- Panie ministrze, podobno niedawno się pan ożenił? - Co drugi dzień słyszę informacje o moim ślubie. - Dlatego pora przeciąć plotki. - Ostatnio sąsiadka opowiadała mojej mamie w Krynicy, że widziała, jak wychodziłem z ceremonii ślubnej z atrakcyjną brunetką. Opisywała nawet szczegóły sukni ślubnej. Inni twierdzą, że ożeniłem się z panią sędzią z Krakowa. Jeszcze inni, że z córką jakiegoś ordynatora albo prokuratora. - Nasi dziennikarze szukali jej pod Krakowem. Irytują pana te plotki? - Skądże. Mam poczucie humoru. Przyjmuję to wszystko z uśmiechem. Jestem w czepku urodzony. Co drugi tydzień weselisko. - A na serio? - Liczę na następne relacje z moich nocy poślubnych. Ale serio, to nie mówię o swoim życiu prywatnym w wywiadach. - Jest pan nadal samotny czy już żonaty? - Mogę was zapewnić, że zaproszę "Super Express" na wesele. Na pewno będzie góralska orkiestra. - Jakie kobiety mają szansę zostać pana żoną? - Jak miałem pięć lat, to podobała mi się Brigitte Bardot i MarusiaĘz "Czterech pancernych...". - Ta ostatnia nie jest poprawna politycznie. - Wiem, ale ta fascynacja była prawdziwa. Marusia stała się wzorem. Przyjaźniłem się nawet w przedszkolu z dziewczyną, która ją przypominała. Teraz bardziej cenię siłę charakteru i temperament. A przede wszystkim inteligencję. - Ale kiedyś zdenerwował się pan na "Super Express", gdy wskazaliśmy, że bliską panu osobą jest Patrycja Kotecka, obecnie dziennikarka TVP. - (Śmiech) Akurat to zdjęcie, które daliście, było sprzed wielu lat. Myślałem, że macie bardziej aktualne. Przecież ona u was pracowała.Ę - Czyli o Patrycji to były plotki? - Dla nikogo nie jest tajemnicą, że ją znam, szanuję i cenię. Znam też wiele innych dziennikarek. Pani Patrycja potrafiła zdobyć billingi bohaterów afery Rywina. Zaimponowała mi. Staraliśmy się o to samo z Janem Rokitą i nam się nie udało. Dzięki tekstom redaktor Koteckiej praca komisji śledczej mogła posuwać się do przodu. Od tego czasu jesteśmy przyjaciółmi - To kiedy wesele, panie ministrze? - Powtarzam. Zaproszę was na pewno.