Około godziny 7.00 rano Bagdad stał się celem nowej serii nalotów - obecny na miejscu korespondent agencji Reutera informuje o silnych eksplozjach w centrum miasta. W mieście płonie nadal trafiony przez rakietę Tomahawk nad ranem jeden z pałaców prezydenckich - położona na zachodnim brzegu Tygrysu rezydencja młodszego syna Saddama Husajna - Kusaja. Na poranny nalot odpowiedziała iracka obrona przeciwlotnicza. - Gdzieś w centrum miasta nastąpiła potężna eksplozja; nad naszymi głowami krążą samoloty - informował rano dziennikarz Reutera z Bagdadu. W nocy samoloty koalicji bombardowały budynki irackiego Ministerstwa Informacji - część kompleksu miała zostać zniszczona. W budynek irackiego resortu informacji uderzyły rakiety samosterujące Tomahawk. Atak - według przedstawicieli koalicji - miał ograniczyć możliwości dowodzenia i sprawowania kontroli przez rząd Saddama Husajna. Według Reutera, rakieta powiększyła zniszczenia budynku ministerstwa, w który wcześniej, w sobotę, trafiła już inna rakieta. Jednak gmach nadal stoi. Pociski uderzyły też w siedzibę jednego z synów Saddama Hussajna. Rakiety trafiły budynek już wczoraj, a także w pierwszych dniach wojny w Iraku. Innym celem były koszary Gwardii Republikańskiej na południowych obrzeżach miasta. Irak ponownie oskarżył koalicjantów o spowodowanie śmierci cywilów. Według władz w Bagdadzie, we wczorajszych nalotach na południową dzielnicę Zafraniya zginęło 6 osób. Wojska lądowe, szykujące się do ofensywy na Bagdad, są około 80 kilometrów od miasta.