Po minięciu linii mety Korzeniowski, ze łzami w oczach, ucałował bieżnię Stadionu Olimpijskiego. Szczęśliwy był również Fadejevs, który przeżegnał się. Korzeniowski prowadził przez większą część dystansu. Od początku narzucił duże tempo, które po kilkunastu kilometrach zdołało utrzymać tylko kilku chodziarzy. Z czasem i oni opadali z sił, a Polak niestrudzenie pokonywał kolejne kilometry. Kiedy do mety zostało 8 km, w tyle został ostatni rywal Korzeniowskiego - Joel Sanchez. Meksykanin przy jednym ze stanowisk z napojami dostał drugie ostrzeżenie od sędziów i wyraźnie zwolnił z obawy przed dyskwalifikacją, dając się wyprzedzić jeszcze Łotyszowi. Oprócz Roberta Korzeniowskiego wystartowało jeszcze dwóch Polaków. Bardzo dobrze spisał się 23-letni Roman Magdziarczyk, który dotarł na stadion jako ósmy. Tomasz Lipiec utrzymywał kontakt z czołówką do 22 kilometra. Na 35. kilometrze był 12., ale ostatecznie nie ukończył zawodów. Ogromny sukces osiągnęła także Kamila Skolimowska. Niespełna 18 - letnia Polka zdeklasowała doświadczone rywalki posyłając młot w trzeciej próbie olimpijskiego finału na odległość 71,16 m. To poczwórny rekord: świata juniorek, olimpijski, Polski i życiowe osiągnięcie Skolimowskiej. Rzut młotem stał się w Sydney polską specjalnością. Po złotym medalu w tej technicznej konkurencji zdobytym przez Szymona Ziółkowskiego doświadczone rywalki zaskoczyła juniorka z Warszawy. Kamila Skolimowska jako jedyna w konkursie przekroczyła granicę siedemdziesięciu metrów. Miała też drugi rezultat konkursu (69,91).