Z informacji do których dotarł "Wprost" wynika, że list starostów trafił do kancelarii premiera 29 grudnia koło południa. Wysłany został z datą 11 grudnia 2012. Samorządowcy wprost domagają się w nim "usunięcia barier utrudniających, a coraz częściej wręcz uniemożliwiających, funkcjonowanie samorządów". Bariery te mają "charakter personalny". Konkretnie, chodzi o wojewodę Marcina Jabłońskiego. "Wprost" dowiedział się, że gdy Jabłoński usłyszał o piśmie starostów do Tuska, zaczął przekonywać działaczy w terenie, że jest w stałym kontakcie z rzecznikiem rządu Tuska, Pawłem Grasiem i "niczego się nie obawia". Jednak Jabłoński spać spokojnie nie może, ponieważ samorządowcy rozważają napisanie kolejnego listu do Tuska. Tym razem zamierzają przedstawić politykę kadrową wojewody i zwrócić uwagę, że jego najbliższym doradcą jest osoba, która ma postawiony zarzut w sprawie fałszowania deklaracji członkowskich w głośnej aferze "martwych dusz" w gorzowskiej Platformie. Wewnętrzna wojna w PO nie jest niczym nowym. Od dawna wiadomo, że ścierają się w niej dwaj giganci: Tusk i wiceprzewodniczący Platformy Grzegorz Schetyna. W konflikcie w lubuskim chodzi o to samo - w regionie za człowieka Tuska i Grasia uchodzi Jabłoński, a żołnierzami Schetyny są starostowie, domagający się jego odwołania. Teraz Donald Tusk będzie musiał podjąć decyzję - grozi mu rozłam w lubuskiej Platformie. Samorządowcy mają wobec Jabłońskiego sporo zastrzeżeń. Zarzucają mu m.in. osobistą ingerencję w działanie samorządów, negatywnie przekładającą się na ich funkcjonowanie i rozwój. Sygnalizują, że taka sytuacja może mieć wpływ na zahamowanie rozwoju w całym województwie, a co za tym idzie straty, jakie poniesie przez to Skarb Państwa. Narzekają też na pogorszenie się warunków prawnych pracy. Więcej w tygodniku "Wprost". Weź udział w plebiscycie i wybierz najważniejsze wydarzenie 2012 roku!