Oznacza to już niemal pewne fiasko referendum, które potrwa do poniedziałku. Coraz mniejsze są szanse na to, że w plebiscycie weźmie udział ponad 50 procent wyborców, co stanowi warunek, by można było uznać jego wyniki za ważne. Tak niska frekwencja to rezultat apeli włoskiego Kościoła o bojkot głosowania i trwającej także w niedzielę agitacji przeciwko referendum, prowadzonej przez katolickie media, między innymi przez dziennik "Avvenire". Eksperci wcześniej wyrażali opinię, że aby referendum było ważne, do niedzielnego wieczoru musi w nim wziąć udział 35 procent wyborców. Lokale będą otwarte w niedzielę do godziny 22, a w poniedziałek od godz. 7 do 15. W pierwszym z czterech pytań referendalnych obywatele muszą wypowiedzieć się na temat przepisu, który zabrania wszelkich eksperymentów na embrionach ludzkich, a zatem także na pobranych od nich komórkach macierzystych. Drugie pytanie dotyczy zasięgu sztucznego zapłodnienia, do którego obecnie prawo mają tylko pary bezpłodne. Propozycja zmiany dotyczy rozszerzenia dostępu do zabiegu także na te pary, które nie chcą przekazać dzieciom chorób genetycznych. Ponadto trzeba zająć stanowisko wobec przepisu przyznającego embrionom osobowość prawną. Ostatnie pytanie dotyczy zakazu wykorzystywania materiału genetycznego pobranego od osób trzecich. Papież kontra Monica Bellucci Referendum podzieliło Włochów na zwolenników papieża i aktorki Moniki Bellucci, sztandarowej postaci kampanii za liberalizacją przepisów. Biskupi, nawołując do wstrzymania się od głosu, liczą na unieważnienie plebiscytu z powodu niskiej frekwencji. I wiele wskazuje na to, że nie rzeczywiście wyniesie ona wymaganych 50 procent. Benedykt XVI w sposób jednoznaczny, solidaryzując się z hierarchami, podkreślił, że "są oni zaangażowani na rzecz oświecenia wyboru katolików i wszystkich obywateli", a ich postawa w sprawie referendum jest "dowodem szacunku dla każdej istoty ludzkiej, której nigdy nie można sprowadzić do roli środka, gdyż ma być ona celem". Tak wyraźne i jednoznaczne stanowisko nowego biskupa Rzymu zaskoczyło wszystkich tych, którzy spekulowali, że nie zechce on w bezpośredni sposób angażować się w dyskusję przed referendum, mającą we Włoszech polityczny charakter. Z włoskimi przeciwnikami i zwolennikami liberalizacji przepisów rozmawiała rzymska korespondentka RMF, Agnieszka Milczarz: Szansa dla bezpłodnych par A jak sprawy zapłodnienia in vitro reguluje się w innych krajach? Na przykład w Wielkiej Brytanii dawca nasienia ma obowiązek podania swego nazwiska i miejsca zamieszkania. Dzięki temu po ukończeniu 18. roku życia dzieci poczęte metodą in vitro mogą poznać swojego biologicznego ojca. Posłuchaj relacji londyńskiego korespondenta RMF, Bogdana Frymorgena: W Polsce dawcy są anonimowi. Zdaniem wielu polskich specjalistów, gdyby było inaczej, to nikt nie zgłosiłby się do banku spermy. W naszym kraju - jak mówi Jerzy Radwan z Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi - prawo nie reguluje spraw sztucznego zapłodnienia. Posłuchaj: Tymczasem bezpłodność dotyka w Polsce około 1,5 miliona polskich par. Część oddziałów Narodowego Funduszu Zdrowia refunduje badania dotyczące niepłodności, ale za sam zabieg sztucznego zapłodnienia trzeba już zapłacić z własnej kieszeni. A to wydatek co najmniej kilku tysięcy złotych. Inaczej - od dwóch lat - jest w Belgii. Wcześniej za zabieg trzeba było zapłacić kilka tysięcy euro. Z szefem kliniki płodności w Szpitalu Erazma w Brukseli, profesorem Iwanem Englertem, rozmawiała brukselska korespondentka RMF, Katarzyna Szymańska-Borginion: Ale badania nad komórkami macierzystymi to także szansa na wyleczenie wielu chorób. Dzięki niesamowitej plastyczności, komórki macierzyste mogą zastępować wszystkie inne komórki, z których zbudowany jest organizm człowieka. Według lekarzy, umiejętne wykorzystanie tych komórek mogłoby zrewolucjonizować leczenie choroby Alzheimera, Parkinsona, zawałów, cukrzycy i wielu innych dziś nieuleczalnych schorzeń.