Wczoraj brytyjski "The Sun" rozpisywał się o poniżających zadaniach nie do wykonania, jakie przygotowali młodszym kolegom studenci. W wywiadzie poszkodowani opowiadali, jak wykwintne bywają kolacje pierwszoroczniaków. 20-letnia studentka wspominała, jak po fali wymiotów, "koty" zostały obsypane mąką, oblane płynem do mycia naczyń i jajami. Dziewczęta z biustonoszami wypchanymi zdechłymi rybami musiały na koniec zabawy zjeść padnięte przysmaki ze swoich biustonoszy. Nie dalej jak dwa lata temu Gavin Britton zaskoczył swoich starszych kolegów z Uniwersytetu w Exeter. Pod koniec przedniej imprezy powitalnej zmarł. Dzisiaj - dla odmiany - w brytyjskiej prasie o niecodziennej musztrze, na którą stawiły się pierwszoroczniaki z papierowymi torbami na głowach. Imprezę w kampusie Gloucestershire University poprowadził przebrany za nazistę student. To zaledwie kilka przykładów, które ujrzały światło dzienne. W polskich szkołach zapraszało się kiedyś uczniów na chrzest. Był pseudokapłan, gapie i woda, a cała uroczystość odbywała się w szkolnej ubikacji. W wojsku "koty" trenowały pod czujnym okiem starszych kolegów jazdę na rowerze. Śpiącym wkładano między palce kawałki papieru, a następnie podpalano i obserwowano, z jaką gracją młodsi koledzy pedałują w powietrzu. W szkołach, na studiach, w wojsku były zakazy. Za znęcanie się nad młodszymi kolegami groziła kara. Jak się okazało, im większa kara, tym większe emocje. Im większe emocje, tym większa satysfakcja z tego, że choć raz można było kopnąć leżącego. EKM