Jak poinformowała w czwartek Edyta Adamus z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji, mężczyźni zostali zatrzymani we wtorek. - Policjanci z komendy w Śródmieściu zostali wezwani do jednego z ministerstw w Warszawie. Tam została stwierdzona kradzież pięciu telefonów komórkowych z szafki w jednym z biur. W związku z tym, że nie była to pierwsza kradzież w tym ministerstwie, pracownik biura zainstalował (...) małą kamerę (...). Podstęp się udał, kilkadziesiąt godzin później było już wiadomo, kto buszował po szafkach. Policjanci zatrzymali jednego z pracowników ochrony. 24-letni Damian D. przyznał, że ukradł telefony. Trafił do komendy przy ulicy Wilczej, gdzie powiedział policjantom, że sprzedał skradziony sprzęt na jednym z bazarów w Warszawie, a jeden z aparatów dał w prezencie swojemu koledze - poinformowała Adamus. Jak relacjonowała, drugiego z podejrzanych đ- 40-letniego Artura G. - funkcjonariusze zatrzymali w ministerstwie. Mężczyzna przyznał, że od dłuższego czasu razem z Damianem D. kradł różne sprzęty elektroniczne, które potem sprzedawali. Ich łupem miały paść m.in. pendrive'y i dwa komputery. Obu mężczyznom zostały przedstawione zarzuty kradzieży. - Policjanci sprawdzają, jak długo pracownicy mogli okradać ministerstwo - powiedziała Adamus. Bożena Skomorowska z Biura Prasowego Ministerstwa Edukacji Narodowej potwierdziła, że sprawa dotyczy MEN. Komentarz resortu w tej sprawie ma zostać wydany jeszcze w czwartek.