W uczcie dla oka, jaką jest film "300", Persom przypadła zdecydowanie niekorzystna rola. Grają groźnych przeciwników liczebnie przewyższających mizerną grupkę 300 greckich bohaterów, którym przewodzi król Sparty Leonidas. Iran niedawno zbojkotował film określając sławną scenę bitwy z 480 roku p.n.e "rezultatem kulturowej i psychologicznej wojny". Jednak widzowie w innych krajach Zatoki Perskiej w większości chwalą film. "300" zanotowało najlepszy weekend otwarcia w tym roku w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Liczba sprzedanych biletów osiągnęła 129 tysięcy w ciągu pierwszych 10 dni. - Tak naprawdę nie podobało mi się jak potraktowali Persów, ale nie sądzę, żeby był to powód do takich telewizyjnych kontrowersji. To był naprawdę dobry film - mówi Onome Emami, pół Iranka, pół Amerykanka. Ricky Frampton, Duńczyk, uważa natomiast: - Wiem, że filmy mają czasem wiele współnego z polityką, ale nie sądzę, żeby był to cel akurat tego filmu. Iran twierdzi, że film jest obrazą jego dziedzictwa narodowego. Ale sąsiedzi z rejonu Zatoki zignorowali te kontrowersje i w Emiratach szykują się do pobicia kolejnych rekordów sprzedaży biletów.