Obecna nowelizacja (można przyjąć za pewnik, że <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-senat-rzeczpospolitej-polskiej,gsbi,23" title="Senat" target="_blank">Senat</a> ją potwierdzi) oznacza, że - jak tłumaczy nam partia rządząca - wszyscy ci sędziowie z mocy prawa wracają do orzekania, a p. Małgorzata Gersdorf pozostaje I Prezes Sądu Najwyższego. Wtrącenie, "jak tłumaczy nam partia rządząca", jest istotne, bo w istocie rzeczy z mocy prawa, to znaczy z mocy Konstytucji, która stoi wyżej niż ustawa, i ci sędziowie pozostawali cały czas sędziami SN, i Pani Prezes pozostawała cały czas I Prezesem SN. Inaczej mówiąc, uczciwa wykładnia prawa pozostawała cały czas taka sama i nie była do tego potrzeba polityczna wolta PiS-u. Kto śledził tutaj (np. <a href="https://wydarzenia.interia.pl/opinie/graczyk/news-minister-ziobro-szykuje-grunt,nId,2645887" target="_blank">tutaj</a>, <a href="https://wydarzenia.interia.pl/opinie/graczyk/news-czy-polska-wybije-sie-na-demokracje,nId,2643205" target="_blank">tutaj</a>, albo <a href="https://wydarzenia.interia.pl/opinie/news-wewnetrzne-rozgrywki-i-obrona-konstytucji,nId,2419406" target="_blank">tutaj</a>) liczne moje komentarze na ten temat w ciągu całej tej awantury o <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-sad-najwyzszy,gsbi,28" title="Sąd Najwyższy" target="_blank">Sąd Najwyższy</a>, ten z łatwością odnajdzie taki pogląd od początku tego sporu. Spór był w istocie polityczny, a tylko przybierał szatę prawnych kontrowersji. Mam więc rzadką satysfakcję, że wczoraj, uchwalając w ekspresowym tempie (co zawsze świadczy albo o wielkiej ofensywie politycznej, albo o wielkiej defensywie politycznej) siódmą nowelizację ustawy o SN, rządząca partia zjadła tę żabę, którą sama sobie była wcześniej przyrządziła. Poseł Marek Ast, który od 2015 r. nieraz bywał twarzą PiS-owskiej ofensywy w sprawach tzw. reformy sądownictwa, wczoraj został przez swoją partię-matkę postawiony w konieczności zjedzenia żaby, co zrobił. Ciekawi mnie, jak się przy tym Pan Poseł czuł. Czy większe obrzydzenie odczuwał wtedy, gdy tłumaczył wszystkie te krępujące niezależność sądów przepisy jako postęp i reformę, czy też może wczoraj, gdy tłumaczył konieczność wycofania się z tych - jak należałoby sądzić z jego wcześniejszych wypowiedzi - postępowych zmian. W każdym razie PiS się ugiął. Pan Prezes pokazał się jako polityk, a nie tylko jako herszt - co mu się chwali. Tym niemniej trzeba pamiętać, że wczorajsza rejterada dotyczy tylko części zmian w sądownictwie, którymi - jak twierdzi, z woli suwerena - uraczyła nas od 2015 r. partia rządząca. Ciągle pozostają w użyciu - co nie znaczy, że są legalne, czyli zgodne z Konstytucją - przepisy o Trybunale Konstytucyjnym, o ustroju sądów powszechnych i o Krajowej Radzie Sądownictwa. I w związku z tym w miejsce Trybunału Konstytucyjnego funkcjonuje instytucja kierowana przez sędzię <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-julia-przylebska,gsbi,363" title="Julię Przyłębską" target="_blank">Julię Przyłębską</a>, której to instytucji moim zdaniem nie można traktować inaczej jak tzw. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-trybunal-konstytucyjny,gsbi,24" title="Trybunał Konstytucyjny" target="_blank">Trybunał Konstytucyjny</a>. Analogicznie z KRS/tzw. KRS. Analogicznie z licznymi nominacjami, odwołaniami i przesunięciami personalnymi dokonanymi przez Pana Ministra Ziobrę w licznych sądach w całej Polsce. Dwie nowe izby Sądu Najwyższego są w całości obsadzone przez nominatów partii rządzącej - nie twierdzę, że wszyscy oni nie nadają się do SN, ale twierdzę, że mechanizm ich powoływania jest nie do zaakceptowania w demokratycznym państwie prawa. Czyli: <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-prawo-i-sprawiedliwosc,gsbi,39" title="Prawo i Sprawiedliwość" target="_blank">Prawo i Sprawiedliwość</a> zrobiło krok wstecz, ważny i spektakularny, bo spór o SN angażował Komisję Europejską i TSUE, ale to jest tylko jeden krok. Do przywrócenia stanu praworządności w Polsce wiele jeszcze brakuje. Roman Graczyk