapewnić sobie samym bezpieczeństwo, Rosjanom przyjdzie udzielić pomocy Europejczykom, by ci odzyskali władzę w swoje ręce. Wszystko to dopiero się zaczyna. Dlatego ośrodki aktywnego oporu przeciwko amerykańskiej hegemonii będą powstawać nie tylko na Krymie, we wschodniej Ukrainie, w zachodniej Ukrainie, ale i w samej Europie. Nazywaliście nas 'żandarmem Europy'. Rzeczywiście, jesteśmy nim. Jesteśmy żandarmami. Stoimy na straży porządku, konstytucji, prawa i bezpieczeństwa. Karzemy przestępców i zakuwamy w kajdany buntowników. Stoimy na straży zdrowej rodziny i sprawiedliwości. Bronimy kultury i ducha. Wiary i moralności. Tożsamości i Tradycji". (źródło: geopolityka.net). Co do Polski, prof. Dugin uważa, że ma ona nieszczęśliwe położenie geopolityczne i nic na to nie można poradzić. Musi wybierać między Rosją a Niemcami, ale nie Niemcami demokratycznymi, czyli dekadenckimi, lecz dawnymi, przed nadejściem Amerykanów. Wiemy, że przed nadejściem Amerykanów był tam Hitler i on niewątpliwie dbał o niemieckość Niemiec. "Szkoda - myśli Dugin - że Hitler nie poszedł razem ze Stalinem przeciwko dekadenckiemu Zachodowi. W rezultacie tego błędu teraz i Niemcy, i Rosja muszą się bronić przed amerykańskim nihilizmem". (źródło: wiernipolsce.wordpress.com). Dugin był przez pewien czas ideologiem Partii Nacjonal-Bolszewckiej, czyli nibymarginesu rosyjskiej polityki, ale jedna z jego książek stała się w latach 90. podręcznikiem dla studentów akademii wojskowych i dyplomatycznych. Jeśli tacy jak prof. Dugin mają w Rosji wpływ na władzę (a działania Putina od kilkunastu lat pokazują, że mają), to znaczy, że musimy przyjąć dwa założenia, które wykraczają (nie przekreślając ich) poza analizę aktywności Rosji wobec Ukrainy w kategoriach wojskowego awanturnictwa i wielkomocarstwowego łamania zasad. Po pierwsze: Związek Radziecki nie wszystek umarł. Po drugie: to, co z niego zostało, ma teraz legitymację narodowo-religijną. Roman Graczyk