Kilka dni temu pojawiła się w mediach informacja o zakazie publicznych wypowiedzi (włącznie z blogiem i z profilem na Facebooku) dla tego zakonnika, a także o zakazie odprawiania mszy i spowiadania. Na Kościół posypały się gromy. Następnie jednak ukazał się komunikat socjusza południowej prowincji polskich jezuitów, o. Jakuba Kołacza SJ, wyjaśniający powody ukarania o. Mądela przez prowincjała. Otóż, socjusz (asystent prowincjała) pisze, że po pierwsze - powodem kary jest scysja w domu jezuitów w Nowym Sączu przy ul. Piotra Skargi i rola, jaką w niej odegrał o. Mądel; po drugie - kara polega na zakazie odprawiania mszy i spowiadania; po trzecie - kara jest tymczasowa; po czwarte - jest to jedyna kara nałożona na o. Mądela, i że owszem, przypomniano mu ogólne zasady wypowiadania się w mediach, obowiązujące wszystkich jezuitów. Co to oznacza w sprawie wypowiedzi medialnych? Oznacza to tyle, że przełożeni tego zakonnika uważają, że w swojej bardzo aktywnej działalności publicystycznej przekracza on reguły obowiązujące jezuitów i zalecono mu trzymanie się tych reguł. I tyle. Nie do mnie należy ocena, jak się mają publiczne wypowiedzi niepokornego jezuity do owych reguł. Jednak czym innym jest przywołanie członka pewnej społeczności do porządku obowiązującego w tej społeczności, a czym innym kara. Jezuici mają w tej materii jakieś uregulowania, jakieś ograniczenia wolności słowa (podobnie zresztą jak w ogóle osoby konsekrowane w Kościele katolickim - księża, zakonnicy i zakonnice). Nikt nie ma obowiązku być zakonnikiem czy księdzem, ale gdy nim jest, przyjmuje na siebie pewne ograniczenia. Jak rozumiem, władze zakonne o. Mądela uznały, że nie respektuje on tych reguł. Czym innym jest zakaz występowania w mediach. Jest to kara drastyczna i chociaż, ze względu na ślub posłuszeństwa składany przez zakonników, władza zakonne mają prawo jej użyć, to jednak powinna być stosowany jako ostateczność. Z komunikatu socjusza wynika jednak, że takiego zakazu w tym wypadku nie było. Rozumiem więc tych, którzy oprotestowali ten - jak się potem okazało - domniemany zakaz wypowiedzi, bo opierali się na niepełnych czy zgoła nieprawdziwych informacjach. Podobnie jak ks. Isakowicz-Zaleski uważam, że uniemożliwianie dyskusji nie rozwiązuje problemów, raczej je mnoży. Inaczej mówiąc: gdyby o. Mądela rzeczywiście obłożono takim zakazem, uważałbym to za krok pochopny i przeciwskuteczny. Najważniejsze są jednak powody ukarania o. Mądela. Został on ukarany za scysję z w domu jezuitów w Nowym Sączu. Niepodejrzani o nadmierne sprzyjanie hierarchii katolickiej redaktorzy "Tygodnika Powszechnego" - Artur Sporniak i o. Jacek Prusak (zresztą także jezuita) oceniają decyzję prowincjała jako uzasadnioną, a Sporniak powiada, że kara nie ma bezpośredniego związku z ostrym piórem zakonnika. Inne media spekulują, że ów sądecki incydent miałby polegać na tym, że wśród zakonników doszło do bójki. Jeśli tak było, to sprawa jest rzeczywiście poważniejsza niż wypowiedzi medialne zakonnika, nawet jeśli powodem bójki był niedawny wywiad o. Mądela dla "Gazety Wyborczej". Ubawił mnie więc blog Adama Szostkiewicza, który we wpisie dokonanym już po upublicznieniu informacji o awanturze w Nowym Sączu stwierdza jak gdyby nigdy nic: "Jezuita został najwyraźniej ukarany zakazem wyłącznie [podkreślenie moje - RG] za opinie i sądy, a nie za jakiekolwiek czyny". Twarde jądro salonu bywa całkowicie odporne na fakty. Roman Graczyk