Premier podkreślił, że sprawa ujawnienia treści zawartych w komputerach MSZ "musi być szczegółowo i do końca wyjaśniona", a odpowiednie służby podjęły już działania w tej sprawie. - W interesie Polski jest jednak, aby w sposób niezakłócony zostały zakończone wszystkie prace związane z członkostwem naszego kraju w UE - podkreślił Miller. Posłuchaj relacji reportera RMF, Przemysława Marca: Także Aleksander Kwaśniewski uważa, że Cimoszewicz powinien pozostać na swoim stanowisku ze względu na interes państwowy, a zwłaszcza negocjacje o Traktacie Konstytucyjnym UE. - To trzeba zbadać, to nie jest kompromitacja, to jest po prostu działanie przestępcze, które ktoś podjął - powiedział prezydent. - Proszę mi wierzyć, że ani minister spraw zagranicznych, ani nikt inny nie zajmuje się tym, gdzie są składowane komputery, które zostały wycofane z użycia i które podlegają również ochronie, bo wszystkie obiekty MSZ podlegają ochronie. Mamy tu do czynienia ze zwyczajnym przestępstwem - podkreślił. Dodał, że "być może trzeba po prostu wprowadzić metodę niszczenia wszystkich twardych dysków itd., które wychodzą z obiegu". Politycy SLD, SDPL oraz PO zgodnie oceniili decyzję premiera jako właściwą i rozsądną. więcej na ten temat W najnowszym tygodniku "NIE" w artykule pt. "Cimoszewicz obnażony" napisano, "że 12 dysków twardych z komputerów Ministerstwa Spraw Zagranicznych znalazło się w redakcji NIE". - Są na nich dokumenty z lat 1992-2004. Ostatnie - z lutego 2004 r. Samych plików z tekstowych rozszerzeniem doc., czyli pism redagowanych na komputerze jest 4216. "Są też setki innych plików" - czytamy w artykule. "Na wielu dokumentach kiedyś napisano, że są tajne lub poufne" - podkreślono w publikacji. Z dysków można się dowiedzieć m.in. numeru paszportu Cimoszewicza, jego grupy krwi, poznać wartość nowego fraka ministra czy dokładny godzinnego kalendarza jego spotkań. Wśród dokumentów znajdują się też raporty z ministerialnych posiedzeń dotyczących kolejnego przetargu na kołowe transportery opancerzone. "Poczuwając się do politycznej odpowiedzialności za zaistniały stan rzeczy oraz pragnąc zminimalizować prawdopodobną krytykę rządu i Ministerstwa Spraw Zagranicznych składam na ręce pan premiera rezygnację z zajmowanego stanowiska" - napisał Cimoszewicz w piśmie do Leszka Millera. Cimoszewicz oświadczył, że w związku z zaginięciem twardych dysków komputerów MSZ poinformował prokuratora generalnego o prawdopodobieństwie popełnienia przestępstwa przez pracowników MSZ i zwrócił się o wszczęcie postępowania w tej sprawie. Dodał, że z podobnym wnioskiem wystąpił do szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zastępca prokuratora generalnego, Kazimierz Olejnik, potwierdził, że prokuratura otrzymała zawiadomienie Cimoszewicza o wycieku informacji z MSZ. Dodał, że sprawą zajmie się Prokuratura Okręgowa w Warszawie, nie ujawnił jednak żadnych szczegółów. Informację o wpłynięciu wniosku szefa MSZ o wyjaśnienie sprawy potwierdziła także ABW. Cimoszewicz poinformował, że wdrożył już wewnętrzne postępowanie wyjaśniające wewnątrz ministerstwa. - Wstępne ustalenia potwierdzają, że w magazynach MSZ, gdzie przechowywany jest użytkowany sprzęt komputerowy, szereg komputerów zostało pozbawionych twardych dysków - powiedział minister na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. Odczytał także pismo, które wręczył o godz. 17 premierowi Leszkowi Millerowi w obecności prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. W piśmie tym minister przyznaje m.in., że "zaistniałe wydarzenie jest wyjątkowo naganne". "Nie znając nadal pełnej zawartości zaginionych dysków nie mogę wykluczyć, że ujawnienie jej może wyrządzić szkodę interesom politycznym naszego kraju. To dla mnie wyjątkowo przykre i zaskakujące doświadczenie" - napisał Cimoszewicz. W tym samym piśmie złożył on rezygnację z funkcji szefa MSZ. Tymczasem redaktor naczelny "NIE", Jerzy Urban, uznał rezygnację Cimoszewicza za spodziewany efekt publikacji jego tygodnika. - Ja nie znam zawartości tych dysków, tylko ich charakterystykę. Widocznie minister Cimoszewicz zna tę zawartość i uznał, że ich wyciągnięcie do prasy skompromituje go albo też miał inne powody - skomentował decyzję Cimoszewicza Urban. - Ta decyzja nie zamyka tematu i można się spodziewać kolejnych publikacji. Redakcja "w granicach prawa" będzie korzystała z danych znajdujących się na dyskach - zadeklarował Urban. Poinformował, że w związku z tekstem dzwonił do niego zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik. - Powiedziałem mu, żeby robił swoje - powiedział Urban.