W komunikacie Biura RPO napisano, że Rzecznik "dostrzega problem dyskryminacji ze względu na wyznanie w zatrudnieniu", a także: "dyskryminacja ze względu na wyznanie w miejscu pracy może dotyczyć zarówno przedstawicieli mniejszości religijnych, jak i dominującej większości, a czynnikiem zwiększającym ryzyko dyskryminacji jest silne utożsamianie się z daną religią i ujawnienie swojego zaangażowania w miejscu pracy". Nie jest to - rzecz jasna - ocena tego przypadku, bo do tego potrzebne jest postępowanie, które zajmie nieco czasu. Ale Rzecznik wskazuje na tło, na jakim zamierza tę sprawę badać. Jakie to tło? Po pierwsze, nie można nikogo dyskryminować w zatrudnieniu ze względu na jego wyznanie. Po drugie, taka dyskryminacja może dotyczyć także wyznania większościowego. Po trzecie, gorliwość religijna nie jest czynnikiem wyłączającym ochronę przed dyskryminacją. Pierwsze jest ważne o tyle, że w toczącej się wokół sprawy Tomasza K. dyskusji, strona postępowa twierdzi, że usunięcie z pracy nie było spowodowane religijnymi przekonaniami Tomasza K., tylko jego słowną agresją wobec osób LGBT. Mam nadzieję, że Pan Rzecznik nie podzieli tego poglądu. Drugie jest ważne w tej mierze, w jakiej dominująca kultura przekonuje nas, że w Europie nie ma problemu obrażania, czy nierespektowania praw chrześcijan, a jedynie tego rodzaju problemy dotyczące mniejszości, np. muzułmańskiej. To samo rozumowanie miałoby się, a fortiori, odnosić do Polski, gdzie liczbowa przewaga katolików jest tak wielka. Trzecie jest ważne, ponieważ dystansuje się od takiego rozumienia religii, które wyklucza wywodzenie z przekonań religijnych postawy życiowej. Wedle tego rozumienia religii nowoczesny człowiek może być, co prawda, wierzący, ale jeśli z powodu swojej wiary zachowuje się inaczej, niż chce poprawnościowa norma kulturowa, to należy mu się miano "oszołoma" czy "bigota", a to zamyka dyskusję. Będę ciekaw ostatecznego stanowiska Artura Bodnara. Jeśli ujmie się za zwolnionym pracownikiem IKEA, wykaże niezależność od środowisk, które najczęściej korzystają z jego wsparcia. Jeśli więc tak by się stało, Pan Rzecznik pokazałby, że jego przewodnikiem jest prawo, a nie osobiste sympatie ideowe. Tym samym zamknąłby usta tym, którzy oskarżają go o sprzyjanie ideologicznej lewicy. Pan Rzecznik pokazałby, że jako RPO nie ma sympatii ideowych, że jest pod tym względem idealnie przezroczysty. Sprawa Tomasza K. - jak się o nim pisze, anonimizując, nie wiem po co, jego dane personalne - wywołała, jak zawsze w Polsce, raczej bijatykę, a dopiero w jej cieniu toczy się dyskusja na racje. Jest dla mnie oczywiste, że biblijne cytaty, jakimi posłużył się pracownik IKEA, trzeba czytać niedosłownie. On sam dobrze to wyjaśnił pisząc, że gdy Pismo Święte zachęca do wydłubania oka, które jest narzędziem zgorszenia, to przecież wierzący chrześcijanie nie samookaleczają się, tylko zmieniają swoje postępowanie. Ignorowanie tego służy właśnie pokazaniu Tomasza K. jako "oszołoma". A w takim wypadku, dodaje się lub nie, pozostawiając to domyślności czytelników/słuchaczy - nie ma powodu bronić jego praw. Otóż - nie. Nawet jeśli by przyjąć, że mamy do czynienia z kimś mało zrównoważonym, mało wykształconym, z kimś nierozumiejącym współczesnej kultury koegzystencji różnych ludzi i różnych poglądów (co nie wydaje się zgodne z rzeczywistością), nawet wtedy jego prawa pracownicze pozostają pod ochroną. Zastanawiam się, jak bym zareagował, gdyby mój pracodawca zachęcał mnie do czynnej akceptacji idei LGBT. Myślę, że nie odwoływałbym się do starożytnego cytatu biblijnego, ponieważ ten mógłby wprowadzać w błąd, a co najmniej być w złej wierze wykorzystany przeciwko mnie, lecz po prostu napisałbym, że się nie podporządkuję, bo pracodawca nie ma prawa narzucać mi poglądów. I taki jest w istocie sens wpisu Tomasza K. Bo czym innym jest tolerancja zachowań obcych mojej tożsamości/wierze/poglądom, a czym innym ich czynna akceptacja. Tolerancja - w przypadku osób LGBT - polega na tym, że odnoszę się do tych osób tak, jak do innych. Ale IKEA nie nawoływała swoich pracowników do takiego postępowania, lecz do czynnej akceptacji (nb. podobno w krajach muzułmańskich IKEA zachowuje się zgoła inaczej). A odmowę czynnego wsparcia osób LGBT potraktowała jako naruszenie obowiązków pracowniczych i zasad etycznych obowiązujących w firmie - czyli powody do rozwiązania umowy o pracę. IKEA wystąpiła tu jak chorąży postępu, modelujący poglądy i postępowanie swoich pracowników. Takiego prawa żaden pracodawca nie ma.