Nie inaczej postrzegają problem Polańskiego filmowcy światowej sławy: Woody Allen, Pedro Almodovar, Jean-Jacques Annaud, Fanny Ardant, Asia Argento, Olivier Assayas, Monica Bellucci, Patrice Chéreau, Luc et Jean-Pierre Dardenne, Jonathan Demme, Costa Gavras, Terry Gilliam, Wong Kar Wai", Jan Kounen, Emir Kusturica, John Landis, David Lynch, Tonie Marshall, Radu Mihaileanu, Jeanne Moreau, Yasmina Reza, Barbet Schroeder, Ettore Scola, Martin Scorsese, Tilda Swinton, Giuseppe Tornatore, Wim Wenders i wielu, wielu innych. Wszyscy oni nawołują, w apelu w obronie Romana Polańskiego, do jego natychmiastowego zwolnienia z aresztu: "Z racji eksterytorialności międzynarodowe festiwale filmowe zawsze pozwalały dziełom być pokazywane i krążyć, a ludziom kina prezentować je swobodnie i w pełni bezpieczeństwa, nawet jeśli niektóre państwa sprzeciwiały się temu. Aresztowanie Romana Polańskiego w kraju neutralnym, po którym poruszał się swobodnie i sądził, że może się swobodnie poruszać aż do tego dnia, łamie tę tradycję: otwiera drzwi do wynaturzeń, których konsekwencji nikt dziś nie potrafi przewidzieć. Roman Polański jest obywatelem francuskim, artystą o międzynarodowej renomie, od tej chwili zagrożonym ekstradycją. Ta ekstradycja, jeśli by do niej doszło, przyniosłaby ciężkie konsekwencje i pozbawiłaby artystę wolności". W podobnym duchu wypowiedzieli się polscy wybitni ludzie kina: Izabella Cywińska, Jacek Bromski, Feliks Falk, Janusz Głowacki, Andrzej Jakimowski, Janusz Morgenstern, Krystyna Morgenstern, Jerzy Skolimowski, Maciej Strzembosz, Małgorzata Szumowska, Krystyna Zachwatowicz i Andrzej Wajda. Polscy artyści kina dodają do powyższych stwierdzeń jeden nowy element, który odrobinę niuansuje ich pozycję: powiadają, że wprawdzie czyn Polańskiego sprzed 30 lat "zasługuje na negatywną ocenę", ale dodają, że jego ucieczka z USA była "ucieczką przed sądowym linczem". Generalnie jednak pan Mitterrand, pan Allen z kolegami i koleżankami po fachu oraz pan Wajda ze swoimi kolegami i koleżankami z branży są zgodni co do tego, że Romanowi Polańskiemu dzieje się wielka krzywda. Wspólnym mianownikiem ich wystąpień jest - niewypowiedziane wprost, ale niewątpliwie obecne i wręcz nadające ton - przekonanie, że artysta nie jest zwykłym obywatelem. Gdyby pod takim samym zarzutem amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości stał przeciętny - nazwijmy go tak - polski hydraulik, czy wyobrażacie sobie Państwo ministra Mitterranda niemal płaczącego nad jego "osamotnieniem" i "rzuceniem na żer"? Czy w obronie polskiego hydraulika Woody Allen z Pedro Almodovarem pisaliby o zagrożeniach dla wolności sztuki? Czy w obronie polskiego hydraulika Andrzej Wajda z Krystyną Zachwatowicz domagaliby się od polskiego MSZ-tu "natychmiastowych, energicznych działań zmierzających do uwolnienia obywatela RP"? W obronie hydraulika oskarżonego o gwałt na nieletniej nikt z tych wielkich nie kiwnąłby nawet palcem, to możemy przyjąć za pewnik. Skąd ta różnica? Z przekonania, że rzeczony hydraulik nie przyczynia ludzkości jakichś szczególnych wartości - Roman Polański zaś swoją twórczością takich wartości przyczynia. Z tym się można zgodzić: Roman Polański jest wielkim artystą i zapewne nasze pokolenie zawdzięcza mu więcej niż zwykłemu hydraulikowi. Tylko czy cokolwiek z tego wynika dla egzekucji prawa? Obrońcy Romana Polańskiego powiadają, że w jego przypadku egzekucja prawa jest tożsama z dławieniem wolności sztuki. Ile trzeba pychy, żeby serio głosić taki nonsens? Roman Graczyk