Tak więc manewr ten, jak należy przypuszczać, przyniesie Platformie jakieś pożytki sondażowe, a potem i wyborcze. Ale to nie kończy problemu. Mniej mnie boli, że Platforma zaprzeczyła swojemu oburzeniu moralnemu na Jarosława Kaczyńskiego za jego chowanie się za plecami Pani Premier Szydło i Pana Premiera Morawieckiego. Bardziej mnie obchodzi obniżenie jakości rządzenia. Dotąd to rząd obniżał ten standard (nie pierwszy raz po 1989 roku, wszyscy pamiętamy przecież Mariana Krzaklewskiego i jego rządzenie z tylnego siedzenia ponad rządem Jerzego Buzka), opozycja broniła werbalnie modelu, bez dwóch zdań, lepszego. Teraz, widząc że to politycznie popłaca, sama ów standard obniżyła. Problem nie jest błahy. Nikt nie odmawia Jarosławowi Kaczyńskiemu demokratycznej legitymacji do władzy, tak jak nikt jej kiedyś nie odmawiał Marianowi Krzaklewskiemu. Szef większości parlamentarnej ma tę legitymację, to oczywiste. Chodzi tylko o klarowny sposób jej egzekwowania. Taki, żeby czytelna była polityczna (i ewentualnie konstytucyjna, jak przyjdzie co do czego) odpowiedzialność. Czyja władza, tego i odpowiedzialność - tak to działa w demokracji parlamentarnej. Owszem, zdarzają się w starych demokracjach różne roszady: bywa, że przywódca predestynowany - jak się wydaje - do rządzenia, ustępuje miejsca komuś innemu. Ale wtedy ustępuje temu drugiemu miejsca naprawdę, a nie dla pozoru. U nas, zarówno kiedyś Krzaklewski, jak współcześnie Kaczyński, zrobili to dla pozoru. Tak zrobił swego czasu Piłsudski, gdy z podrzędnego stanowiska Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych rządził Polską ponad premierem i ponad prezydentem. Tak teraz zrobił Schetyna in spe, bo chyba nikt sobie nie wyobraża, że Grzegorz Ja Cię Zniszczę Schetyna, mistrz intrygi, żelazny uścisk aparatu partyjnego pozwoliłby - w razie czego - sympatycznej Pani Wicemarszałek na jakąkolwiek samodzielność polityczną. Ten model jest zły, bo nie pozwala na rzeczywiste rozliczenie rządzących - co jest w demokratycznym porządku wymaganiem elementarnym. Może PiS zrobił dobrze, demolując istniejący system wymiaru sprawiedliwości, a może zrobił źle. Polacy mają na ten temat różne zdania. Ale opinia publiczna i wyborcy muszą mieć możliwość ocenić to. Jeśli zrobił dobrze, to chwała Jarosławowi Kaczyńskiemu - ale nie Pani Premier Szydło i Panu Premierowi Morawieckiemu, bo oni byli tylko podwykonawcami tego dzieła. A jeśli zrobił źle, to koszta polityczne powinien ponieść Pan Prezes, a nie tamci dwoje - z tych samych co wyżej wyłożone powodów. PiS robi swoje i ma poparcie Polaków. W tej sytuacji opozycja próbuje naśladować PiS. Ale czyniąc tak, jedzie po bandzie: z punktu widzenia zdrowia finansów publicznych już od dawna, a teraz także z punktu widzenia zdrowia instytucji politycznych. Znowu brniemy w nonsens.