Żeby w pełni uchwycić istotę tego przedstawienia polityczno-teatralnego, którego byliśmy świadkami 29 lipca po południu, trzeba zadać fundamentalne pytanie: co to jest odpowiedzialność polityczna? A dokładniej: co to jest odpowiedzialność polityczna ministra w systemie parlamentarno-gabinetowym (bo taki właśnie mamy w Polsce ustrój)? W klasycznej postaci odpowiedzialność polityczna ministra dochodzi do głosu wtedy, kiedy zostaje on odwołany (sam lub z całym rządem) przez większość parlamentarną. W postaci mniej klasycznej, wtedy - co się właśnie stało - kiedy jest sposobem na rozbrojenie narastającego kryzysu przez premiera, zanim dojdzie do odwołania przez Sejm. Nie ma bowiem wątpliwości, że dymisja ministra Klicha była uzgodniona z premierem Tuskiem. Premier najwyraźniej uznał, że trzeba uprzedzić wielką awanturę polityczną w Sejmie i sprawić, żeby Klich ustąpił, zanim takiej awantury dojdzie. Zapadła decyzja polityczna, żeby Klicha już dłużej nie bronić. W tej sytuacji dla rządu było lepszym wyjściem podanie się ministra do dymisji i szybka wymiana ministrów przez prezydenta, niż wielka polityczna zadyma w Sejmie, która w tej sytuacji musiałaby ujawnić, że PO - inaczej niż przy wszystkich dotychczasowych wnioskach o votum nieufności w tej kadencji - nie broni swojego ministra w zaparte. Tak czy inaczej, dymisja ministra, która nie następuje w następstwie uchwalenia votum nieufności, to publiczne przyznanie: tak, jestem odpowiedzialny za sprawy, które wydarzyły się w moim resorcie. W systemie parlamentarno-gabinetowym nie ma czegoś takiego, jak koncept "minister nie wiedział". Przyjmuje się domniemanie, że minister wie wszystko, co się u niego w resorcie dzieje - więc za wszystko odpowiada. A jeśli nie wie - to odpowiada za to, że nie wie. Jaka zaś była logika wypowiedzi ministra obrony na konferencji prasowej? Ano taka: nie odpowiadam, bo nie wiedziałem. To jest - w stosunku do mechanizmów systemu parlamentarno-gabinetowego - nonsens. Ale można pójść dalej i zapytać: jeśli minister nie czuje się winny, to dlaczego w ogóle podaje się do dymisji. Ta sprzeczność jest widoczna gołym okiem, nawet dla tych, którzy nie interesują się systemami politycznymi, a wręcz dla tych, którzy nie interesują się polityką. Albo minister, broniąc się ponad poczucie dobrego smaku i ponad poczucie zdrowego rozsądku, zepsuł polityczny plan strategów Platformy, albo też stratedzy ułożyli plan wewnętrznie sprzeczny (i dymisja, i wychwalanie Klicha). Coś się w tej sprawnej dotąd machinie zacięło. Roman Graczyk