Przed Prodim, którego ugrupowanie zdobyło najwyższą liczbę głosów w powojennej historii Włoch, stoi teraz o wiele łatwiejsze zadanie - uzyskanie wotum w niższej izbie, w której ma zdecydowaną większość. Jednak środowy sondaż opinii publicznej może mu odebrać dużo radości ze zwycięstwa, ponieważ jedynie czterech na dziesięciu Włochów chce, by ten centrolewicowy przywódca pozostał przy władzy. Najwięcej Włochów poparłoby bezstronny rząd złożony ze specjalistów, bądź nowe wybory. Trzydzieści dziewięć procent z nich twierdzi, że rząd Prodiego przetrwa jedynie kilka miesięcy. Dwadzieścia dwa procent daje rządowi 1 - 2 lata. To zbyt mało, by przetrwać całą kadencję. Mimo uzyskania wotum zaufania, pozycja premiera pozostaje słaba. W zeszłym tygodniu Prodi podał się do dymisji po dziewięciomiesięcznym pełnieniu funkcji premiera, kiedy członkowie lewej strony jego koalicji - od katolików po komunistów - głosowali w senacie przeciw niemu i jego polityce zagranicznej. Dostał drugą szansę od prezydenta Giorgio Napolitano, który obawiał się, że odejście Prodiego mogłoby spowodować powrót do władzy byłego premiera Silvio Berlusconiego. By pozostać na stanowisku, Prodi musiał udowodnić, że potrafi zgromadzić odpowiednie poparcie w senacie, gdzie jego ugrupowanie posiada nieznaczną większość. W środę za przyznaniem Prodiemu wotum zaufania głosowało w senacie 162 osób przeciwko 157. Przed głosowaniem Prodi obiecał przeprowadzenie reformy ordynacji wyborczej. Od maja, kiedy Prodi doszedł do władzy, często oznajmiał, że odejdzie w wypadku braku poparcia dla jego polityki - i poparcie się znajdowało. Jego rezygnacja w zeszłym tygodniu uprawdopodobniła powrót medialnego potentata Silvio Berlusconiego do władzy. Analitycy ostrzegają, że prawdopodobnie znów dadzą o sobie znać różnice pomiędzy rządzącymi, dotyczące włoskiej obecności wojskowej w Afganistanie, praw dla mniejszości seksualnych oraz reformy emerytalnej.