Sprawa Schiavo była szczególnie delikatna, bo kobieta była nieświadoma i sama nie mogła wyrazić woli odłączenia jej od aparatury. Jej mąż twierdził jednak, że kiedyś powiedziała mu, iż nie chciałaby być sztucznie podtrzymywana przy życiu. Były jednak w ostatnich latach i takie przypadki, kiedy chory, choć sparaliżowany, był w pełni świadomy i bezskutecznie błagał o pozwolenie na śmierć. Brytyjka Diane Pretty zmarła ostatecznie śmiercią naturalną, natomiast Francuz Vincent Humbert i Hiszpan Ramon Sampedro znaleźli ludzi, którzy pomogli im umrzeć. Terri Schiavo Terri Schiavo od 1990 roku pozostawała w stanie określanym przez lekarzy jako stan wegetacji po ataku i zatrzymaniu pracy serca, co spowodowało poważne uszkodzenie jej mózgu. Organizm Terri odżywiany był za pomocą aparatury. Od 1998 roku trwał śledzony przez Amerykanów spór między mężem kobiety, który chciał jej odłączenia od aparatury, a rodzicami Terri, którzy domagali się utrzymywania kobiety przy życiu. Matka Terri twierdziła, że komunikuje się z córką, która - jej zdaniem - reagowała na jej słowa i dotyk, gdyż zdawała się uśmiechać. Rodzice uważali, że ich córka powinna być podtrzymywana przy życiu do czasu wynalezienia leku mogącego przywrócić jej normalny stan. Jednak według lekarzy, uszkodzenia mózgu były nieodwracalne, a uśmiech i łzy Terri były prostymi odruchami, niewynikającymi z aktywności mózgu. Michael Schiavo, powołując się na te opinie, przekonywał więc, że jego żona od dawna już nie ma świadomości. Dodawał przy tym, że kiedyś powiedziała mu, iż nie chciałaby, aby ją sztucznie utrzymywać przy życiu. 18 marca sąd stanowy na Florydzie już po raz drugi zgodził się na odłączenie Terri od aparatury. 21 marca prezydent George W. Bush specjalnie przerwał weekend na swoim ranczo w Crawford, by podpisać przyjętą naprędce w nocy przez obie izby Kongresu USA nadzwyczajną ustawę, która w praktyce oznaczała obowiązek dalszego podtrzymywania Schiavo przy życiu. Dominujący w Kongresie republikanie twierdzili, że bronią świętości życia, które odebrać może człowiekowi tylko Bóg. Jednak już następnego dnia sąd federalny na Florydzie uznał, że nie ma powodu, żeby Terri ponownie podłączać do aparatury. Prawnicy rodziców kobiety złożyli apelację, ale ta została odrzucona. Zajęcia się sprawą dwukrotnie odmówił także Sąd Najwyższy. Mimo dramatycznych apelacji rodziców Terri i protestów przeciwników eutanazji przed hospicjum, w którym umierała, kobiecie nie podłączono ponownie rurki z pokarmem. W chwili śmierci miała 41 lat. Diane Pretty Kilka lata temu podobne kontrowersje wywołała sprawa 43-letniej Brytyjki, Diane Pretty. Chora na nieuleczalną chorobę matka dwójki dzieci była bezwładna od szyi w dół. Poruszała się na wózku, była odżywiana przez rurkę, nie mogła samodzielnie mówić, a ze światem porozumiewała się za pomocą wiadomości tekstowych. Choroba nie miała natomiast wpływu na jej sprawność umysłową. Kobieta chciała skrócić swe cierpienia, ale ponieważ nie była w stanie popełnić samobójstwa, prosiła o to, aby mógł jej w tym bezkarnie pomóc mąż. Zgodnie z obowiązującym na Wyspach Brytyjskich prawem, pomoc w popełnieniu samobójstwa jest jednak równoznaczna z morderstwem. Mężowi Diane groziłoby za to 14 lat więzienia. Adwokat Diane Pretty twierdził, że odmowa prawa do eutanazji przez brytyjskie władze to złamanie wielu punktów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, między innymi w kwestii torturowania jednostki ludzkiej i wolności sumienia. Jednak Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł jednogłośnie, że brytyjski wymiar sprawiedliwości mógł odmówić gwarancji niekaralności dla męża pani Pretty. Kilkanaście dni po tym orzeczeniu Diane zmarła. Vincent Humbert We Francji temat eutanazji stał się głośny w związku ze sprawą 23-letniego sparaliżowanego, niemego i niewidomego Vincenta Humberta. Mężczyzna we wrześniu 2000 roku uległ wypadkowi drogowemu, po którym przez 9 miesięcy był pogrążony w śpiączce. Potem był prawie całkowicie sparaliżowany, mógł się porozumiewać tylko za pomocą kciuka. Humbert chciał umrzeć i "pisał" błagalne listy do prezydenta Jacquesa Chiraca. "Panie Prezydencie, niech Pan mi pozwoli umrzeć. Wszystkie me zmysły są upośledzone. Pozostał mi tylko słuch i inteligencja, co daje mi odrobinę pociechy. Poruszam lekko prawą ręką, dotykając kciukiem przy każdej właściwej literze alfabetu. Te litery tworzą słowa, a słowa łączą się w zdania" - przekonywał. Szef państwa odpowiedział, że jest poruszony tragicznym losem młodego mężczyzny, ale eutanazja jest nad Sekwaną prawnie zakazana. Ostatecznie więc pod koniec 2003 roku na prośbę matki pacjenta lekarz położył kres jego cierpieniom. Medykowi grozi za to nawet dożywocie za "morderstwo z premedytacją", bo ze śledztwa wynika, że zgon mężczyzny spowodowały dwa śmiertelne zastrzyki substancji chemicznych, a nie - jak twierdził lekarz - odłączenie aparatury sztucznie podtrzymującej pacjenta przy życiu. Ramon Sampedro Problem eutanazji inspiruje też artystów. Głośny film hiszpańskiego reżysera Alejandro Amenabara "W stronę morza", tegoroczny laureat Oscara dla najlepszego filmu zagranicznego, przedstawia autentyczną historię Hiszpana Ramona Sampedro, który po pechowym skoku do wody był całkowicie sparaliżowany od pasa w dół. Jego inteligencja i świadomość pozostały natomiast nienaruszone. Ramon po 26 lat bezskutecznej walki o prawo do śmierci w 1998 roku odebrał sobie życie dzięki pomocy znajomych. Cały akt został jednak przez niego tak drobiazgowo zaplanowany, by nie obciążać odpowiedzialnością ludzi, którzy pomogli mu w samobójstwie. Starannie zaplanowane umieranie kazał zarejestrować na kasecie wideo, które potem wyemitowano w hiszpańskiej telewizji. Sprawa eutanazji jest w filmie Amenabara naświetlona z różnych stron. Ramon żyje tylko myślą o śmierci, ale już znajdujący się w identycznej sytuacji ksiądz uważa, że życie to coś więcej niż możliwość poruszania się. Jest również nieuleczalnie chora Julia, która w ostatnich chwilach przed utratą świadomości rezygnuje z wcześniejszego zamiaru popełnienia samobójstwa. Poruszający film Amenabara - tak jak losy Terri Schiavo, Diane Pretty czy Vincenta Humberta - pokazuje, że każdy przypadek jest indywidualny, a w debacie nad eutanazją nie ma miejsca na uogólnienia, do jakich skłonni są zarówno kapłani "świętości życia", jak i bezkrytyczni obrońcy "prawa do śmierci".