Pisałem już o tym w ostatnich dniach gdzie indziej i jeszcze będę pisał, zatem tutaj tylko jedna uwaga na marginesie wyników, ogłoszonego we wtorek, sondażu, w którym pytano Polaków o ich stosunek do proponowanych zmian. Wyniki są takie, że pomysły rządu zostały drastycznie zdezawuowane: żadnych zmian! - zakrzyknęli gromko moi rodacy. Bez urazy, ale to jest typowy przykład "demokracji sondażowej", którą ja bym chętnie nazwał tyranią sondaży. Bo to mniej więcej tak, jak gdyby pytać w sondażu ludzi o to, co sadzą o skuteczności jakiejś procedury medycznej albo o konstrukcji jakiegoś określonego silnika samochodowego. To po prostu nie są pytania, na które tzw. człowiek z ulicy potrafi odpowiedzieć, bo zwyczajnie nie ma o tym bladego pojęcia. Na temat strukturalnego konfliktu dwóch ośrodków władzy (rządowej i prezydenckiej) napisano setki fachowych rozpraw. Na ogół specjaliści zgadzają się, że w jakiejś części za ten konflikt odpowiada litera prawa. Inną jest rzeczą, co z tym zrobić, tu zdania są bardziej podzielone. Wynika to z przekonania części konstytucjonalistów, że równie duży udział w tym klinczu mają konfliktowe charaktery polityków sprawujących dziś najwyższe urzędy. Jest więc spór, ale żeby sensownie zabierać w nim głos, trzeba mieć tę wiedzę, której 99,99 proc. osób sondażowanych nie ma. Równie wiele napisano w fachowej literaturze na temat nieprzystawalności skromnych stosunkowo kompetencji prezydenta do jego wyboru w głosowaniu powszechnym, co daje mu silny demokratyczny mandat i rodzi nieuniknioną frustrację z powodu owych skromnych kompetencji. W tym sensie jest dość oczywiste, że powszechne wybory prezydenckie dają ludziom iluzję wpływu na kierunek rządzenia Polską , nie zaś rzeczywisty wpływ. Tak czy inaczej, ustrój polityczny państwa jest to dziedzina wymagająca jakiejś wiedzy. Tak jak medycyna, albo budowa silników. Gdy się stawia takie pytania przechodniom na ulicy, a potem wyciąga się stąd daleko idące wnioski - mamy tyranię sondaży w pełnej krasie. Gdy do tego dodamy szczyptę umiejętnej manipulacji, wyjdzie z tego polityczna demagogia podszyta populizmem. Zgoda, demokracja jest ustrojem dla ludzi. Ale, pojmowana jako prosta władza sondaży, demokracja stacza się na pozycje ochlokracji. To właśnie grozi, poza tuzinem innych niebezpieczeństw, reformie konstytucyjnej Tuska. Roman Graczyk Zobacz również: Nowakowski: Konstytucja jako pałka polityczna Piasecki: Konstytucyjna groteska Relacja z czata z Romanem Graczykiem