Nie znaczy to, że nie widzę jego pewnego politycznego nieokrzesania, ale to nie jest najważniejsze. Powiem jednak od razu, co mnie drażni, żeby dać w miarę pełną ocenę tego polityka. Drażni mnie pewna jego labilność, brak twardej politycznej skóry. Kiedy dziennikarka zapytała, co było w wypowiedzi premiera na posiedzeniu klubu najważniejsze, Godson zrazu uchylił się od odpowiedzi, powiadając: to było zamknięte spotkanie, nie jest moją rolą o tym mówić. Ale kiedy zaczęła nadeptywać mu na odciski, odwołując się do tożsamości grupy konserwatywnej, Godson przyjął mowę mniej dyplomatyczną. Kiedy w końcu na tak przygotowanym gruncie zapytała, czy premier groził konserwatystom, Godson odpowiedział, że owszem, premier stwierdził, że jeśli konserwatyści nie porozumieją się z resztą klubu w sprawie nowego projektu ustawy o związkach partnerskich, to powinni opuścić klub. Czyli: Godson powiedział na koniec to, czego z założenia powiedzieć nie chciał. Punkt dla dziennikarki (Brygidy Grysiak), bo dzięki temu my, publiczność, mamy wiarygodne potwierdzenie, że w klubie PO jest próba zdyscyplinowania grupy konserwatywnej. Ale gdybym był kolegą klubowym Godsona, byłbym na niego zły, bo zdaje się, że posłowie umówili się, że nie będą o tym prasie mówić. Godson okazał się jednak zbyt uczciwym człowiekiem, by być obliczalnym wobec swoich partnerów politykiem. Ale tu dochodzimy do powodów, dla których poseł John Godson mi się podoba. Podoba mi się jego amerykański styl obecności w polityce. Wiem, że poseł pochodzi z Nigerii, ale może przez to, że był w przeszłości pastorem, ma w sobie coś z amerykańskich polityków-pastorów. Nie, żebym był fanem amerykańskiej polityki, ale to coś jest naprawdę godne zauważenia. A może godne kopiowania? To coś to pewnego rodzaju moralna integralność (nie mylić z integryzmem). Kiedy się słucha Godsona, a szczególnie kiedy się słucha (czyta, ogląda) jego odpowiedzi na krytykę, można popaść w polski kompleks. Bo spośród polskich polityków Godson jest jednym z bardzo nielicznych, którzy potrafią z taką klasą znosić ataki na siebie. Niekiedy (kto chce się przekonać, niech poszpera w internecie) są to ataki niezwykle brutalne, zwyczajnie chamskie, posługujące się rasizmem jak z meczu piłkarskiego, albo jak obscenicznych napisów w publicznej toalecie. Naprawdę straszne. Poseł Godson reaguje na to szambo z niezwykłą godnością. Zna swoją wartość, ale i nie daje się wyprowadzić z równowagi. Duża klasa. No i - rzecz najważniejsza - poseł Godson ma dobrze ugruntowany zespół wartości (ma to dobrze przemyślane) i nie waha się ich używać w wystąpieniach publicznych. Kiedy mówi, że coś jest dla niego ważne, to naprawdę jest ważne. Tak mało, a przecież tak dużo. Jeszcze raz: duża klasa. Więcej takich ludzi w polityce, poproszę. Roman Graczyk