Medycy z 7 województw (lubuskiego, dolnośląskiego, wielkopolskiego, opolskiego, śląskiego, świętokrzyskiego i podlaskiego) nie zgadzają się na kontrakty przedstawione przez NFZ, który nałożył na nich dodatkowe obowiązki bez zwiększenia stawki. Lekarze po prostu obawiają się bankructwa. Grzegorz Wiśniowski, lekarz rodzinny z Katowic, zrezygnował w czasie negocjowania z kolejnego kontraktu, jeszcze z kasą chorych. Obawiał się, że urzędnicy zmienią umowę, kiedy tylko zechcą. Jak uważa, podobnie jest teraz. - Urzędnikom NFZ nie wolno ufać. Jest to, zwłaszcza w tej chwili, instytucja tak scentralizowana, że zupełnie nie liczy się zwłaszcza z małymi firmami - mówi Wiśniowski. Pomimo, że prowadzi prywatną praktykę nie narzeka - niestety, im gorzej w publicznej służbie zdrowia, tym lepiej w prywatnej. Chory po prostu nie ma wyboru, nie chcąc czekać w wielomiesięcznych kolejkach, idzie do prywatnego gabinetu.