Jakub Wawrzyniak przyjechał we wtorek na zgrupowanie Legii do Grodziska Wielkopolskiego, a dzień później zadebiutował w barwach stołecznego zespołu. W poniedziałek natomiast podpisał z klubem czteroletni kontrakt. Dodajmy, że negocjacje w sprawie jego transferu trwały dość długo. - Dyrektor Trzeciak telefonował do mnie jeszcze w trakcie sezonu ligowego. Mówił, że jestem obserwowany i pytał, czy chciałbym grać w Legii. Sam nie wiem, dlaczego trwało to tak długo. W piątek wszystkie sprawy zostały ostatecznie dopięte i w poniedziałek mogłem podpisać kontrakt. Zdecydowałem się na przejście do Legii, bo to klub, w którym cały czas gra się po olbrzymią presją. A mnie taki stan mobilizuje, lubię czuć wzbierającą adrenalinę. Potrzebowałem nowych wyzwań. Z Widzewem walczyłem o utrzymanie się w ekstraklasie. Dla Legii drugie miejsce w lidze jest porażką. Mogłem czekać w Łodzi jeszcze trzy lata, bo dopiero po tym czasie Widzew ma szansę gry o wyższe cele niż utrzymanie w lidze. Ale chyba dojrzałem już do gry w Legii - mówi Wawrzyniak. Urodzony w Kutnie piłkarz miał mało czasu na przeprowadzkę do Warszawy. Wie już jednak, gdzie będzie mieszkał w stolicy. - Podczas minionego weekendu skontaktowałem się z Łukaszem Fabiańskim, z którym znamy się ze szkoły piłkarskiej w Szamotułach. Wiedziałem, że kupił sobie mieszkanie i je urządził. Pojechałem na Białołękę, zobaczyłem, dogadaliśmy się w sprawie wynajmu i szybko przeprowadziłem się z Łodzi. Mieszkanie na uboczu jest atutem. Gdy zobaczyłem lokalizację, pomyślałem, że będę mieszkał na wsi. Wolę jednak kwadrans dłużej jechać samochodem na trening, niż mieszkać w zgiełku. Na dodatek we wrześniu urodzi mi się córeczka. Będzie więc gdzie w spokoju ją wychowywać i chodzić z nią na spacery - wyjaśnia Wawrzyniak. Nowy piłkarz Legii jest typem domatora. Nie lubi pokazywać się na mieście, rzadko odwiedza lokale gastronomiczne. - Sporadycznie odwiedzam z żoną centra handlowe. Czasem wyskoczymy do restauracji. Rzadko, bo żona doskonale gotuje. Jej firmową potrawą jest pstrąg z grilla. W ogóle lubię potrawy grillowane i makarony. Miasta unikam. Mam to jeszcze z czasów pobytu w Łodzi. Często przegrywaliśmy, a ja po porażkach szybciutko wracałem do domu. Nie chciałem prowokować kibiców - mówi Kuba. Wawrzyniak otarł się już o stolicę. Grał w Świcie Nowy Dwór Mazowiecki, ma za sobą występy w reprezentacji Polski Leo Beenhakkera. - To dla mnie ogromny awans sportowy. Trzy lata temu występowałem w drugiej lidze, dziś jestem reprezentantem Polski i piłkarzem Legii. Moja kariera rozwija się chyba prawidłowo. W opinii wielu osób nie jestem potrzebny Legii - to przeciętny piłkarz - twierdzą. A ja tylko staram się sumiennie wypełniać swoje obowiązki - dodaje lewy obrońca. Dawniej piłkarze odrabiali wojsko w Legii. Teraz kombinują, aby nie trafić do armii. Za Wawrzyniaka zadecydował przypadek. - W 1998 r. miałem poważne złamanie kości podudzia. Cztery lata później podczas komisji opowiadałem, jak bardzo mnie ona boli. Lekarz orzekł, że nie nadaję się do wojska. Prosto z komisji pojechałem na trening - kończy Wawrzyniak.