A ja myślę, że w gruncie rzeczy od tego, czy Kempa i Wassermann zostaną przywróceni, zależy wiarygodność Platformy. A być może także jej fortuna wyborcza w tym i w przyszłym roku. Tylko pierwsze reakcje polityczne Platformy na aferę hazardową pokazywały jej dążenie do odkrycia prawdy. Ściślej biorąc: nie wykluczały, że szefowie Platformy mają rzeczywiście takie dążenia. Kilka spektakularnych dymisji i zgoda na powołanie komisji śledczej, robiły wrażenie, że PO jest - być może - gotowa sprawę wyjaśnić. Potem było już tylko gorzej. Struktura komisji, która dawała pełną władzę przedstawicielom partii, która miała się wytłumaczyć z niejasnych powiązań z biznesem hazardowym. Termin zakończenia pracy, który czynił zadanie komisji niewykonalnym. No i przede wszystkim zakres pracy, który sprawiał, że właściwa afera (ta z udziałem Zbycha, Mira i Rycha) rozmywała się w dociekaniach dotyczących ewentualnych analogicznych nieprawidłowości kilka lat przed rządami Platformy. To wszystko źle wróżyło. Zatem ci, którzy z początku skłonni byli postrzegać gesty premiera jako chęć wyjaśnienia sprawy, zaczęli w to wątpić, a niekiedy stracili ową wiarę na dobre. Jeśli jednak byli jeszcze tacy, którzy żywili resztki złudzeń, to tych złudzeń pozbawiła ich decyzja komisji kierowanej przez posła Sekułę o wykluczeniu z komisji posłanki Kempy i posła Wassermanna. Dodajmy: decyzja dokonana w niecodziennych okolicznościach i przy użyciu prawnego fortelu. Puryści powiedzą, że być może Kempa i Wassermann w świetle obowiązującego prawa rzeczywiście nie powinni zasiadać w komisji, bo mieli cokolwiek do czynienia z procesem ustawodawczym w sprawie ustawy hazardowej. Może mają swoją prawniczą rację. Ale problem podstawowy wykracza poza analizę prawniczą. Chodzi bowiem o to, że nawet jeśli na Kempie i Wassermannie ciąży tego rodzaju defekt, to on dotyczy sprawy drugorzędnej, a nie tej, którą przede wszystkim komisja ma badać. Ci sami puryści powiedzą być może, że teraz - po ich wykluczeniu z komisji i po złożeniu zeznań w charakterze świadków - posłowie ci nie mają już powrotu do komisji. Może znowu mają swoją prawniczą rację. Tyle, że w ten sposób można z komisji wykluczyć każdego. Przepraszam, każdego, kto się z jakichś powodów nie podoba kierownictwu Platformy Obywatelskiej. Sondaże tego jeszcze nie pokazują, ale istnieje przecież gdzieś taki próg krętactwa, poza którym ludzie zaczną masowo odwracać się od partii, która to krętactwo uprawia. Może tym progiem jest właśnie nieprzywrócenie Kempy i Wassermanna do komisji. Bo to by potwierdziło definitywnie, że Platforma działa od początku z premedytacją w celu zamazania afery, a nie jej wyjaśnienia. A to by znaczyło, że ma do ukrycia coś większego niż niefortunne pogwarki jej polityków z ludźmi z branży hazardowej. Wykrystalizowanie się w opinii publicznej takiego przekonania jest więc prawdziwą stawką ewentualnej zgody Platformy na powrót tych posłów do komisji. Bo już ich powrót wskutek buntu koalicjanta, to by była zupełnie inna historia i ona by wiarygodności Platformy nie zreperowała - wręcz przeciwnie. Roman Graczyk Afera hazardowa - zobacz nasz raport specjalny