Z tych to powodów w takich dniach, jak 11 listopada czy 3 maja, starałem się zachować umiar, widzieć w słowach i gestach prezydenta Komorowskiego zawsze głos Polski. Mówię: starałem się, bo czasem się nie udawało, mimo najlepszych chęci, np. wtedy, gdy Bronisław Komorowski promował orła z czekolady jako symbol nowoczesnego patriotyzmu. To powiedziawszy, oceniam, że wczorajsze oficjalne obchody Święta Niepodległości w Warszawie były godne. Prezydent Duda wygłosił bardzo dobre przemówienie. Ukazał w nim przede wszystkim tych, którzy w toku naszej niełatwej historii nie załamywali się i z piórem lub z bronią w ręku bili się - tak czy inaczej - o wolną Polskę. Wolność kosztuje. Jedni zapłacili za nią mniej albo wcale, inni więcej albo bardzo dużo. Prezydent znalazł wczoraj odpowiednie słowa, żeby pokazać, jak wiele wszyscy zawdzięczamy tym drugim: od XIX-wiecznych powstańców, poprzez robotników Poznania (1956 r.), Jana Pawła II, aż po "Solidarność". Z nich możemy być dumni. I jakkolwiek żaden zniewolony naród nie składa się w większości z konspiratorów i bojowców, przeciwnie - stanowią oni tylko wąski margines, to sposób, w jaki owa większość traktuje tę garstkę ryzykantów, wiele mówi o całym narodzie. A głowa państwa ma ten przywilej, że może w imieniu narodu wypowiadać się o jego przeszłości. Prezydent przy takiej okazji może położyć nacisk na patriotyzm pozytywistów i ugodowców albo może dowartościować tych, którzy "rzucili na stos swój życia los". To wszystko wolno, bo w niektórych wypadkach nawet polityka ugody ma uzasadnienie i nie należy jej mylić z polityką narodowego zaprzaństwa. Ale nie należy promować patriotyzmu sprzątania kup po swoim psie, czy patriotyzmu płacenia podatków - bo to zwyczajny obowiązek. Patriotyzm to coś więcej. Andrzej Duda wyraził to wczoraj dobitnie. W komentarzach często powtarza się ten fragment wystąpienia prezydenta, w którym mówił on o niedostatkach naszego wymiaru sprawiedliwości. Andrzej Duda powiedział: "Chcemy, by była to taka Rzeczpospolita, gdzie wymiar sprawiedliwości potrafi ukarać gangsterów, ale nie każe ludzi, którzy walczyli o silne państwo. Nie skazuje ich na drakońskie kary, bo to zwyczajnie niesprawiedliwe. To niszczy tkankę społeczną i podważa wiarę w praworządność". Czytam te słowa jako komentarz do skazania (jeszcze nieprawomocnego) byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Mam z tym fragmentem przemówienia prezydenta kłopot. Z jednej strony uważam wyrok, jaki zapadł na Kamińskiego, za skandaliczny. Z drugiej - oceniam słowa prezydenta Dudy jako niefortunne, ponieważ można je odczytać jako próbę nacisku na wymiar sprawiedliwości. Nie uważam, że nie wolno komentować wyroków sądów. Wolno, a niekiedy należy. Ale czym innym jest komentarz zwykłego zjadacza chleba, czym innym zaś Prezydenta RP. Jeśli Andrzej Duda uważa prywatnie, że Kamińskiemu wyrządzono krzywdę, to ja się z nim zgadzam. Ale kiedy mówi coś takiego publicznie, to w kontekście czekającego nas wyroku drugiej instancji jest to błąd. To moje jedyne zastrzeżenie do wczorajszego wystąpienia prezydenta. Wziąwszy to jedno w nawias, oceniam, że przemówienie było bardzo dobre, bo ono wzywało nas: Polacy, bądźcie dumni ze swojej historii! Wiadomo, że historia jest zawsze złożona, są w niej momenty jaśniejsze i ciemniejsze. Ale akurat w dniu Święta Niepodległości to jest bardzo dobre wezwanie.