Tak mawiał mój znajomy spod sklepu. Tak albo jakoś podobnie. Podobnie. On mawiał: "nieważne co, byle sponiewierało", kupując płyn do mycia szyb i chowając go w charakterystyczny sposób pod marynarkę. Tak jak się chowa flaszkę. W końcu płyn przecież był we flaszce. Wracam do pana Jacka. Otóż na pytanie dziennikarza z TVN24, dlaczego tak niskie poparcie w Warszawie dostał Lech Kaczyński, skoro jest tak dobrym prezydentem miasta, odparł mniej więcej tak: "widocznie mieszkańcy Warszawy nie chcą by został prezydentem Polski, bo jest tak świetnym prezydentem miasta. Szkoda by im było Go na prezydenta Polski". I tu pojawia się problem. Gdyby te słowa powiedział ktoś ze sztabu PO, wiadomo by było, że to żart, a tak to może na poważnie "mieszkańcy Warszawy chcą sobie zatrzymać Lecha Kaczyńskiego"? Czy możliwe, by postępowali tak niepatriotycznie? Gdyby przyjąć takie założenie, oznaczałoby to, że wybieramy najgorszych spośród nas, bo najlepszych zatrzymujemy na ich dotychczasowych stanowiskach. Coś w tym jest. Przecież kogo byśmy nie wybrali, to prędzej czy później na niego psioczymy. Mało tego, okazałoby się, że ci z nas, którzy nie chodzą na wybory (a jest ich większość), to najwięksi patrioci. Nie chcą wybierać tych najgorszych z troski o kraj, a nie mogą wybrać tych najlepszych z troski o ich obecne miejsce pracy. I to wyjaśniłoby, dlaczego za komuny była taka wielka frekwencja wyborcza. Polacy gnali do urn, by wybrać tych najgorszych, by ci rozłożyli tę komunę. Słyszy się głosy, że za komuny ludzie szli głosować, bo się bali. Mój kolega przed wyborami namawiał mnie, bym oddał głos tak: "człowieku idź! Zauważyłeś, że oni przy nazwisku stawiają takie ptaszki? Mogą potem na przykład nie dać paszportu". "A ty się gdzieś wybierasz?" - spytałem. "Nie, no ale jakby co". Muszę go teraz przeprosić. Myślałem, że jest strachliwy, a okazuje się, że on tak zwalczał komunę. Strachliwym okazałem się ja. Przynajmniej według niektórych z czytających te słowa. Czytam państwa komentarze do moich felietonów. Ogólnie mówiąc są różne. Najbardziej mnie dziwi, kiedy ktoś z państwa mi zarzuca, że kogoś nie atakuję, bo się boję. Czego ja się mogę bać? Że mi nie dadzą paszportu? Kartki na cukier mi zabiorą? Ja boję się naprawdę tylko jednej rzeczy: głupoty. Bo jej bać się trzeba. Krzysztof Piasecki