Modzelewski z Balcerowiczem spotkali się wtedy w pociągu do Krakowa i potwornie się pokłócili. Do tego stopnia, że sama debata z ich udziałem stanęła w pewnym momencie pod znakiem zapytania. Na koniec jednak zawarli coś na kształt taktycznego rozejmu i usiedli razem, obok Mazowieckiego, do rozmowy. Dyskusja dotyczyła samych podstaw przemiany ustrojowej z 1989 r. Dziś już nie pamiętam szczegółowo argumentów, których obaj używali. To, co pamiętam, to sposób rozumowania i sposób przedstawiania swoich racji. Żelazna logika matematycznego wywodu, a zarazem założenie, że "ofiary być muszą" - u Balcerowicza. Widzenie nieoczywistości wszystkich decyzji dotyczących wielkich grup społecznych, bo zawsze ktoś traci, a więc i niepokój o tych, którzy nie nadążają za wymogami Wielkiej Zmiany - u Modzelewskiego. Nie byłem wtedy admiratorem tej myśli politycznej, ale uderzała u tego człowieka jakaś wielka prostoduszność i autentyczność. Mówił cicho, nie szukał retorycznych fajerwerków. Było w nim jakieś przekonanie o zasadniczej niedoskonałości każdego modelu polityki gospodarczej i społecznej. Wyobraziłem sobie, że gdybym wiele lat wcześniej był studentem tego starszego pana, byłbym zapewne pod jego urokiem. Jak młodzież, która zrobiła Marzec. Wiele lat później przestudiowałem dzieje kontestacji przed-Marcowej, z pierwszej połowy lat 60. To są dzieje środowiska, które wokół Uniwersytetu Warszawskiego utworzyli Jacek Kuroń i Karol Modzelewski. Jej korzenie sięgają polskiego Października i destalinizacji. Kiedy ekipa Gomułki stopniowo ograniczała swobody wywalczone w 1956 r., pewna część jego zwolenników obstawała przy utrzymaniu tych swobód, co nazywano "polską drogą do socjalizmu". Ta ambicja dzisiaj - po krachu komunizmu - może wywoływać uśmiech politowania, ale wtedy to ona była potencjałem politycznej zmiany. Młodzi ludzie z 1956 r., na początku lat 60. tworzyli bardzo żywy intelektualnie nurt myślenia - oczywiście była to myśl marksistowska, ale coraz bardziej odstająca od obowiązującego wzorca. Kuroń z Modzelewskim założyli na Uniwersytecie w 1962 r. klub dyskusyjny, który wkrótce został spacyfikowany. Wtedy przystąpili do pisania wielkiej analizy systemu panującego w Polsce. W tej grupie byli także: Andrzej Mazur, który okazał się tajnym współpracownikiem SB i bardzo dokładnie informował swoich mocodawców o postępie prac, Stanisław Gomułka, Joanna Majerczyk-Gomułka, Eugeniusz Chyla i Bernard Tejkowski (ten sam, który potem ewoluował tak bardzo, że stał się działaczem prawicy nacjonalistycznej). Ich kluczowym wnioskiem było spostrzeżenie, że w ustroju, który powoływał się na wolę robotników, w istocie władzę i własność zawłaszczyła wyższa nomenklatura partyjna, nie dopuszczając żadnej konkurencji. Ta ich analiza systemu komunistycznej oligarchii bardzo przypominała teorię "nowej klasy" Milovana Dżilasa, jugosłowiańskiego rewizjonisty marksistowskiego. Kiedy grupa Kuronia i Modzelewskiego została namierzona przez SB i nastąpiły pierwsze represje, dwaj liderzy postanawiają kontynuować pracę tylko w duecie. Tak powstaje "List otwarty do Partii", oficjalnie przekazany w marcu 1965 organizacji PZPR na Uniwersytecie Warszawskim, a nazajutrz Kuroń i Modzelewski zostają aresztowani, następnie osądzeni (wyroki po 3,5 roku więzienia). Wydawać by się mogło, że wtedy - w roku - 1965 problem grupki kontestatorów został metodami policyjnymi rozwiązany. Grupę rozgoniono, niektórych wyrzucono z Partii, innych z ZMS-u, liderów wsadzono do więzienia, sprawa załatwiona. I tak by było, gdyby nie jedna, z pozoru, drobna cecha tej grupy i tworzącego się wokół niej środowiska młodzieżowego. W tej grupie i w tym środowisku wytworzyła się silna więź ideowa, a także osobista. Wokół Kuronia i Modzelewskiego powstał krąg przyjaciół, który wiernie im sekundował, w czasie ich procesu i odsiadki. Gdy w 1967 r. obaj autorzy "Listu otwartego" wyszli na wolność (warunkowo, po odbyciu 2/3 kary), to było dla tej młodzieży wielkie święto. Można rzec: do więzienia poszli ich znajomi, ale wyszli z więzienia już ich przyjaciele. Kuroń i Modzelewski stają się dla tej młodzieży prawdziwymi guru. Dlatego potem możliwy był Marzec, jaki znamy, dlatego środowiska czynne w Marcu mogły odegrać w późniejszej historii rozszczelniania, a na koniec likwidacji systemu, tak wielką rolę. Oczywiście to nie był jedyny nurt ideowy opozycji. Było przecież Millenium, była potem "Solidarność", w swojej większości ruch narodowy i katolicki. To wszystko prawda, ale rola partyjnych rewizjonistów, ludzi, którzy z początku chcieli prawdziwej rewolucji robotniczej i ustroju proletariackiej (nie parlamentarnej) demokracji, jest w demontażu ustroju Marksa-Engelsa-Lenina nie do przecenienia. Paradoks, jeden z wielu w dziejach ludzkości. Karol Modzelewski był jednym z najważniejszych ludzi tego nurtu. Dobrze byłoby o tym pamiętać nie tylko kilka dni po jego śmierci, ale w ogóle. A pamiętając, wznieść się w polsko-polskiej debacie ponad partyjno-plemienne podziały, które zabijają każdą niezależną myśl.