Robert Walenciak ma rację pisząc (EuroPride? Oni chcą tylko akceptacji), że granice tolerancji w naszej cywilizacji przesuwają się. Nie jestem jednak pewien, czy zawsze w dobrą stronę. To dobrze, że dziś jest w Polsce mniej agresywnych zachowań w stosunku do osób homoseksualnych niż 20 lat temu. Dobrze, że w debacie publicznej (chociaż - co wiele mówi - nie w finale kampanii prezydenckiej) stanął problem ich statusu prawnego - dziedziczenia, prawa do opieki w szpitalu etc. Na pewno wiele jest tu do zrobienia. Homoseksualiści są wśród nas i nie powinni być traktowani gorzej niż większość. Ale co to znaczy gorzej? Tu otwiera się pole sporu, a niekiedy pole nieporozumień. Nie zgadzam się z Walenciakiem, że polscy LGBT* chcą tylko poczucia bezpieczeństwa, tego by np. móc bez obaw postawić na biurku w pracy zdjęcie swojego chłopaka (dziewczyny) tak, jak wielu hetero stawia zdjęcie swojej żony (męża). Oczywiście są różni homoseksualiści, tak jak różni bywają heteroseksualiści. Mam jednak wrażenie, że wśród tych pierwszych, a w każdym razie wśród ich aktywistów, najmocniej dochodzi do głosu inna postawa. Że mniej zależy im na sprawach pragmatycznych, na tym, żeby dało się im - jako homoseksualistom - lepiej żyć, a bardziej na tym, żeby pokazać, a nawet wykrzyczeć swoją odmienność. Marta Konarzewska, nauczycielka z Łodzi zasłynęła tym, że nie pytana ujawniła wszem i wobec swoją orientację seksualną ("Jestem nauczycielką i jestem lesbijką", Gazeta Wyborcza z 21 czerwca). Twierdzi, że miała dość hipokryzji. Forum: Parada mniejszości Być może, trudno jest wejść w skórę kogoś innego. Ale pani Konarzewska buduje też rozległe uzasadnienia swojej decyzji - a z tym już można dyskutować. Jakiś czas temu powiedziała na antenie Radia TOK FM, że zirytowała ją poprawność polityczna jej koleżanek-nauczycielek z tego samego liceum, które nie mogły zdzierżyć, kiedy w czasie szkolnej akademii, bodajże w rocznicę Powstania Warszawskiego wystąpiły dwie uczennice. Przypadek sprawił, że obsadzono je w rolach, które normalnie powinny przypaść chłopcu i dziewczynie, bo jeden z bohaterów zwraca się tam do drugiego słowami piosenki wyznając miłość. Panie nauczycielki uważały, że obsadę trzeba zmienić, a Konarzewską szlag trafiał, że to jest uleganie heteroseksualnej normie. W tym leży - tak mi się wydaje - sedno sporu. Czy w Powstaniu Warszawskim mogły uczestniczyć lesbijki? Mogły i z pewnością uczestniczyły. Ale czy można sobie wyobrazić popularne powstańcze piosenki z homoseksualnymi (lesbijskimi) kawałkami? Jako żywo, nie można i jeśli pani Konarzewska oraz jej wpływowi medialni protektorzy tego nie rozumieją, to należy im współczuć. Gdybym był złośliwy, powiedziałbym, że homoseksualizm (jak też uporczywe propagowanie homoseksualizmu) szkodzi rozumowi. W tych piosenkach pełno jest westchnień do wdzięków powstańczych "sanitariuszek, morowych panien" itp., westchnień wyrażanych przez powstańców - młodych chłopców. Bo to były takie czasy, że otwarte mówienie o swoich homoseksualizmie czy o swoim lesbijstwie było nie do pomyślenia. Dobrze czy źle, ale tak po prostu było. I tego nie zmienimy, bo to już się wydarzyło. Otóż jeśli coś mnie niepokoi w homoseksualnym dyskursie wykuwającym się na naszych oczach, to nie walka o równouprawnienie (z tym zastrzeżeniem, że nie uważam prawa do posiadania dzieci przez kogokolwiek za niezbywalne prawo człowieka), ale walka o przerobienie historii. Bardzo mi przykro, pani Marto, ale powstańcy z Woli czy ci ze Starówki nie walczyli o prawa gejów i lesbijek. Być może głęboko błądzili, ale faktem jest, że walczyli o Polskę. Gdybyśmy się zgodzili co do tego podstawowego faktu, może byłoby łatwiej rozmawiać o uprawnieniach gejów i lesbijek w Polsce AD 2010. Roman Graczyk * LGBT (z ang. Lesbians, Gays, Bisexuals, Transgenders) - skrót oznaczający lesbijki, gejów, osoby biseksualne oraz transgenderyczne