Nikt z nas nie zmieni ruchu na prawostronny, nikt nie zmieni tutejszych zwyczajów tradycji czy też sposobu życia. Poczucia humoru też nie i należy się z tym liczyć,mieszkając w Wielkiej Brytanii. Często Brytyjczycy uznają nas za kogoś, kto nie ma poczucia humoru, bo przecież mierzy się je też umiejętnością śmiania się z samych siebie. A to przychodzi nam z ogromnym trudem. Szczególnie niechętnie śmiejemy się z własnych wad, a tym bardziej, kiedy wytykają je nam obcy. Wchodzi Polak do baru - Nie tak dawno słyszałem świetny żart z Polakiem w tle - opowiada Mateusz, który w Londynie mieszka od 6 lat. - "Wchodzi Polak do baru... i wygryza barmana z pracy." Śmieję się, bo to jest żart. I tylko w takich kategoriach należy go odbierać. Powtórzyłem go kilku moim znajomym i zareagowali zupełnie odwrotnie. "My zabieramy pracę? A ilu jest Bułgarów, ilu Litwinów, ilu tych i tamtych." A przecież nie o to chodzi. Gdyby to dotyczyło innej nacji, to by się pewnie uśmiali do łez. Ale, że chodzi o Polaka, to już jest źle - ubolewa. Podobnego zdania jest Monika. - Nikomu nie uda się rozzłościć żartem kogoś, kto potrafi sam się z siebie śmiać. No, ale najpierw trzeba to potrafić. Kiedy słyszę "Po czym poznać, że w sąsiedztwie mieszkają Polacy? Po tym, że suszy się papier toaletowy", to się z tego śmieję, bo to jest śmieszne. A że akurat ktoś wspomniał Polaków, to już inna sprawa. Równie dobrze mogłaby być mowa o kimś innym i wtedy wszyscy by rechotali - zaznacza. Internet także pełen jest dowcipów z Polakami w roli głównej. Na jednym z forów toczyła się swego czasu dyskusja na temat żartów "uderzających" w Polaków. - Tak już jest, że dowcipy wymierzone są głównie w mniejszości. To może nie jest fair, ale tak po prostu jest. Niektóre są śmieszne, niektóre żałosne, niektóre wyrafinowane, ale wszystko zależy od odbioru, czyli odbiorcy - twierdzi internautka Krysia. - Jeśli ludzie zauważą, że żarty z Polaków cię ranią, bolą, denerwują, to będą to robić częściej i z większą siłą. Najlepiej śmiać się, nie odbierać ich osobiście, pokazać pewność siebie - dorzuca Peter. - W wielu przypadkach Polacy natychmiast utożsamiają się, identyfikują się z tematem żartu, natychmiast widzą w nim siebie samych i dlatego tak ostro reagują. A po co? - dorzuca Benjamin. Większość przyznaje, że żart ma zawsze "części zamienne", wystarczy wstawić inny podmiot, żeby było w porządku, więc nie ma się czym przejmować. Ten żart nie jest o tobie - To, czy ktoś odbiera żart dosłownie i osobiście, zależy od kilku czynników: kto taki żart mówi i w jakim kontekście, a także czego on dotyczy. Weźmy na przykład żart z papierem toaletowym. On przecież pokazuje, że jesteśmy zaradni, oszczędni, bo tacy tu jesteśmy. Ten żart pokazuje bardzo pozytywną cechę. Poza tym, jest naprawdę śmieszny. Ale są też sytuacje, w których wielu poczuje się obrażonych. To, czy poczujemy się nim urażeni czy nie, będzie w dużej mierze zależało od poczucia własnej wartości. Im bardziej jesteśmy pewni siebie, tym łatwiej nam przyjmować żarty i trudniej nas nimi obrazić. Nawet jeżeli z założenia są złośliwe i mają być obraźliwe. Wielu przemilczy, albo zastosuje jakąś ripostę - mówi psycholog, Agnieszka Major. Podobnego zdania jest dr hab Dorota Brzozowska, językoznawca z uniwersytetu opolskiego. - Nie trudno zauważyć, że typy poczucia humoru przenikają się dzięki mediom, dzięki internetowi. Oczywiście, nie każdego śmieszy to samo. Bardzo często wiąże się to z wykształceniem, statusem społecznym, czy indywidualnymi upodobaniami. Brytyjskie poczucie humoru jest specyficzne, co wśród Polaków nie było za specjalnie popularne, ale ostatnio widać wyraźnie, że i to się zmienia - mówi. - Wszystko przeniknęło się do tego stopnia, że po katastrofie pod Smoleńskiem, to właśnie Polacy zaczęli tworzyć "czarne" dowcipy na ten temat. Spodziewałam się tego, ale nie aż na taką skalę. Ileś lat temu byłoby to nie do przyjęcia. Czy to znaczy, że takie właśnie jest polskie poczucie humoru? - zastanawia się dr Brzozowska. Podkreśla też, że tego typu ewolucja poczucia humoru może być znakiem, że Polacy stają się bardziej autoironiczni, są patriotami, ale jednocześnie potrafią tworzyć żarty, które w ten patriotyzm godzą. Nadal jednak pozostajemy nadwrażliwi. - Jeśli sami opowiadamy jakiś dowcip, we własnym gronie, to uznajemy go za zabawny i możemy się z niego śmiać. Ale jeśli przychodzi on z zewnątrz, wtedy najczęściej nam się nie podoba. Tak przecież było już kilkadziesiąt lat temu, kiedy pojawiały się w Polsce żarty związane z Żydami. Jeśli były wymyślane przez tę społeczność, to wszystko jest w porządku. Ale jeśli opowiadał je już ktoś inny, to czy można je uznać za antysemickie - dodaje. Przytoczony wcześniej żart z suszeniem papieru toaletowego też jest właśnie przykładem pewnej granicy, która decyduje o tym, co jest śmieszne, a co nie. - Jeśli my sami ten żart powtarzamy, to dla nas może być zabawny. Ale jeśli pada z ust obcokrajowców, to możemy się poczuć urażeni, bo przecież stać nas na papier toaletowy i nie zgadzamy się z takim wizerunkiem. Zresztą, nie zapominajmy o stereotypach, które sami chętnie powielamy. Popularne są ciągle dowcipy w stylu "Polak, Rusek i Niemiec". Tu zawsze Polak wychodzi obronną ręką z jakichkolwiek kłopotów. Ale zapewniam, że w przypadku tych samych dowcipów wśród Niemców i Rosjan, to my wypadamy bardzo blado - mówi dr Brzozowska. Lubimy czuć się mądrzejsi Agnieszka Major zwraca też uwagę na to, dlaczego niektórzy czują się szczególnie uwrażliwieni. I nie ma w tym niczego nadzwyczajnego. - Należy wziąć pod uwagę to, czym dana osoba się tu zajmuje, jaki jest jej status, jej historia, przeżycia i kilka innych czynników. Moi znajomi mają różne zdanie na temat dowcipów o Polakach. Jedni nie mają nic przeciwko, inni na przykład, którzy są bardziej religijni, woleliby nie słuchać dowcipów dotyczących ich wiary, ale lubią żarty polityczne, bo te nie mają na nich żadnego wpływu. - Dla innych będzie dokładnie na odwrót. Wszystko zależy od przekonań, wartości i choćby wychowania. Jedno będzie dla nas świętością, a drugie nie - twierdzi. Wiele badań wyraźnie pokazało, że Polacy uwielbiają śmiać się z innych z prostego powodu: poczucia wyższości. Okazuje się, że lubimy czuć się mądrzejsi, lepsi, chcemy takimi być i za takich chcemy być odbierani. - Lata 60-te w Stanach Zjednoczonych to też seria dowcipów dotyczących Polaków. Wtedy też towarzyszyło im oburzenie, ale z czasem zostały przyswojone, udomowione, wychodziły nawet zbiory drukowane i sprzedawane w Polsce. Tutaj je czytano, tu je opowiadano, tu się z nimi w końcu pogodzono. Skoro tak nas widzą, to widocznie za mało o nas wiedzą - mówi dr Brzozowska. Znaleźć ukrytą ironię W przypadku brytyjskiego poczucia humoru należy zwracać uwagę na sposób opowiadania dowcipów. Ktoś może opowiadać je z poważną miną i odbiorcy nie zawsze zauważą żartu, ironii, sarkazmu czy jakiegoś ukrytego znaczenia. - Duży wpływ na to, jak odbieramy jakikolwiek komunikat, ma wszystko to, co jest niewerbalne, czyli ton głosu, wyraz twarzy, gesty, itp. Można ubrać w żart obraźliwy komentarz na nasz temat dodając odpowiedni ton głosu, mimikę, postawę, tak aby przekaz do nas trafił, czyli nas obraził, jednocześnie dając "alibi" nadawcy: "przecież ja tylko żartowałem, nie znasz się na żartach?", itd. Ta właśnie komunikacja niewerbalna sprawi, że zupełnie inaczej odbierzemy cały przekaz, niż wskazywałaby na to sama treść. - Przy interpretacji żartu warto zwrócić uwagę na intencje nadawcy - dodaje Agnieszka Major. W przypadku Brytyjczyków, wrzucenie dowcipu w poważny wywód może być czymś naturalnym, ale może też wywoływać zdziwienie, jeśli odbiorca reprezentuje nieco inną kulturę. Niektóre dysponują autoironią. Polska nie jest jeszcze tak rozbudowana, żeby z przymrużeniem oka traktować wszystko, co pod naszym adresem pada, a co z założenia jest dowcipem. - To też może wynikać z niepewności. Duży i silny nie będzie się bać, że ktoś się z niego śmieje. Zagrożony będzie zawsze reagować nerwowo i czasami agresywnie. Proszę zwrócić uwagę na przykład ze świata zwierząt: kiedy małe pieski obszczekują dużego psa, ten najczęściej nie zwraca na to uwagi, bo wie, że nic mu one nie zrobią. Nawet nie chce mu się reagować. To ma wyraźne przełożenie na to, jak my sami zachowujemy się w określonych sytuacjach - konkluduje dr Brzozowska. Podobnego zdania jest Agnieszka Major. - Ta metafora jest jak najbardziej trafna. Wiele zależy od naszej reakcji i intencji nadawcy. Może być tak, że w zależności od niej, ktoś będzie nas atakować żartami i kontynuować w zależności od naszej reakcji. Jeżeli zamiarem nadawcy nie jest nas obrazić, przestanie dowcipkować na nasz temat jak tylko zauważy, że wcale nie jest nam do śmiechu. Żart z grubej rury O ile żart, którego nie słyszymy teoretycznie, nie istnieje, a zatem w nas nie godzi, o tyle żart powiedziany publicznie może wywołać falę ostrych protestów. Gagi z Polakami w tle występują wszędzie i w miarę systematycznie. Generalnie dlatego, że jest nas tu tak wielu. Niezwykle popularna aktorka komediowa, Shappi Khorsandi żartuje na scenie mówiąc, że jej "babcia chce rozbudować dom, ale martwi się czy będzie ją na to stać, ponieważ irańscy budowlańcy są strasznie drodzy, a nie ma tam jeszcze Polaków". Jeśli zastanawiacie się, czy ten żart jest politycznie poprawny, nie martwcie się. Sprawdziłam. Spytałam moją sprzątaczkę. Ojciec ukochanej przez wielu Hiacynty Bukiet z "Co ludzie powiedzą?" ("Keeping up appearances") zakochał się swego czasu w pani "Nothing" z Polski, bo jej imienia i nazwiska nikt nie był w stanie wymówić. Nie tak dawno w sitcomie "Lead Balloon" pojawiła się Magda, która ciągle myliła znaczenie słów. Jeremy Clarkson (Top Gear) naraził się Polakom, kiedy najpierw stwierdził, że pewien system nawigacji satelitarnej doprowadzi kierowcę jedynie do polskej granicy, a w ubiegłym roku, nawiązując w jednej z reklam Volkswagena do inwazji Niemiec na Polskę. Ten ostatni przypadek reklamy samochodu, który "z Berlina do Warszawy dojedzie na jednym baku" wywołał lawinę protestów. Jedni twierdzili, że "klip został stworzony jako żart i udał się. Niektórzy nie mają poczucia humoru. Boże uchroń całą resztę." Pozostali twierdzili, że Clarkson przekroczył granice przyzwoitości. Inny, także głośny przykład niewybrednego żartu dotyczył prezentera Chrisa Moyles'a. On też naraził się Polakom, kiedy publicznie "zażartował" twierdząc, że "Polki są dobrymi prostytutkami". Protestować, ale bez przesady Clarkson przeprosił, Moyles nie. Jedną z organizacji, która reaguje w przypadkach, gdy żart przekracza granice dobrego smaku jest Zjednoczenie Polskie. Jego wiceprezes, dr Jan Mokrzycki podkreśla jednak, aby nie wpędzić się w machinę, która będzie za każdym razem protestować. - Nie możemy pozwolić na to, aby uważano nas za ludzi, którzy wiecznie protestują. Musimy być ostrożni w swoich wyborach. Oczywiście, tego rodzaju wyrażenia, jak Moyles'a wymagają każdej formy protestu, ale też nie możemy tego robić bez przerwy - twierdzi. Wiceszef Zjednoczenia wychowywał się w Wielkiej Brytanii od dziecka. Docinki nie odstępowały go od dzieciństwa, ale zawsze potrafił się odgryźć. - Musimy być ostrożni z powodu brytyjskiego poczucia humoru, które jest różne od naszego. A i przecież nie chcemy, żeby uważano, iż jesteśmy jedną z tych nacji, które nie robią nic innego, tylko protestują - dodaje. Dr Mokrzycki przyznaje też, że niektórzy Polacy są zbyt przewrażliwieni i w wielu przypadkach "cienkoskórni". - Musimy uważać, żeby nie zepsuć sobie opinii, a mamy ją stosunkową dobrą. Powinniśmy pokazywać, że mamy poczucie humoru. Podkreślam jednak, że jeśli pojawia się coś wyjątkowo obraźliwego, to musimy na to reagować. Na szczęście, nie robimy tego zbyt często. Jestem w Zjednoczeniu od kilkunastu lat. Przez ten czas, protestowaliśmy 4 czy 5 razy, także nie jest to jakaś ogromna ilość obraźliwych przypadków. Ale śmiać się z siebie moglibyśmy się już nauczyć, bo ciągle mamy za wiele świętych krów. Często się zdarza, że żart, który nas obraża, sami powtarzamy w odniesieniu do kogoś innego. Pamiętam doskonale wiele z żartów, za które się obrażamy, a kiedyś celowane były w Irlandczyków. Oni się nie obrażali, tylko oddawali. To jest sposób. Pokazać, że się ma poczucie humoru i jednocześnie pokazać, że potrafi się oddać - stwierdza. Tylko jak zareagować na dowcip w stylu: "Jak wygonić Polaka z wanny? Wrzucić mydło."? Nie każdy dowcip z Polakiem w tle musi byś rasistowski, poniżający, antypolski, godzący w naszą dumę. Zamiast obrażać się i protestować, może rzeczywiście lepiej też się uśmiechnąć? Może lepiej znaleźć trafną ripostę? Albo może tak, jak oni, przybrać poważną minę i uśmiechnąć się ironicznie? To czasami bardziej zaskakuje i zniechęca autora żartu. Filip Cuprych