NIEUPILNOWALI ARBOLEDY Na trybunach zasiadł nadkomplet publiczności, ponad 14 tysięcy widzów. Tylu kibiców w Lubinie dawno nie widziano. Mecz zaczął się wybornie dla gospodarzy. Przed polem karnym Lecha faulowany był jeden z lubinian. Piłkę ustawił sobie rozgrywający setne spotkanie w ekstraklasie Maciej Iwański, dośrodkował odchodzącą piłkę w pole karne, a tam znalazł się Manuel Arboleda. Mimo asysty obrońców Kolejorza rosły Kolumbijczyk strzałem głową pokonał Emiliana Dolhę i zrobiło się 1:0 dla Miedziowych. Lech próbował natychmiast odpowiedzieć jednak strzał Scherfchena bez problemów obronił Michal Vaclavik. Lechici atakowali i byli częściej w posiadaniu piłki, jednak nie mogli sforsować obrony gospodarzy. Mało tego w 12 minucie nadziali się na kontrę. Błąd popełnił powołany na środowy mecz z Rosją Rafał Murawski, piłkę przejęło Zagłębie, strzał z dystansu Dolha jeszcze zdążył obronić, jednak wobec dobitki Chałbińskiego byłby już bezradny. Byłby bo napastnik gospodarzy z 3 metrów nie trafił w bramkę. W 18 minucie wreszcie mogli cieszyć się kibice Lecha. Świetną akcję przeprowadził Marcin Kikut, który dośrodkował wprost na głowę Jakuba Wilka, a ten pięknym strzałem głową pokonał golkipera lubinian. Było zatem 1:1, a gra nabrała jeszcze większych rumieńców. Obie ekipy dążyły do strzelenia drugiego gola, jednak na drodze Murawskiego stanął Vaclavik, a w 45 minucie po fatalnym błędzie defensywy gości sam na sam z Dolhą od połowy boiska biegł były Lechita Michał Goliński jednak Rumun kapitalnie obronił ten strzał, a po chwili arbiter gwizdkiem dał znać, że pora na piętnastominutowy odpoczynek. DRUGA POŁOWA RÓWNIE DOBRA Po przerwie poziom i tempo meczu nie osłabło, obie ekipy nadal z animuszem atakowały bramkę rywala, chociaż groźniejsze ataki wyprowadzało Zagłębie. Po jednym z nich w pole karne z piłką wpadł Robert Kolendowicz i tylko przytomna interwencja Zlatko Tanevskiego zapobiegła groźnej sytuacji. W 60 minucie po rzucie rożnym pomylił się Dolha, a całą sytuację ratował Maciej Scherfchen. Kilka chwil później mogło i powinno być 2:1 dla Lecha. Marcin Zając dograł piłkę do Jakuba Wilka, który mocno wstrzelił piłkę w pole karne, ale Hernanowi Rengifo zabrakło centymetrów by trącić ją butem. W końcówce meczu po strzale Pietronia piłkę z linii bramkowej wybił Jakub Wilk, który zasługuje na miano bohatera tego meczu. Z kolei z drugiej strony boiska po dośrodkowaniu nie kogo innego jak Wilka strzelał głową Henry Quinteros, ale Peruwiańczyk trafił tylko w poprzeczkę. W efekcie obie drużyny podzieliły się punktami. Najbardziej z tego wyniku zadowoleni byli piłkarze... Wisły i Legii. Obie drużyny wygrały swoje mecze w Łodzi ( Wisła z Widzewem, Legia z ŁKS-em) i mają komplet punktów. Lech i Zagłębie po sobotnim podziale punktów tracą do "wielkiej dwójki" już 5 punktów. Wygląda na to, że wszystko wraca do normy, a zeszły sezon, w którym Biała Gwiazda i Wojskowi nie odgrywali znaczących ról był tylko wyjątkiem od reguły. PIŁKARSKIE ŚWIĘTO NA TRYBUNACH Wczorajszy mecz był ciekawy. Wiele akcji, strzałów, sytuacji podbramkowych. Jednak można zaryzykować stwierdzenie, że wydarzenia na boisku przyćmiły wydarzenia na trybunach. Zaprzyjaźnieni kibice Zagłębia i Lecha stworzyli niesamowitą atmosferę. Na stadionie zasiadł nadkomplet publiczności 14 tysięcy widzów, z czego około 4 tysięcy stanowili kibice Kolejorza! Jest to absolutny rekord wyjazdowy! Na wyjście piłkarzy kibice Lecha rzucili kilka tysięcy serpentyn, a fani Zagłębia w asyście kartoników w barwy klubowe zaprezentowali efektowną sektorówkę, a na płocie transparent "WŁADCY DOLNEGO ŚLĄSKA". Ogrodzenie oddzielające murawę od boiska ozdobione był mnóstwem flag obu drużyn. Nie zabrakło głośnego dopingu i wzajemnych pozdrowień. Odpalono mnóstwo pirotechiniki: stroboskopów (w asyście których powiewało kilkaset niebiesko - białych flag), ogni bengalskich i rac. Właśnie dla takich widowisk warto przychodzić na trybuny całymi rodzinami. Należy się jednak spodziewać, że piłkarska centrala wlepi obu klubom kolejne kary za używanie niedozwolonych środków pirotechnicznych na stadionie. Trudno się domyślić, kiedy PZPN I Ekstraklasa S.A dojdą do wniosku, że race i inne środki pirotechniczne mogą być również bezpieczne, a ich używanie ma na celu wytworzenie wspaniałej otoczki spotkania, o czym mówią kibice, piłkarze, a także przedstawiciele dziennikarskiego środowiska. Może ten mecz pozwoli piłkarskim władzom przejrzeć na oczy. Składy: Zagłębie: Vaclavik - G. Bartczak, Arboleda, Stasiak, Gomes - Łobodziński, M. Bartczak, Iwański, Goliński (85. Pawłowski), Kolendowicz (60. Pietroń) - Chałbiński (76. Nunes). Lech: Dolha - Kikut, Dymkowski, Tanevski, Djurdjević (86. Pitry) - Zając (90. Florian), Scherfchen, Murawski, Quinteros, Wilk - Rengifo (82. Injac). Bramki: 1:0 - Arboleda (4. po podaniu Iwańskiego), 1:1 - Wilk (19. po podaniu Kikuta). Sędzia: Zdzisław Bakaluk Widzów: 14000 (w tym ok. 4 tys. z Poznania)