Przodujący w sondażach wyborczych Nicolas Sarkozy otworzył stronę internetową, na której można obejrzeć filmy video ukazujące kandydata w momentach, kiedy nie jest w świetle jupiterów. Manager strony Francois de la Brosse potwierdza, że internet oferuje możliwość naciągnięcia francuskiego prawa wyborczego. - Przestrzeń, w której można publikować reklamy, została bardzo ograniczona. Więc jeśli nie możemy powiesić żadnych plakatów, wystąpić w radio czy wykupić miejsca w gazetach, internet pozostaje jedynym miejsce dla prowadzenia public relations, i to jest jego wielka przewaga - podkreśla manager. Również nadzieja socjalistów, Segolene Royal, jest bardzo aktywna w cyberprzestrzeni i zaprasza wyborców do interaktywnych debat. Kandydat centrystów Francois Bayrou docenia internet za to, że pozwala mu on ominąć główny rynek medialny. - Jestem pewien, że internet zmieni demokrację - prognozuje Bayrou. Z pewnością nią potrząśnie. Wystarczy sprawdzić stronę sarko.com, stworzoną przez zwolenników konserwatywnego kandydata Sarkozy'iego, by ocieplić jego wizerunek. Te wybory po raz kolejny rozpaliły, i tak już ogromną, namiętność Francuzów do polityki. Rejestracja wyborców postępuje w zawrotnym tempie, mimo że 40 proc. z nich w dalszym ciągu nie wie na kogo zagłosuje. Z pewnością nie jest to zasługa jedynie internetu... ale telewizyjne relacje z życia kandydatów przywodzą na myśl porównanie do popularnego reality show - Wielkiego Brata. Wielu już teraz uważa, że te wybory stanowią początek nowej ery.