Wprawdzie nie pochwalam sposobu, w jaki wczoraj życzył szczęścia swojemu następcy Bronisław Komorowski, ale to nie ja przegrałem rywalizację z Dudą i to nie mnie obowiązują szczególne w takiej sytuacji reguły savoir-vivre'u. Owszem, obowiązują mnie ogólne reguły savoir-vivre'u i na nich poprzestanę. Nasz ustrój polityczny (opisany w konstytucji) określa rolę, jaką winien pełnić prezydent. Nigdy dość tłumaczenia, że inna jest ta rola, gdy prezydent i większość parlamentarna pochodzą z jednego obozu politycznego, a zupełnie inna, gdy pochodzą z obozów przeciwnych. W pierwszym przypadku zamierzenia prezydenta mają znacznie większe szanse na realizację, oczywiście wiele tu zależy od jego pozycji politycznej w hierarchii władzy partii rządzącej. W przypadku drugim prezydent pozostaje niemal bezsilny - owszem, może blokować (częściej odwlekać) pewne decyzje rządu, ale nie może realnie współrządzić. Jednak w obu przypadkach prezydent pozostaje głową państwa - organem państwa o specjalnych zadaniach, które sprowadzają się do dbania o jedność społeczeństwa. Prezydent pozostaje żywym symbolem tej jedności, musi więc w każdych warunkach zachować zdolność łączenia Polaków - tych sprzyjających rządowi, jak i tych, którzy rząd krytykują. Trudność pełnienia tej funkcji polega dodatkowo na tym, że prezydent ma zabiegać o jedność narodową zarówno wtedy, kiedy jest częścią obozu władzy, jak i wtedy, kiedy pozostaje poza obozem władzy - będąc de facto w opozycji do rządu, a niekiedy będąc przywódcą opozycji. Może się tak zdarzyć (i prawdopodobnie to się właśnie przydarzy Andrzejowi Dudzie), że w czasie jednej prezydenckiej kadencji głowa państwa będzie przez pewien czas w opozycji do rządu, a potem będzie należeć do obozu władzy. Jak widać, nie jest łatwo być w tych warunkach "ojcem narodu". A jednak tego właśnie domaga się od polskiego prezydenta polska konstytucja. Wydaje się, że Andrzej Duda rozumie to, w przeciwnym wypadku nie pisałby listu do czytelników "Gazety Wyborczej", wśród których ma z pewnością więcej przeciwników niż sprzymierzeńców. Ale mimo to, a może właśnie dlatego, prezydent powinien zabiegać o ich psychiczny dobrostan podczas swojej prezydentury. Naturalnie prezydent musi na równi zabiegać o psychiczny dobrostan swoich zwolenników. Trudność polega na tym, że prezydent prowadząc pewną politykę (bardziej aktywną, gdy sprzyja mu rząd, mniej aktywną, gdy rząd jest mu nieprzychylny) naraża się raz jednym, raz innym grupom społecznym. I teraz: prezydent - prawdziwy mąż stanu to byłby ktoś, kto mając poglądy polityczne, a nawet wprowadzając te poglądy w czyn, równocześnie zachowuje posturę "ojca narodu". To bardzo trudne, prawie niemożliwe, ale wybitny prezydent może bodaj zbliżyć się do tego ideału. Wprawdzie okres po zwycięskich wyborach, a przed objęciem urzędu, nie należy do kadencji prezydenta, ale tytułem przestrogi chciałbym wskazać na jeden fałszywy ruch prezydenta elekta. Na początku czerwca po serii dymisji w rządzie związanych z rozmowami podsłuchanymi w restauracji "Sowa i Przyjaciele", prezydent elekt wygłosił bardzo krytyczny komentarz pod adresem rządu. Powiedział wtedy m. in.: "Na przestrzeni ośmiu lat nie było odpowiedzialności za aferę stoczniową, aferę hazardową, żadnej odpowiedzialności za aferę informatyczną, nie do końca wyjaśnioną. Chyba nikt nie ma wątpliwości, patrząc w tej perspektywie, że w Polsce nie dzieje się dobrze i kredyt zaufania wobec rządzącej ekipy jest wyczerpany". Nie mam nic przeciwko tej analizie, gdyby poczynił ją polityk opozycji. A nawet więcej: taka opinia pod piórem komentatora politycznego też by się broniła. Ale Andrzej Duda z chwilą wyboru na najwyższy urząd przestał być politykiem opozycji, z natury rzeczy nie jest też komentatorem, lecz uczestnikiem polityki. Prezydent nie może przemawiać ani językiem rządu, ani językiem opozycji - tylko językiem jedności narodowej. Mimo że może być politycznie związany z rządem albo z opozycją. Trudna to jest sztuka. Ale witalna dla zdrowia państwa. Życzę nowemu prezydentowi, by chciał i umiał dokonywać w praktyce tych rozróżnień. Roman Graczyk