Po posiedzeniu rządu zamknęliśmy się w gabinecie premiera. Przekazuję ostatnie rady: Donald (jesteśmy na Ty, Donald to równy gość, zaprosił mnie nawet na piłkę, powiedziałem, że okej i przypomniałem, żeby Nowak sprawdzał dokładnie, jak jest z tymi głosowaniami), najpierw trzeba pokazać, że wcale nie uciekałeś przed dziennikarzami. Wręcz przeciwnie. Powiedz, że owszem, zwlekałeś, ale dlatego, że jako osoba na najbardziej odpowiedzialnym stanowisku nie podejmujesz pochopnie decyzji i odpowiednie czynniki musiały sprawdzić sytuację. Jesteś spokojny, chwilę referujesz nudy resortowe, rzucasz parę liczb - wszyscy je oleją, ale że jesteś kompetentny i ludzie pracują, to trzeba stale sygnalizować. I sam rozpoczynasz temat, nie czekasz na pytania dziennikarzy. Ton, pamiętaj o tonie, ton jest najważniejszy. Zresztą masz to wyćwiczone. Coś między księdzem a powstańcem warszawskim. Jesteś głęboko przejęty, sytuacja jest trudna, ale jednocześnie wysyłasz sygnały, że jest spoko, nie poddamy się i wszystko pod kontrolą. Ludzie muszą poczuć się bezpiecznie. Jest ktoś, kto potrafi się zaopiekować państwem. Dozuj patos. I nie zapominaj: nikt nie lubi idealnych. Ty też masz wady, ale mówisz o nich otwarcie. Potrafisz być skromny. Rób pauzy i pozwalaj sobie nawet na lekką nieporadność. Dobierasz słowa, głośno myślisz, nie masz przed nikim tajemnic. Mniej więcej w co piątym zdaniu bierz winę na siebie, ale najlepiej ogólnie: w każdym środowisku znajdzie się ktoś, komu pomylił się interes państwa z interesem prywatnym... Któż nie jest bez winy... Patrz im wtedy w oczy. Pamiętaj, ty nie musisz być doskonały, ty masz być lepszy od innych. Przy Kaczorze, Napieralskim i Pawlaku, sam wiesz... Dziennikarze mają zrozumieć, że ty wiesz, że oni wiedzą i oni wiedzą, że ty wiesz: peeselowcy to kanciarze, ale nie masz wyjścia i musisz z nimi trzymać. To jest Polska, a nie elegancja Francja. Łykną to. Oczywiście odcinaj się trochę od PSL-u, i tak nic nie zepsuje dobrego humoru Pawlakowi, od kiedy "Wyborcza" dobrała się do Misiaka. Przyznasz, że my też mieliśmy niezłego farta. Rzucimy im skalpa Misiaka, odczepią się od Pawlaka. A tak trzeba byłoby się szarpać z Waldkiem. Jakoś tych strażaków mu chociaż zabrać. A sam wiesz, że ci strażacy, to są dla niego ważniejsi niż ten cały PSL. Jak go Kalinowski pociągnął, to Waldek tylko na tych strażakach przeżył. No i rodzina. W każdym razie, posuniemy Misiaka i pokazaliśmy stanowczość i że się standardów trzymamy, a już wszyscy myśleli, że się nie trzymamy. A Misiaka może się nawet za pół roku przywróci. Mówię ci: jak to dobrze rozegrasz, to jeszcze na tym zyskamy. No leć. Sławomir Sierakowski