Zastrzeżenie felietonisty "KP", że p. Nergala należy bronić nie podzielając jego poglądów, jest ważne i trzeba je przypomnieć w imię uczciwości, by nie naśladować dominującego w Polsce stylu debaty, w którym z poglądów adwersarza wybiera się tylko takie fragmenty, z jakimi łatwo jest się rozprawić, a pomija skrzętnie wszelkie inne. Zatem podkreślam: Michalski deklaruje, że nie utożsamia się z poglądami p. Darskiego na chrześcijaństwo, lecz broni go z innego powodu. Ja tę deklarację Michalskiego biorę serio i rozumiem dobrze, że można być z kimś w sporze, a zarazem bronić prawa do wypowiadania poglądów, które są nam obce. Tu zgoda. Zgoda także co do wartości państwa świeckiego i co do oceny, że jest ono w Polsce słabiutkie i wymaga obrony. A jednak nie potrafię w imię tych przekonań bronić obecności p. Darskiego w telewizji publicznej. Co to jest państwo świeckie? To takie państwo, które zakazuje manifestowania w przestrzeni publicznej wierzeń religijnych. To państwo, które - tym bardziej - nie identyfikuje się z żadną religią, a w konsekwencji nie wspiera jej i nie finansuje. W Polsce, widać to gołym okiem, mamy państwo niby-świeckie. Pewne ogólne zasady nowożytnej państwowości udało się po ciężkich bojach wpisać do Konstytucji, ale w formule nieco rozmytej, zaś o praktyce dnia codziennego szkoda gadać. Zwolennicy tego stanu rzeczy, a tym bardzie zwolennicy jeszcze silniejszego związku państwa z Kościołem katolickim powiadają, że tak być musi ze względu na dzieje polskiej historii, w której polskość to niemal drugie imię katolicyzmu ("Polak=katolik"). Moim zdaniem wcale tak być nie musi. Czym innym jest uszanowanie tej tradycji i otwarte o niej przypominanie, bo tak po prostu było, a czym innym wywodzenie stąd porządku prawnego, w którym religia katolicka ma szczególny, uprzywilejowany status w stosunku do innych religii i w ogóle w stosunku do innych przekonań światopoglądowych. Zatem w Polsce zasady państwa świeckiego bardzo, ale to bardzo kuleją. Ale czy świeckość zyska coś na obecności Nergala w TVP? Nie zyska, bo nie leczy się grypy szkarlatyną. Państwo niby-świeckie, jakie realnie działa nad Wisłą, jest dalekie od moich wyobrażeń o dobrze urządzonym państwie. Ale to nie znaczy, że miałbym przywitać z radością każde inne państwo, byle nie takie, jakie jest. Nie każde. Żeby nie szukać daleko: PRL była zaprzeczeniem dzisiejszego państwa niby-świeckiego, a mimo to uważałem ją zawsze i uważam do dzisiaj za rzeczywistość w najwyższym stopniu niegodną szacunku. III RP jest państwem niby-świeckim, ale PRL była niby-państwem. Zaś w kwestii stosunku do religii i w ogóle do kwestii światopoglądowych PRL, choć nie popełniała błędów III RP, popełniała inne: gorsze. Komunizm, mianowicie, tylko mienił się neutralnym religijnie, w rzeczywistości zwalczał religię w ogóle, a w Polsce zwalczał szczególnie katolicyzm. Rozumiem, że p. Darski ma w programie "The Voice of Poland" mówić o muzyce li tylko, ale jednak pozostaje coś takiego jak kwestia smaku. Czy naprawdę nie ma już w Polsce kandydatów na jurorów w tego rodzaju programie poza facetem, który zdobył rozgłos na publicznym poniżaniu chrześcijaństwa? Rozumiem, że p. Darski został oczyszczony przez sąd z zarzutu obrazy uczuć religijnych. Nie jest więc kryminalistą, ale czy to znaczy, że nie złamał ogólnie przyjętego w krajach cywilizowanych obyczaju, by nie szydzić z przekonań religijnych? Mniejsza już o to, że z przekonań większości Polaków i że z przekonań bardzo zakorzenionych w polskie tradycji. Bo gdyby profanował na scenie symbole buddyjskie czy hinduistyczne, byłby w moich oczach takim samym dupkiem. Jednym słowem: czy telewizja publiczna, będąca (jakby to egzotycznie nie brzmiało w obecnych realiach) wspólnym dobrem narodowym, musi gonić za oglądalnością, zapraszając do swoich programów dupków? Nie byłoby dobrze, gdyby o obsadzie programów w TVP decydowali biskupi - wtedy ucierpiałoby państwo świeckie, zgoda. Ale jeśli w tych programach występuje facet, który zyskał sławę na poniżaniu jednej z religii - państwo świeckie też cierpi. Myślę, że nie mniej. Grypa - nie, szkarlatyna - też nie. Roman Graczyk