- To bardzo podniecające. To taka rakietowa wojna w czasach pokoju - mówi Yannis Zimaris, mieszkaniec Chios. W noc przed Niedzielą Wielkanocną dwa rywalizujące prawosławne kościoły w mieście Vrondados biorą się na muszkę. - To tradycja, którą kultywujemy od wielu lat. To coś absolutnie specjalnego i unikalnego, coś, co w ubiegłych latach, przyciągnęło do nas tłumy turystów - dodaje Zimaris. Celem zabawy jest uderzenie rakietą w dzwonnicę przeciwnego kościoła. Dla ochrony pobliskich budynków pokrywa się je drucianą siatką. Potem pozostaje już tylko czekać na zachód słońca. Pomimo deszczu fajerwerków spadającego na ich miejsca kultu, mieszkańcy jakby nigdy nic zbierają się w obydwu kościołach na wielkanocną mszę. Tradycja sięga dziewiętnastego wieku, kiedy wyspa znajdowała się pod osmańską okupacją. Tak naprawdę robienie rakiet jest nielegalne, jednak policja przymyka oko. W tym roku domowym sposobem zrobiono ich około 50 tysięcy. Odpowiednie połączenie składników jest konieczne do uzyskania efektownej rakiety, ale pojawiają się też niebezpieczeństwa. Już kilku mieszkańców miasta zginęło w wypadkach podczas prób stworzenia idealnego arsenału.