Wygląda to zgrabnie, ale w istocie to jest adwokacka sztuczka. Z całym szacunkiem dla adwokatów, za dużo włóczyłem się (i byłem włóczony) po sądach, żeby nie widzieć tej żonglerki pojęciami. Skuteczny adwokat potrafi przez odpowiednie nazwanie rzeczy dowodzić rzeczy zupełnie nonsensownych z płaskością Ziemi włącznie. "Złapali cię na kradzieży za rękę? Wybronisz się, musisz tylko udowodnić, że to nie twoja ręka". A pamiętacie jeszcze "pomroczność jasną"? Otóż, zarówno numer z "nieswoją ręką", jak i ten z "pomrocznością jasną" to są właśnie sztuczki adwokackie. Używając zaś języka bardziej bulwarowego, to: "wciskanie kitu", "zawracanie głowy", "ściemnianie". W kategoriach prawdy i fałszu zaś: fałsz. Otóż w sporze o art. 267 Pan Prokurator Generalny udaje, że nie chodzi tu o nadrzędne europejskie wartości, takie jak niezależność sądów i niezawisłość sędziów, a tylko o to, że w Polsce mamy reformę, która wprowadziła pewien nowy schemat organizacyjny w sądach. Pan Prokurator Generalny udaje, że nie wie, iż sędziowie pytali TSUE nie o żaden schemat organizacyjny, tylko o sposób nominacji sędziów, który likwiduje i jedno (niezależność), i drugie (niezawisłość). Wygląda na to, że kierując ten wniosek do tzw. Trybunału Konstytucyjnego, Zbigniew Ziobro próbuje osiągnąć ten sam efekt, jaki powstał po wycofaniu przez ZUS skargi do Sądu Najwyższego. Nie ma skargi? - zatem pytania prejudycjalne SN powstałe na podstawie tej skargi staję się bezprzedmiotowe. Polskę nie obowiązuje (we wskazanym zakresie) art. 267 Traktatu? - zatem sądy nie mają podstawy prawnej dla słania pytań do TSUE. Co by z takiego wyroku tzw. Trybunału Konstytucyjnego miało wynikać dla pracy TSUE, nie jest dla mnie do końca jasne. No bo chyba nie to, że TSUE tych pytań nie będzie rozpatrywał. A gdyby nawet tak się stało, to Pan Prokurator Generalny musiałby znaleźć jeszcze jakąś inną sztuczkę adwokacką, żeby uniemożliwić TSUE rozpatrywanie skargi Komisji Europejskiej. Ciekawe, co by to mogło być? Może powinno się wykazać, np. że nominacja Pani Komisarz Elżbiety Bieńkowskiej obarczona była jakąś wadą prawną, ergo jest nieważna, ergo Komisja kierując skargę działała w nielegalnym składzie, ergo skarga nie może rodzić skutków prawnych? Śmieszne? Na pewno, ale może Pan Prokurator Generalny wymyśli coś pozornie bardziej poważnego? A teraz serio. Chyba nikt nie wątpi, jak orzeknie tzw. Trybunał Konstytucyjny. I teraz widać jak na dłoni, po co było partii rządzącej "odzyskiwanie" Trybunału. Właśnie po to. Mimo tej i innych jeszcze możliwych sztuczek adwokackich, do jakich może uciec się rząd polski w sporze z UE, Trybunał w Luksemburgu zapewne rozpatrzy skargę Komisji, jak też zapewne odpowie na pytania prejudycjalne polskich sądów. Te wyroki będą niekorzystne dla Polski. Rząd o tym wie i szykuje grunt do tego, żeby odpowiedzieć: "chętnie uszanowalibyśmy wyrok TSUE, ale nie pozwala nam na to polska Konstytucja, której w pierwszym rzędzie winni jesteśmy respekt". Na krótką metę chodzi więc, moim zdaniem, o ratowanie twarzy. Ale dalszym skutkiem będzie powolne wychodzenie z Unii, poprzez marginalizację Polski i jej dalsze skłócanie z instytucjami unijnymi. Nawet jeśli rząd tego teraz nie chce, to taka będzie nieubłagana logika tej równi pochyłej, na którą weszliśmy w 2015 r., a wniosek Pana Prokuratora Generalnego walnie nas na niej utwierdza. Roman Graczyk