Trzech byłych pracowników amerykańskiego giganta Google założyło firmę oferującą ciekawą usługę. Ich pomysłem na biznes jest pomoc korporacjom z rejonu San Francisco Bay Area, w tym między innymi słynnej Doliny Krzemowej, w "wyrzucaniu" pracowników poza rejon gigantycznego miasta. Rosnące ceny mieszkań i koszty życia w aglomeracji dotykają nie tylko samych jej rezydentów, ale także firmy, które ich zatrudniają. Nierzadko to pracodawca pokrywa koszty przeprowadzki czy opłaca czynsz specjalistom, sprowadzając ich z innych części kraju czy nawet świata. W zeszłym roku aż 58 proc. pracowników sektora technologicznego, który jest głównym motorem napędowym rozwoju w całym regionie, przyznało, że musiało porzucić albo opóźnić plany założenia bądź powiększenia rodziny wyłącznie ze względu na koszty życia. Fakt, iż średnia roczna płaca wynosi tam już 142 tys. dolarów w niczym nie pomaga, bo ceny wynajmu czy zakupu domu są przeciętnie czterokrotnie wyższe niż gdziekolwiek indziej w Stanach. Firma MainStreet zachęca więc do tego, aby firmy oddelegowywały swoich pracowników poza aglomerację, chociażby do pobliskich miast, i pozwoliły im pracować z domu. Byli specjaliści Google szkolą zarówno pracodawców, jak i pracobiorców, z zakresu skutecznej organizacji obowiązków, zarządzania czasem, prowadzenia konferencji na odległość i innych aspektów pracy zdalnej. Ale samo obniżenie kosztów mieszkania to nie jedyny argument firmy. Ich kartą przetargową, dzięki której szybko zdobyli rozgłos, jest chwyt znany od lat na całym świecie: rozdawanie kasy. Każdemu, kto zdecyduje się na pracę zdalną, korzystając z usług MainStreet, startup... daje po roku 10 tys. dolarów. Ot, miły upominek za to, że wyprowadzisz się z wielkiego, zatłoczonego, drogiego miasta, do spokojnej, cichej okolicy i zechcesz pracować w domowym zaciszu albo wynajętej przestrzeni biurowej z dala od zgiełku metropolii. Brzmi jak dobry układ? Dla wielu najwyraźniej tak, bo jak przyznają założyciele firmy, nietrudno było im sprzedać swoje usługi, kiedy w San Francisco poszła fama, że każdy, kto zamieni biuro na dom i krawat na dresy, zgarnia po roku 10 tysięcy. Przedstawiciele MainStreet zapewniają, że ich misją jest stworzenie podmiejskich społeczności i wpompowanie nieco życia w mniejsze ośrodki w okolicy, ale chyba nikt nie łudzi się, że ich najważniejszym celem jest zarabianie pieniędzy. Na razie idzie im to całkiem nieźle, o ile wychodzą na plus pomimo wypłacania ogromnych premii. ***Zobacz także***