Jeszcze za życia generała de Gaulle’a związał się z jego partią. Po raz pierwszy został wybrany do Zgromadzenia Narodowego w 1967 z okręgu w departamencie Corrèze, później zdobywał tam mandat nieprzerwanie osiem razy. Chociaż Chirac urodził się w Paryżu, jego rodzina pochodziła z Corrèze, a on sam identyfikował się z tym regionem, mówiąc o sobie: "Jestem Correzeńczykiem". Tu były jego korzenie. Tak jak korzenie generała de Gaulle’a były w Colombey les Deux Eglises. Afektywny związek z miejscem, z krajobrazem i ludźmi przekładał się na polityczny związek z wyborcami. To związanie z jednym terenem (często z jednym i tym samym okręgiem wyborczym) na dziesięciolecia to specyfika francuskiego życia politycznego, u nas właściwie nieznana. W tym samym 1967 roku Chirac po raz pierwszy zostaje członkiem rządu Georgesa Pompidou. Po rezygnacji de Gaulle’a w 1969 r. Pompidou zostaje prezydentem, a młody Chirac pełni kolejne funkcje ministerialne w gabinetach Jacquesa Chaban-Delmasa i Pierre’a Messmera. Po śmierci Pompidou w trakcie kadencji, w przedterminowych wyborach prezydenckich, Chirac staje na czele frondy w partii gaullistowskiej i nie popiera kandydata swojej partii Chaban-Delmasa, lecz centrystę Valery’ego Giscard d’Estainga. Giscard zwycięża i odwdzięcza się Chiracowi, mianując go premierem - ten ma wówczas dopiero 42 lata. Odtąd przez ponad 30 lat Chirac będzie nieustannie bohaterem pierwszego planu francuskiej polityki. Jest nadzdolny, nadaktywny i nadambitny, narzuca tempo i tematy, niemal wyrasta ponad prezydenta. Ten stara się go okiełznać, ale Chirac jest nie do okiełznania. Po dwóch latach na czele rządu składa demonstracyjną dymisję. Naturalnie, nie po to by odejść na boczny tor, przeciwnie, szuka trampoliny, która pozwoli mu wskoczyć na jeszcze wyższy szczebel. Tą trampoliną jest merostwo Paryża, Chirac będzie merem stolicy przez 18 lat - dlatego tak długo, że w tym czasie aż trzykrotnie (1981, 1988 i 1995) próbuje zdobyć prezydenturę, ale udaje mu się to dopiero za trzecim razem. Jest zwierzęciem politycznym. Pokonany, nigdy nie traci wiary w przyszłe zwycięstwo. Marzy o prezydenturze i szykuje się do drugiego starcia z Mitterrandem, ale w 1986 r., zgadza się zostać "jego premierem" (w układzie "cohabitation"). Jako kandydat-premier, przegrywa w konfrontacji z kandydatem-prezydentem w 1988 r. Gdy wygrywa wybory parlamentarne w 1993 r., wyznacza na premiera lojalnego - jak mu się wydaje - Edouarda Balladura, sam szykując się do trzeciej batalii prezydenckiej. Ale premier tymczasem sam startuje, co powoduje rozłam w obozie prawicy. Mimo to, Chirac wreszcie zdobywa upragniony urząd w 1995 r. Zmienia sojuszników, zdradza politycznie i bywa zdradzany. Kocha władzę i to daje mu niewyczerpany napęd do ciągłej walki. Jest mistrzem politycznej intrygi, ale zdarza mu się przelicytować, jak w 1997 r., kiedy rozwiązał Zgromadzenie Narodowe, licząc na uzyskanie komfortowej i koherentnej większości swojego obozu politycznego. A nastąpiła klęska: zwyciężyli socjaliści, zaś Chirac, jako prezydent, zmuszony był do drugiej "cohabitation", tym razem z premierem Lionelem Jospinem. W 2002 r. Jospin odpada już w pierwszej turze, co sprawia, że Chirac mierzy się w drugiej z przywódcą skrajnej prawicy, Jean-Marie Le Penem. W atmosferze "każdy, tylko nie Le Pen" wygrywa, zdobywając ponad 80 proc. głosów. Ma wreszcie pełnię władzy. Ale wtedy przychodzi osłabienie. On, który był odporny na pracę po 18 godzin na dobę, na alkohol i papierosy w ilościach ponadkonwencjonalnych, na nieustający stres, okazuje się być w końcu starszym panem. Ma w swoim rządzie następnego nadzdolnego, nadaktywnego i nadambitnego, którym jest niejaki Nicolas Sarkozy. Ten swoją energią powoli przysłania postać prezydenta. W czasie drugiej kadencji Chirac ma jeszcze jeden moment wielkości, kiedy potrafi dalekowzrocznie ocenić bezsens interwencji w Iraku w 2003 (choć przy tej okazji wypowiada słowa, które w Polsce nie mogły być dobrze zapamiętane). Ale potem słabnie fizycznie i intelektualnie, a pod koniec kadencji zdradza już pierwsze oznaki choroby. Po odejściu, w 2007 r., na zasłużoną emeryturę musi jeszcze stawić czoła wymiarowi sprawiedliwości (wcześniej chronił go immunitet prezydencki), który w końcu skazuje go na dwa lata więzienia w zawieszeniu, uznając winnym systemu fikcyjnych etatów w merostwie Paryża, który to system w istocie służył finansowaniu jego partii (wtedy RPR - Rassemblement Pour la Rèpublique). Choroba neurologiczna, która czyni go niesamodzielnym, w jednym okazuje się pomocna: były prezydent nie musi stawić się przed sądem, ponieważ jego pamięć płata mu figle. To oszczędza mu spektakularnego upokorzenia. Ostatnie lata Françoisa Mitterranda były trudne ze względu na cierpienia fizyczne, jakich doświadczał (rak prostaty), ale były prezydent zachowywał trzeźwość umysłu. Ostatnie lata Jacquesa Chiraca były - chyba - trudniejsze ze względu na utratę kontroli nad samym sobą (demencja). W każdym razie ci dwaj, tak zażarcie zwalczający się za życia, są już pogodzeni.