Piecha wyjaśnił, że pacjentki nie przyjęto do szpitala i odesłano z kwitkiem bez wskazania terminu i dalszych postępowań diagnostycznych. Na początku lipca "Dziennik Bałtycki" opisał historię emerytowanej pielęgniarki, u której po wykonaniu profilaktycznych badań lekarz stwierdził zmiany wskazujące na zaawansowany nowotwór. Zalecił wykonanie biopsji. Kobieta zadzwoniła do szpitala przy ul. Klinicznej w Gdańsku i od pielęgniarki usłyszała, że w placówce jest strajk. Dyrektor Szpitala Kliniczna jednostki ACK AMG specjalizującej się m.in. w ginekologii i położnictwie podkreśla, że nie otrzymał w tej sprawie żadnej skargi od pacjentki. - Z moich ustaleń wynika, że pacjentka ta nigdy się do naszego szpitala nie zgłosiła, nie wpłynęła od niej żadna skarga. Ponoć rozmawiała tylko z kimś z placówki telefonicznie. Z gazety wiem, że ma mieć na imię Renata, nic więcej. Moim zdaniem cała sprawa ma charakter "faktu medialnego", choć uważam, że jeżeli miało to miejsce jest to naganne - powiedział Michał Mędraś dyrektor Szpitala Kliniczna. Dodał, że każdy kto ma skierowanie do szpitala, musi się do placówki zgłosić i "wówczas lekarz, na własną odpowiedzialność zdecyduje, czy pacjent zostanie przyjęty, czy też ze względu na protest lekarski, zostanie odesłany do domu" - powiedział dyrektor. - To dobrze, że sprawą zainteresowało się ministerstwo zdrowia, może uda się wreszcie odnaleźć tą pacjentkę i ostatecznie wyjaśnić ten przypadek - ocenił dyrektor. Piecha nie wykluczył, że w przyszłym tygodniu złoży zawiadomienie do prokuratury w sprawie 32-letniego pacjenta z tętniakiem mózgu, któremu trzy warszawskie szpitale odmówiły przyjęcia. Wiceminister zapowiedział też przegląd skarg, które napływają do Biura Praw Pacjenta.