Trzeba ją w sobie mieć, gotową na każde poświęcenie, nie wolno się w niej pogubić. Matek nie uczy się być matkami. Są kursy przedmałżeńskie, są szkoły rodzenia, nie ma jednak najważniejszych wytycznych - jak powinien wyglądać związek między matką a dzieckiem. Kiedy przybrana mama umarła, było mi trudno, bo nie miałam ojca. W Polsce rodziny z założenia są bliżej siebie, więc ta strata była naprawdę wielka - wspomina Matylda. Matka porzucająca "Nie mam mamy i jest mi lżej, jak sądzę, niż innym emigrantom" - opowiedziała mi Matylda, socjolożka, która mieszka w Manchesterze od kilku lat. "Nie muszę mieć wyrzutów sumienia, że kogoś zostawiłam, że ktoś mi umrze, jak ja tu będę." Matylda miała 18 lat, kiedy zmarła jej przybrana mama. Dziwna łączyła je relacja. Wydawać by się mogło, że ktoś, kto decyduje się na adopcję, musi być ulepiony z samej dobroci, jest lepszą istotą ludzką, ale przybrana mama Matyldy bywała nieodgadniona w swoich reakcjach - izolowała ją od brata, którego nie chciała adoptować. Uczyła Matyldę nienawiści do swojej biologicznej matki. "Kiedy przybrana mama umarła, było mi trudno, bo nie miałam ojca. W Polsce rodziny z założenia są bliżej siebie, więc ta strata była naprawdę wielka" - wspomina Matylda. Kiedy studiowała, jej koleżanki jeździły do domów na weekend i przywoziły słoiczki z jedzeniem. To bolało, bo ona nie miała nikogo, kto by pomyślał, że może być głodna, kto by pamiętał, jaką lubi zupę. Przyzwyczaiła się jednak. Matylda jest bardzo ciepłą osobą, skoncentrowaną na potrzebach i uczuciach innych ludzi. Jakby wiedziała, co trzeba im dać, by byli szczęśliwi. Ale ma w sobie dużo lęku. Kiedy spotkała swoją biologiczną matkę po wielu latach w autobusie, usłyszała od niej, że jest brzydka. Kiedy mi to mówi, jej głos nie zdradza emocji. Odnotowuje fakt. "Ale nie umiem sobie z tym poradzić, choć minęło wiele lat" - stwierdza, lecz bez drżenia w głosie. "Bywa, że nienawidzę siebie. Kiedyś chciałam mieć dziecko, ale im jestem starsza, tym bardziej mnie macierzyństwo przeraża. Nie kojarzy mi się z niczym fajnym." Matka, która nie kocha Jarek, który zajmuje się przestrzeganiem praw człowieka w pewnej instytucji rządowej w Londynie, a po godzinach jest też aktywistą społecznym i artystą, przyjechał z rodzicami do Anglii w latach osiemdziesiątych. Miał 12 lat. "W Polsce nie czułem tej wrogości, tej wojny domowej, która miała wybuchnąć na emigracji. Byliśmy otoczeni bliższą i dalszą rodziną. Emigracja jest zawsze stresem, wyzwala niepokoje, konflikty, więc wszystko potoczyło się bardzo szybko i dramatycznie. Matka się rozpiła i tak jest do dziś. Pogubiła się zupełnie. Przed wyjazdem do Londynu była pracownikiem naukowym. Kiedy zaszła w ciążę, przerwała pracę na uczelni i chyba nie mogła się z tym pogodzić, może myślała, że wróci do pracy naukowej. Winiła nas (mnie i siostrę) za to, a my braliśmy na siebie odpowiedzialność, jak to dzieci." Kiedy mówię Jarkowi, że to musi być bardzo bolesne, słyszę zdziwienie w jego głosie. "Dlaczego?" - pyta i jego głos brzmi równie obojętnie, jak głos Matyldy. "Ja nie byłem ofiarą. Nie było miłości, to może smutne, ale nie byłem ofiarą. Moja matka nie jest osobą, która potrafi kochać kogokolwiek poza sobą. Nie miałem normalnej rodziny, więc nie mogę tęsknić za czymś, czego nie znam." Jarka znam ponad pół roku i zawsze zadziwia mnie to, jak cierpliwie i spokojnie podchodzi do ludzi. Zapowiedział na początku naszej znajomości, że unika konfliktów, nie rozumiałam dlaczego. "Każda rozmowa z moją matką kończyła się konfliktem" - powiedział mi po paru miesiącach. "Nie pamiętam takiego spotkania, które by skończyło się inaczej. Wiele lat inwestowałem w matkę masę energii, żeby jej pomóc, ale była coraz bardziej agresywna. Więc przestałem. Nie zrobiło to na niej wrażenia." Matka córką Najważniejsze, by relacje między matkami i dziećmi były oparte na szacunku. Ja szanuję wybory mojej mamy, ona szanuje moje. Ania, polonistka, zdecydowała, że wyjeżdża do Irlandii kilka miesięcy po tym, kiedy jej mama postanowiła wyjechać do Stanów. Obie uciekały. Mama od pijanego męża, Ania od pijanego ojca i nieobecnego brata, z którym nie umiała się porozumieć, za co winiła siebie. "Kiedy mama wyjechała, odetchnęłam z ulgą, ponieważ w Krakowie cały czas panicznie się o nią bałam, o jej bezpieczeństwo, o jej zdrowie." Ania przed wyjazdem mamy mieszkała oddzielnie. Decyzja ta była wynikiem kilkunastu miesięcy terapii grupowej, w której brała udział jako dorosłe dziecko alkoholika (DDA). I jako DDA przejmowała na siebie odpowiedzialność za wszystko, brała na barki cały świat, w tym - los matki. Tu role się odwróciły i Ania została matką swojej mamy. "Kiedy ja byłam w Irlandii, mama w Stanach, rozmawiałyśmy ze sobą co tydzień. Opowiadała mi o innych matkach, które pracowały na czarno i nie mogły wyjechać ze Stanów, więc nie były na ślubach swoich dzieci. Mówiłam jej, że pieniądze nie są ważne, że ważna jest tak naprawdę rodzina - a ona miała, poza ojcem, dużą rodzinę w Krakowie." Mama wróciła do Polski, Ania też. Przeprowadzono podział mieszkania i mama Ani nie widuje się już z wiecznie pijanym mężem. Ania szykuje się do ślubu. "To nie jest normalna relacja matka-córka" - mówi Ania. "To relacja odwrócona. Czasami muszę się wycofywać, żeby mama nie posunęła za daleko w swoich zwierzeniach, które uważam za niewygodne, jeśli, na przykład, dotyczą jej życia intymnego. Ona sobie z tego sprawy nie zdaje, myśli, że ma po prostu ze swoją córką wspaniały kontakt." Matka partnerka Agnieszka pracuje w szpitalu w Londynie, jest fizjoterapeutką. Z mamą zawsze była blisko, w sensie psychicznym i fizycznym, bo Agnieszka wyprowadziła się z domu wtedy, kiedy wyjechała do Londynu, w wieku 26 lat. "Kiedy mama owdowiała, ja miałam 13 lat, ona 39. Przerzuciła całą miłość na mnie. Musiała pełnić rolę nie tylko kochającej matki, ale też i stanowczego ojca, co, jak sądzę, musiało być dla niej trudne. Wspierała każdy mój wybór, pchała mnie do przodu, wychowywała z ogromnym zaangażowaniem. To było wyzwanie, bo ja miałam zawsze niezależny charakter." Agnieszka jest osoba zdecydowaną i przedsiębiorczą. Nie sprawia wrażenia osoby, która się waha, która się czegoś boi. Dom dał jej pewność siebie. "Mama pozwoliła mi żyć własnym życiem. Kiedy podjęłam decyzję, że nie wracam do Polski, tylko przez pierwszy tydzień pytała, czy i kiedy wracam, potem przestała. Mój wyjazd pomógł jej zająć się sobą. Utrzymujemy ze sobą bliski kontakt, zawsze jej wszystko opowiadam, chociaż muszę uważać, bo ja lubię z siebie wyrzucać wiele problemów, które potem jakoś się rozwiązują albo ja o nich zapominam, a moja mama się nimi przejmuje przez najbliższe kilka dni." Agnieszka nauczyła się żyć bez mamy, a mama bez Agnieszki. "Najważniejsze, by relacje między matkami i dziećmi były oparte na szacunku. Ja szanuję wybory mojej mamy, ona szanuje moje." Agnieszka nie wie, czy tęskni za mamą, dzięki bardzo częstym z nią rozmowom i wizytom w Polsce. "Wystarcza nam to w tej chwili. I tak mamy siebie." Aleksandra Łojek - Magdziarz, Link Polska Magazine Imiona niektórych bohaterów reportażu zostały zmienione.