Prezydent zwrócił uwagę na pewnego rodzaju paralelność obu totalitaryzmów, które zaatakowały Polskę we wrześniu 1939: "Można zadać pytanie, jakie jest porównanie między holokaustem realizowanym przez nazistowskie Niemcy a Katyniem realizowanym przez sowiecką Rosję. Jest jedno porównanie między tymi zbrodniami, chociaż ich rozmiary były oczywiście bardzo różne. Żydzi ginęli dlatego, że byli Żydami, polscy oficerowie ginęli dlatego, że byli polskimi oficerami - taki był wyrok i w pierwszym i drugim przypadku". Polskiego prezydenta natychmiast skrytykował przewodniczący Centralnej Rady Żydów Niemieckich, Stephen Kramer. Stwierdził on, że takie porównanie jest niestosowne. I dalej: "Podjęta przez pana Kaczyńskiego próba wymieniania jednym tchem Hitlera i Stalina nie może się powieść. Ten, kto mimo to podejmuje się porównywania dwóch tak złych, ale odmiennych zbrodniarzy, nie oddaje sprawiedliwości ani losowi Polaków, ani nieporównywalności i unikatowości holokaustu". Kluczowa w wypowiedzi Kramera jest właśnie kwestia wyjątkowości holokaustu. To prawda, że podjęta przez nazistów, próba zniszczenia całego narodu (która zapewne byłaby zrealizowana do końca, gdyby nie klęska Hitlera w maju 1945 r.) była unikatowa w dziejach. Ale czy prezydent Kaczyński temu zaprzeczył? Nie. Kaczyński powiedział "jest jedno porównanie między tymi zbrodniami" i zaraz dodał, że inna była ich skala. Inaczej mówiąc, polski prezydent wskazał jedną wspólną cechę holokaustu i Katynia, jaką było - i tu, i tam - mordowanie ofiar nie z innych powodów, lecz właśnie tylko ze względu na przynależność do pewnej kategorii osób. W przypadku holokaustu, za przynależność do narodu żydowskiego; w przypadku Katynia, za przynależność do wojskowej elity II Rzeczypospolitej. Prezydent miał pełne prawo tak powiedzieć. U źródeł krytyki jego wypowiedzi leżą dwa powody. Jeden jest specyficznie żydowski, drugi należy do natury naszych dziwnych czasów. Powód specyficznie żydowski jest taki, że jak słusznie zauważył marszałek Komorowski, Żydzi są na punkcie holokaustu przeczuleni. Piszę to ja, który popełniłem dziesiątki tekstów uchodzących w naszym pięknym kraju za filosemickie. W istocie starałem się tylko oddać sprawiedliwość losom polskich Żydów przed wojną, w czasie okupacji i po wojnie. Uważałem i nadal uważam na przykład, że nasze sumienie narodowe nie opłakało w latach powojennych śmierci milionów żydowskich współobywateli - stąd takie, niestety autentyczne, odruchy społeczne jak pogrom kielecki. Zatem jestem, na gruncie polskiego życia publicznego, filosemitą. Nie wypieram się. A jednak żadne słuszne poglądy nie uzasadniają doktrynerstwa. Otóż zamykanie ust, tłamszenie swobodnej debaty historycznej, nie może mieć miejsca w kraju który mieni się demokratycznym i żaden straszak nie jest tu na miejscu. Włącznie ze straszakiem wyjątkowości holokaustu. Stalin kazał wymordować polskich oficerów dlatego, że stanowili jądro polskiej państwowości, a w r. 1940 Stalin zdecydowany był wykreślić z politycznej mapy Polskę w jakiejkolwiek postaci, także komunistycznej (jak późniejszy PRL). Istotnie ludzie ci zginęli, bo byli polskimi oficerami. W tym zakresie analogia z holokaustem jest uprawniona. I tylko tyle powiedział prezydent Kaczyński. Powód drugi krytyki słów prezydenta, ten należący do natury naszych czasów, polega na tym, że dziś w debacie publicznej nader często zakazuje się (na szczęście tylko werbalnie) wszelkich porównań pod pozorem, że porównywanie rzeczy i zjawisk jest ich utożsamianiem. To jest jakiś obłęd. Nie wolno porównać komunizmu z nazizmem, bo były różne. No jasne, że były różne i właśnie te różnice (oraz pewne podobieństwa) proces ich porównywania może ukazać. Podobnie nie można porównywać papiestwa z monarchią absolutną, no i - broń Boże! - nie można porównywać SLD do PZPR. Ja zaś prostodusznie uważam, że porównywać można wszystko ze wszystkim. Czasem z takiego porównania przyjdzie nam wyciągnąć wniosek, że podobieństwa są żadne, innym razem, że jest jakoś inaczej. Nie można bez zakłamywania historii twierdzić, jak ostatnio Władimir Putin, że zbrodnia katyńska jest tym samym co śmierć radzieckich jeńców w r. 1920 w polskich obozach jenieckich z niedożywienia i chorób. Nie można twierdzić, że komunizm był tożsamy z nazizmem, że papiestwo jest tożsame z monarchią absolutną, ani że SLD jest tożsamy z PZPR, ale można doszukiwać się pewnych podobieństw między nimi. Bez porównań nie byłoby myślenia. Roman Graczyk