Założenia w projekcie zmieniła wiceminister Ewa Kralkowska. Mało tego, znalazły się tam rozwiązania przepisane ze starej ustawy, którą zakwestionował Trybunał Konstytucyjny. Mimo takiego zamieszania Leszek Sikorski nie odwołał Kralkowskiej i co więcej - wcale jej nie zamierza odwoływać. Dlaczego - nie wiadomo, bo wyjaśniać tego dziennikarzom nie chciał. Minister tłumaczył się jedynie senackiej komisji zdrowia. Twierdził, iż Kralkowska zmieniła założenia w czasie, gdy nie było go w resorcie. Jednak wykryte błędy - jak podkreślał - poprawiono. Sikorski bierze całą odpowiedzialność na siebie. Tak czy inaczej ja te prace koordynuje. Odpowiedzialność za to, co się dzieje, jest moją odpowiedzialnością. Senator Krystyna Sienkiewicz z komisji zdrowia tłumaczy niemoc ministra jego słabym charakterem i obawami, by nie rozpętywać politycznej burzy. Kralkowska to polityk koalicyjnej Unii Pracy i pan minister nie chciał burzyć tego kruchego spokoju albo oczekiwał na ruch premiera. A że premier ma inne problemy na głowie, Kralkowska nadal będzie pracować nad ustawą. Pikanterii historii dodaje fakt, że to nie pierwsze nielojalne zachowanie pani wiceminister w stosunku do ministra. Jako polityk UP podkreśla swoją lewicową wrażliwość i nie godzi się na dopłacanie przez pacjentów do usług medycznych. Tymczasem takie pomysły znajdują się w projekcie nowej ustawy. Przypomnijmy, że Kralkowska była także najbliższą współpracowniczką Mariusza Łapińskiego i - jak się mówi w ministerstwie - teraz jest jego "agentem". Na pewno jest lojalna wobec niego - w Sejmie nadal wygłasza peany na cześć ustawy Łapińskiego zdelegalizowanej przez Trybunał Konstytucyjny.