"Jest prawdą, że na początku lat 70., gdy zacząłem wyjeżdżać za granicę, zgodziłem się nieopatrznie na kontakty z i na podpisywanie się pseudonimem. (...) Nie widziałem w tym wtedy nic szczególnego. Deklarację wierności systemowi podpisywało się przecież przed każdym wyjazdem za granicę" - napisał Wolszczan. Trzeba pamiętać - dodał - że "potykanie się" o SB bardzo często było losem osób, których życie w jakiś sposób odbiegało od ustalonych norm.(...) W tamtym systemie, podwójne życie z wielu powodów funkcjonowało jako cywilizacyjna norma". Profesor wyjaśnił, że spotykał się z panami z SB "dlatego, że SB było elementem PRL-owskiego krajobrazu. Podobnie, teraz teczki stały się elementem krajobrazu III RP". (...) "Rozmawiając z tymi ludźmi, starałem się formułować i przekazywać sygnały i sprawy, o których i tak było przecież powszechnie wiadomo. Kiedy pytano mnie o osoby, starałem się trzymać prostej zasady: mówić mało, dobrze, ogólnikowo, albo nie mówić nic. Po prostu starałem się zachowywać konsekwentnie i pragmatycznie, a pojęcia takie, jak 'donoszenie', czy 'donos' zwyczajnie nie istnieją w moim zbiorze recept na życie" - napisał Wolszczan. Astronom wyjaśnia, że kontakty z SB zerwał w czasach Solidarności, a potem na 10 lat wyjechał z kraju. "W perspektywie, myśląc czasem o wszystkim, co mnie spotkało w przeszłości, pozostaję w zgodzie z własnym sumieniem". Sprawę zaś konkluduje tak: "Świadome udzielanie informacji na szkodę innych osób jest w sposób oczywisty naganne w każdych warunkach. Tyle wie każdy, przynajmniej w teorii. Jednakże, podpisuję się pod myślą, którą napotkałem w kontekście Rewolucji Francuskiej i w której znajduje się mnóstwo treści: 'Gdy pamięć zatruwa lud, wybawieniem jest zapomnienie' - tylko oprawić i postawić na biurkach polityków dookoła świata. Stworzenie możliwości zaglądania do życia prywatnych ludzi w majestacie prawa i bez ich wiedzy i zgody, definitywnie nie jest symptomem prawidłowo funkcjonującej demokracji". Władze Uniwersytetu Mikołaja Kopernika wiedziały "od pewnego czasu" o zarzutach agenturalnej przeszłości pod adresem prof. Aleksandra Wolszczana - oświadczył w środę rektor UMK. Sprawę bada specjalny zespół ds. lustracji działający na toruńskiej uczelni. Rzecznik uczelni potwierdził, że prof. Wolszczan jest obecnie pełnoetatowym pracownikiem UMK. Na uczelni bywa jednak rzadko, zwykle co pół roku, a ostatnio pojawił się w Toruniu w ubiegłym tygodniu. Wolszczan ma 62 lata. W 1969 r. ukończył astronomię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Obecnie wykłada na toruńskiej uczelni i na Uniwersytecie Stanowym Pensylwania (USA). W 1990 r., korzystając z radioteleskopu w Arecibo (Portoryko), odkrył pierwsze trzy planety poza Układem Słonecznym, krążące wokół pulsara. Jest laureatem wielu prestiżowych nagród.