Dla Mazowieckiego takie przyzwolenie byłoby dowodem braku odpowiedzialności za Polskę. Tekst Kurskiego jawi się Mazowieckiemu jako rodzaj dezercji, stąd jego płomienne wezwania do utworzenia kordonu sanitarnego wokół PiS-u. Kurski stał na stanowisku, że dopuszczenie PiS-u do władzy będzie działać jak szczepionka uodporniająca na PiS-owską chorobę: Polacy zobaczą, czym to grozi, a w rezultacie w następnych wyborach zagłosują przeciwko partii Jarosława Kaczyńskiego. Opłaca się - argumentował Jarosław Kurski - dać PiS-owi teraz władzę słabą (rząd mniejszościowy), a poprzez to zmniejszyć szanse, że w przyszłości ta partia weźmie władzę silną. Dla Mazowieckiego takie stawianie sprawy jest jakąś formą kapitulanctwa. Pisze on: "To propozycja ucieczki od odpowiedzialności za państwo i demokrację [...]. Myślenie szkodliwe, zakładające, że cokolwiek się stanie - sprawy kraju należy oddać w ręce Jarosława Kaczyńskiego, nawet za cenę najgorszych strat dla demokracji [...]. I demobilizujące - bo zniechęcające wyborców i inne niż PiS partie do poszukiwania sposobu ratunku dla Polski przed Kaczyńskim, który totalnie neguje i zwalcza nasze państwo, III RP". (Podkreślenia moje - RG) Muszę przyznać, że są w tym tekście fragmenty całkiem rozsądne - np. te, w których Mazowiecki pokazuje destrukcyjne oddziaływanie na struktury państwowe przyspieszonych wyborów i rządów mniejszościowych. Ma rację, jeśli prowadzi analizę na poziomie strukturalnym. Bo rzeczywiście jest tak, że demokracja parlamentarno-gabinetowa potrzebuje pewnej stabilizacji, raczej rządów pełnokadencyjnych niż krótkich, raczej opartych na solidnej większości parlamentarnej niż koalicjach mniejszościowych. Ale to działa w każdych okolicznościach politycznych. Rząd mniejszościowy jest rozwiązaniem niedobrym dlatego, że jest kruchy i nie może sobie pozwolić na śmiałe decyzje - tak samo mniejszościowy rząd PiS-u, jak i ewentualny mniejszościowy rząd PO i kogokolwiek innego. Otóż, o ile na poziomie analizy systemowej Mazowiecki ma rację, o tyle, gdy przekłada ją na kategorie polityczne, brnie w histerię - typową dla "Gazety Wyborczej" od 10 lat. W tym sensie tekst Kurskiego trzeba docenić, bo wprowadza trochę rozsądku do tej histerii, trochę myślenia do stylu sekty. Ale pamiętajmy, że Kurski pisał w duchu: co będzie na dłuższą metę skuteczną zaporą przed PiS-em. Nie było tam żadnego przyzwolenia na PiS-owskie recepty. Jest więc Kurski prawowiernym "Gazeciarzem" - spokojnie. Natomiast Mazowiecki jak gdyby tej prawowierności nie dowierza, demaskując naiwność tamtej argumentacji. W ten sposób przenosi dyskusję na poziom zaklęć. Kiedy się mówi, że propozycje socjalno-ekonomiczne Prawa i Sprawiedliwości słabo się bilansują budżetowo, to ja taki argument rozumiem. Podobnie, kiedy się mówi, że propozycje ustrojowe PiS grożą bałaganem instytucjonalnym. To jest język racjonalnej krytyki. I tu jesteśmy w kategoriach "lepsze" - "gorsze", jedynych możliwych dla demokratycznej debaty. Ale kiedy się mówi, jak Wojciech Mazowiecki, że trzeba przed Kaczyńskim ratować państwo i demokrację, że lider PiS-u zwalcza nasze państwo - to jest język sekty. Zamiast racjonalnej krytyki jest jakieś ezgorcyzmowanie PiS-owskich demonów. Kogo to przekonuje? Roman Graczyk