Prawda, że Jerzy Owsiak był w przeszłości wielokrotnie krytykowany złośliwie, niemerytorycznie, czy choćby nieproporcjonalnie do faktycznych niedostatków swojej inicjatywy-instytucji. Prawda, że wśród tych mało merytorycznych krytyków wyróżniała się m.in. posłanka Krystyna Pawłowicz. Prawda, że rzeczona posłanka sama nie jest arbitrem elegancji, tak w stylu bycia w ogóle, jak i w sposobie wysławiania się. Wszystko to prawda, a przecież reakcja przyzwoitych ludzi na zacytowaną powyżej apostrofę Jerzego Owsiaka do Krystyny Pawłowicz może być tylko jedna: odraza i jasne potępienie.Dobrze się więc stało, że tym razem nie powtórzył się (a w każdym razie: nie powtórzył się w pełni) schemat znany aż nadto dobrze z naszej debaty publicznej, polegający na tym, że potępia się lub chwali nie tyle w zależności od tego, co zostało powiedziane, ale od tego, kto to powiedział. Na tej zasadzie np. w kręgach liberalno-lewicowych nie wypadało zauważać ewidentnych ekscesów słownych Władysława Bartoszewskiego (świeć, Panie, nad jego duszą!), a znowuż w kręgach konserwatywno-prawicowych nie wypada zauważać takichże ekscesów u Jarosława Kaczyńskiego. Tym razem dosyć zgodnie chamstwo nazwano chamstwem. I dobrze. Przy tej okazji - i pomimo tej przyzwoitej reakcji, co odnotowuję z satysfakcją - wypowiedź Owsiaka pokazała jednak dwie Polski, w których żyjemy. Nawet owe potępienia Owsiakowego chamstwa pokazują tę różnicę, nad którą watro się zastanowić. Jedni powiadali raczej: Owsiak okazał się seksistą, poniżył i upokorzył kobietę, jest - mimo postępowej frazeologii, której używa - częścią świata patriarchatu. Inni stwierdzali raczej: Owsiak pojmuje seks jako już to rozrywkę, już to terapię (to drugie szczególnie po kompromitującej go wypowiedzi, w której powoływał się na przebyte kursy psychoterapeutyczne), nie rozumie zaś, że seks jest wymiarem głębokiej relacji między ludźmi, czyli między osobami. Pierwsza reakcja jest typu liberalno-lewicowego i dali jej wyraz ludzie, którzy na co dzień Owsiaka adorują i doceniają. Chwała im za to, co nie zmienia faktu, że takie postawienie sprawy sytuuje autorów tych wypowiedzi po stronie permisywnej wielkiego cywilizacyjnego sporu o człowieka. Reakcja druga jest typu konserwatywno-chrześcijańskiego, i jest - zdaniem niżej podpisanego - lepszą odpowiedzią nie tylko na przypadek jednej chamskiej wypowiedzi znanego publicznie człowieka, ale jest w ogóle lepszą odpowiedzią w sporze o to, czym jest człowiek. Chodzi o to, czy jest - jak to ujął pewien Facebookowy korespondent - po prostu ssakiem, trzeba się z tym pogodzić i nie zawracać sobie głowy jakąś próbą moralizowania sfery tak bardzo podatnej na biologiczne popędy; czy też może człowiek jest czymś więcej niż tylko ssakiem. Jednym z paradoksów obecnej Polski jest to, że ów filozoficzny spór krzyżuje linie podziałów widoczne na pierwszy rzut oka. No bo niby jest prawdą, że obóz kojarzony z obecną władzą jest populistyczny, radiomaryjny, nietolerancyjny, zaściankowy... Ale z drugiej strony, to obóz przeciwny, a więc oświecony, o ile katolicki to tylko w wersji postępowej, tolerancyjny, otwarty, wyznaje - przeważnie (bo są wszak chwalebne wyjątki) - ową teorię człowieka li tylko ssaka. Ciekawe, ale i kłopotliwe. Bo z kim tu trzymać, w naszym pięknym, ale jakże dziwnym kraju?