Powszechnie wiadomo, i to nie od dziś, że polscy wyznawcy religii rzymsko-katolickiej w znacznej części czerpią swą religijną motywację z tradycji, z przyzwyczajenia, a nawet z presji otoczenia. Z tych trzech źródeł motywacji jedynie tradycja ma jako tako szlachetną postać. Pozostałe dwa źródła świadczą raczej o braku charakteru niż o pobożności - co czasem przybiera wręcz postać konformizmu. Dopóki tradycja miała się u nas dobrze, jakoś trwała tzw. ludowa pobożność, mająca swoje wady, ale też z pewnością i niejakie zalety. Teraz, wraz z postępującym wyjałowieniem tradycji, polska pobożność traci swoją najważniejszą podstawę. Trzeba ją szybko czymś zastąpić i to jest największe wyzwanie stojące obecnie przed naszym Kościołem. Tą nową podstawą może być tylko wiara - ugruntowana zarówno intelektualnie, jak i duchowo. Model takiej nowoczesnej pobożności istnieje od dawna: to duszpasterstwa akademickie i szkół średnich (w Krakowie np. dominikańskie "Beczka" i "Przystań"). Chodzi teraz o to, jak ten model rozpowszechnić. To oczywiście jest bardzo trudne, tym trudniejsze w obecnych warunkach cywilizacyjnych, w których dominująca kultura masowa, szalenie płytka, zachęca ludzi skutecznie do życia bez ryzyka, bez zobowiązań i bez wyższych celów. Póki co dominuje więc model katolicyzmu "z przyzwyczajenia", zamiast pożądanego katolicyzmu z wyboru. A tylko ten drugi mógłby się skutecznie przeciwstawić wzorcom kultury masowej. Jaki to ma związek z ateistami? Ano taki, że mniejszości wyznaniowe (w Polsce: nie-katolicy) i światopoglądowe, chcąc nie chcąc, w jakiejś mierze upodobniają się do siły dominującej. Żarliwy katolicyzm prawdopodobnie wygenerowałby żarliwy ateizm, katolicyzm letni generuje letni ateizm. Badania Radosława Tyrały pokazują, że tylko 27 proc. naszych ateistów odczuwa dumę z dokonanego wyboru światopoglądowego, a aż 68 proc. spośród nich nie odczuwa z tego tytułu "żadnych uczuć". Te liczby korelują z innymi, które z kolei pokazują motywy wyboru światopoglądu ateistycznego. Co drugi polski ateista stał się ateistą z powodu negatywnej oceny działalności Kościoła, zaś tylko co czwarty (dokładnie 24 proc.) z powodu nieutożsamiania się z religijnym systemem wartości. Można chyba bez większego ryzyka błędu powiedzieć, że grupa tych, którzy są dumni ze swojego ateizmu, jest mniej więcej tożsama z grupą tych, którzy świadomie odrzucają wiarę i moralność katolicką. To znaczy, że trzy czwarte polskich ateistów jest nimi z powodów niezasadniczych. Są ateistami, ale niemal równie dobrze, w innych nieco warunkach, mogliby nimi nie być. W polityce jakość opozycji w pewnej mierze świadczy o jakości władzy. W kwestiach wiary i niewiary - podobnie. Zatem: letniość polskich ateistów, powinna być zmartwieniem dla świadomych katolików. Roman Graczyk