W piątek pałac Buckingham potwierdził śmierć księcia Filipa, księcia małżonka (royal consort) królowej Elżbiety II, który przez ponad 69 lat towarzyszył jej w pełnieniu obowiązków głowy państwa. Dzisiaj ogłoszono, że pogrzeb odbędzie się w następną sobotę, 17 kwietnia o godz. 15 w Windsorze i nie będzie miał charakteru państwowego, co w dużej mierze odzwierciedla życzenie księcia Filipa. 99-letni książę Edynburga został przyjęty do szpitala w połowie lutego z powodu pogarszającego się stanu zdrowia. W trakcie prawie miesięcznego pobytu przeszedł operację serca, która miała zakończyć się pomyślnie. Książę został wypisany ze szpitala 16 marca i spędził swoje ostatnie Święta Wielkanocne w Frogmore House w Windsorze w towarzystwie królowej. Ze względu na aktualny reżim sanitarny w Wielkiej Brytanii, para nie podejmowała w tym roku gości. W czerwcu książę Edynburga skończyłyby sto lat. Osiem dni żałoby Jak pisze "The Telegraph", po śmierci księcia Filipa Wielka Brytania rozpoczęła ośmiodniowy okres żałoby. Potrwa ona do kolejnego dnia po zakończeniu uroczystości pogrzebowych, które są zaplanowane w kaplicy Św. Grzegorza w Windsorze. Żałoba narodowa jest wyrazem szacunku wobec księcia małżonka za jego długoletnie działanie na rzecz promowania brytyjskiej kultury, służbę wojskową i rozległą działalność charytatywną, która między innymi obejmowała ufundowanie nagrody księcia Edynburga mającej na celu wspieranie młodych osób w rozwijaniu umiejętności potrzebnych na rynku pracy i w hartowaniu ducha. Aktywności, która dla byłego wychowanka spartańskiej szkoły - Gordonstoun - była niezwykle ważna. Wymienione elementy żałoby to część planu o kodzie ForthBridge, który reguluje procedury i ordynuje to, w jaki sposób rodzina królewska będzie przechodzić przez ten czas. Zresztą każdy "starszy royal" w rodzinie królewskiej ma swój plan na wypadek śmierci. Dla królowej Elżbiety to operacja London Bridge, nazwana jak most, którego pierwszy prototyp wybudowano w Londynie jeszcze w czasach Rzymian. Formularz ze skargami Ale nie tylko rodzina królewska miała gotowy plan działania na wypadek śmierci księcia Filipa. Brytyjskie media zostały zalane szczegółowymi materiałami dotyczącymi jego życia na kilka minut po oficjalnym ogłoszeniu wystosowanym przez Pałac Buckingham. Depesze Bloomberga i informacje na Twitterze pojawiły się kilka minut przed głównym tytułem na stronie BBC. Martine Croxall podająca informacje o śmierci księcia była ubrana na czarno i z trudem powstrzymywała łzy. Wpadka z 2002 roku, kiedy były prezenter tej samej stacji Peter Sissons z purpurowym krawatem zawiązanym na szyi poinformował o śmierci królowej matki, wygląda przy tym jak znak dawnych czasów. Jednak natłok materiałów o życiu zmarłego księcia i odstępstwo od niektórych treści nie przypadły do gustu wszystkim Brytyjczykom. Wczoraj na stronie BBC pojawił się formularz, który można wypełniać ze skargami dotyczącymi zmian w programie. Według portalu Deadline wszystkie główne stacje - BBC, ITV, Channel 4 - odnotowały znaczne spadki oglądalności w godzinach wieczornych w porównaniu z wynikami z poprzedniego tygodnia. Dwa kroki za królową Jak każda charyzmatyczna postać drugoplanowa, książę Filip miał swoją rolę jasno rozpisaną. Był kluczowy dla rodziny królewskiej i jej sukcesu, jednak jego indywidualizm i witalność - którą m.in przywołuje w ostatnich wspomnieniach o swoim ojcu książę Karol - były pod stałą kontrolą. Jeśli fatalna integracja w ramach brytyjskiej rodziny królewskiej najpierw księżnej Diany, a później Meghan Markle, nauczyły nas czegoś, to na pewno tego, że bez względu na urok i wiek w brytyjskiej koronie jedynym klejnotem, który może emanować pełnym światłem, jest monarcha. Książę Filip zdawał się znać swoje miejsce bardzo dobrze, trzymając się zawsze przysłowiowe dwa kroki za królową. Zapytany o decyzję o porzuceniu aktywnego uczestnictwa w Królewskiej Marynarce Wojennej w 1951 roku na rzecz małżeństwa z Elżbietą, miał powiedzieć: "Nie wiem jak trudna była to decyzja, ale na pewno była ona rozczarowująca". Ta "rozczarowująca" narracja towarzyszyła jego pracy u boku królowej przez lata. Dziennikarze i artyści interpretujący jego życie, nierzadko doszukiwali się w nim gorejących ran umęczonej męskiej dumy. Ostatnio zrobił to Peter Morgan w serialu biograficznym "The Crown", który przez pierwsze dwa sezony pokazuje księcia Filipa jako outsidera, któremu granie drugich skrzypiec nie przychodzi wcale tak łatwo. Wydaje się jednak, że małżeństwo dla wtedy bardzo młodego księcia bez trwałych korzeni (urodził się w Grecji, ale nie był Grekiem z pochodzenia) i bez rodziny, z którą mógłby się w pełni utożsamiać (jego siostry były w związkach małżeńskich z wysoko postawionymi członkami partii nazistowskiej, podczas gdy on walczył w brytyjskiej armii) przyniosło raczej zbawienną stabilizację i narodową tożsamość niż krótki łańcuch i kaganiec. Czy było to szczęśliwe małżeństwo? Jedna z moich rozmówczyń odpowiada bez zastanowienia: - Oni zawsze wyglądali na bardzo szczęśliwych. Miało się wrażenie, że była to prawdziwa miłość. Sama Królowa Elżbieta w 1997 roku przy okazji złotego jubileuszu powiedziała o księciu małżonku: - Był moją opoką przez te wszystkie lata. Ja razem z całą rodziną, ten kraj, ale też każdy inny kraj mamy wobec niego dług o wiele większy, niż on sam byłby gotów przyznać. I o wiele większy niż ktokolwiek mógłby wiedzieć. Z Londynu dla Interii Kamila Korońska