W czwartek Boeing 737 ze 118 osobami na pokładzie lądował awaryjnie na Okęciu. W kabinie załogi nie zapaliła się sygnalizacja wysunięcia podwozia. Samolot zrzucił kilka ton paliwa i przeleciał nad samą płytą lotniska, by sprawdzić stan podwozia. Po wizualnym sprawdzeniu, że podwozie jest wypuszczone, pilot szczęśliwie wylądował. - Zastosowano typową procedurę. Często szwankuje obwód elektryczny sygnalizujący wysunięcie podwozia, stosuje się wtedy niski przelot nad wieżą, by stwierdzić, czy podwozie się wysunęło - powiedział Łuczak. Dodał, że zachodzi wtedy ryzyko, iż podwozie wysunęło się, ale nie zaryglowało i złoży się przy zetknięciu z ziemią. - Takie rzeczy się zdarzają. Przy dzisiejszych środkach technicznych nawet przy niewysuniętym podwoziu można bezpiecznie przeprowadzić lądowanie, pokrywając pas pianą zmniejszającą tarcie. Ponadto ten typ samolotu ma wysunięte w dół gondole silnika i lądowanie bez podwozia zwykle kończy się ich pogięciem - zauważył Łuczak.