Iwona Wcisło, Interia: Najczęściej żałobę rozumiemy jako głęboki smutek po stracie bliskiej osoby, ale przecież to coś więcej. Czym tak naprawdę jest żałoba? Michaela Dłużniewska: - Rzeczywiście, żałoba często kojarzy nam się ze smutkiem. Zapominamy jednak, że jest ona procesem. I to procesem, który przebiega na dwóch płaszczyznach: godzenia się ze stratą oraz uczenia się życia na nowo, już bez ukochanej osoby. A nawet nie tyle osoby, co żywej istoty, ponieważ do naszej fundacji coraz częściej zgłaszają się osoby po stracie zwierzęcia. Są to bardzo samotni ludzie, którzy nie mają nikogo bliskiego, a zwierzę towarzyszyło im przez kilkanaście lat. Po jego odejściu również potrzebują wsparcia i przestrzeni na opłakanie swojej straty. - W dzisiejszych czasach na wyciągnięcie ręki mamy przeróżne poradniki życiowe, ale niestety, nikt nie uczy nas, jak to jest, kiedy odchodzi bliska osoba. Skąd mamy wiedzieć, czy nasze zachowanie w trakcie żałoby jest normalne? Kiedy mamy szukać pomocy? A prawda jest taka, że żałoba jest czymś niezwykle indywidualnym i każdy przeżywa ją na swój sposób. Jaki jest cel żałoby? - Myślę, że celem są te dwa równoległe procesy, o których wspomniałam: pogodzenie się ze stratą oraz nauczenie się życia bez osoby, która odeszła. Pierwszy rok dobitnie nam przypomina, że kogoś już nie ma. Po raz pierwszy przeżywamy bez tej osoby urodziny, rocznice czy święta. Gdy umiera ktoś bliski, niezależnie od tego, czy był to rodzic, dziecko, partner, przyjaciel czy zwierzak, nasz świat się wali. Tracimy poczucie bezpieczeństwa i kontroli, a tym samym sprawczości. Gdy odchodzi nasz partner życiowy, często musimy zaopiekować się dziećmi, a dźwiganie żałoby swojej i dzieci wcale nie jest łatwe. Nawet jeśli nie mamy dzieci, to zdarza się, że wchodzimy w rolę osoby, która opiekuje się wszystkimi i wtedy zapominamy o sobie. Niezwykle trudno jest nam się odnaleźć w nowych rolach i sytuacjach. Nasza stara tożsamość się rozpada i musimy zbudować ją od nowa. Zadajemy sobie wtedy pytanie: kim ja jestem bez tej osoby? Największą trudnością w kontakcie z osobą w żałobie jest brak wiedzy, jak się zachować. Często w obawie przed niezręczną sytuacją nie robimy nic i unikamy tematu. A to jest chyba najgorsze. Jak wesprzeć osobę, która straciła kogoś bliskiego? - Osoby, które przeżyły stratę mówią, że żałoba jest świetną weryfikacją relacji. Kiedy wróciły do życia, okazało się, że nie ma już w nim miejsca dla relacji, które wcześniej były ważne. Na przykład dlatego, że kogoś przy nich w trudnych chwilach nie było. Często mamy wrażenie, że ktoś, kto stracił bliską osobę, jest smutny i potrzebuje zostać sam. Ale zapominamy o jednej rzeczy: ta osoba już została sama. Czymś innym jest dobitna prośba o pozostawienie w spokoju, a czymś innym zostawienie kogoś samemu sobie. Wyobraźmy sobie, że każdy tak się zachowa: istnieje wtedy realna groźba, że osoba ta rzeczywiście będzie samotna. - W żałobie nie zawsze jest potrzebna pomoc psychologiczna. Najważniejsza jest obecność najbliższych, przyjaciół, rodziny czy kolegów, po prostu towarzyszenie. To jest podstawa. Często zgłaszają się do nas ludzie, którzy nie mają takiego wsparcia. Dlaczego tak się dzieje? Jednym z powodów jest brak wiedzy, jak kogoś wesprzeć, co powiedzieć. Innym - strach przed konfrontacją z własną śmiertelnością. Kiedy wspieramy osobę, której zmarł ktoś bliski, zdajemy sobie sprawę, bardziej lub mniej świadomie, że to może się zdarzyć również nam. I to nas może przerażać. - Nie zmienia to jednak faktu, że najważniejszy jest człowiek, który stracił kogoś bliskiego. Pamiętajmy, że nie wystarczy wysłać sms-a w dniu pogrzebu: "Jak będziesz czegoś potrzebować, to daj znać". Często osoba po stracie jest w ogromnym szoku i niedowierzaniu. Jej świat kręci się wokół myśli: "Ale jak to? To niemożliwe". I nawet, jeśli nam odpisze, to za godzinę może już nie pamiętać, że dostała taką wiadomość. Dlatego niezwykle ważny jest regularny kontakt: telefoniczny, sms-owy czy wizyty. To nie musi być nic wielkiego. Często wystarczy wiadomość: "Myślę o tobie", "Jestem z tobą". Jak jeszcze możemy pomóc? - Każdy przeżywa żałobę na swój sposób, dlatego w kontaktach z osobą po stracie bardzo ważna jest cierpliwość. Emocje, które towarzyszą okresowi żałoby, są bardzo zmienne: może się pojawiać smutek, żal, złość, rozpacz, pustka, ale też ulga. Często ten stan przypomina sinusoidę i ktoś sam nie wie, co się z nim dzieje - raz ma lepszy humor, za chwilę gorszy, a później znowu lepszy. Trzeba takiej osobie dać przestrzeń do odreagowania tych emocji, na opowieści o utraconej osobie, wspomnienia, płacz. Wszystkie te emocje są naturalne i mają prawo się pojawić. - Ważne, by się zastanowić, jakiego wsparcia możemy udzielić. Najlepiej spotkać się w ramach rodziny lub wśród znajomych i porozmawiać o tym, co każdy z nas może zaoferować. Podzielić się, żeby wszystkiego nie brała na siebie tyko jedna osoba, wtedy każdemu będzie łatwiej. I nie ma tu lepszej czy gorszej pomocy. Może się zdarzyć, że ktoś będzie miał wokół siebie mnóstwo ludzi, z którymi może porozmawiać, ale bardziej potrzebna mu będzie pomoc przy dzieciach, zrobienie prania czy posprzątanie. Albo pomoc przy organizacji pogrzebu, co w kontekście bolesnej straty wiele osób może przerastać. - Dokładnie. Są osoby, które nie będą w stanie samodzielnie zorganizować pogrzebu. Nie zapominajmy, że po śmierci trzeba załatwić jeszcze mnóstwo innych formalności i poinformować szereg instytucji. Jest to bardzo trudne, ponieważ każde takie informowanie zderza nas z faktem, że tego kogoś już nie ma. Ale są też osoby nastawione zadaniowo, którym organizacja pogrzebu bardzo pomaga. Dopiero po uroczystości zdają sobie sprawę, jak się czują i co się z nimi dzieje. Czego nie powinniśmy pod żadnym pozorem robić i mówić w kontakcie z osobą w żałobie? - Nie powinniśmy dawać żadnych rad w stylu: "Wszystko będzie dobrze", "Masz dla kogo żyć", "Jesteś jeszcze młoda". Te osoby nie potrzebują żadnej konkretnej rady, tylko kogoś, kto je zaakceptuje takimi, jakie są. Tu i teraz. Nie chcą wiedzieć, że kiedyś będzie dobrze, bo teraz tego nie czują i nie są w stanie tego zobaczyć ze swojej perspektywy. Jeśli nie wiemy, co powiedzieć, przyznajmy się do tego. Powiedzmy, że choć nie wiemy przez co dana osoba przechodzi i trudno nam sobie to wyobrazić, to dla niej jesteśmy. Takie słowa, potrzymanie za rękę czy przytulenie są dużo ważniejsze niż dawanie dobrych rad. Rady powodują, że osoba w żałobie czuje się niezrozumiana i będzie unikała z nami kontaktu. - Warto być otwartym na to, czego człowiek po stracie potrzebuje i podążać za nim oraz jego potrzebami. A nie mówić mu, jak ma żyć i co robić. Możemy proponować różne rozwiązania, ale decyzja nie może należeć do nas - to on wie najlepiej, na co jest gotowy, a na co jeszcze nie. Lisa Shulman, autorka książki "Mózg w żałobie", uważa, że nasz mózg reaguje na stratę jak na emocjonalny uraz. Jakie zmiany zachodzą wtedy w naszym organizmie? - Strata dotyka nas na czterech płaszczyznach: emocjonalnej, poznawczej, fizjologicznej i egzystencjalnej. Na poziomie emocjonalnym początkowo pojawiają się szok, niedowierzanie. Później mogą to być bardzo różne emocje. Wiele poradników opisuje żałobę krok po kroku, ale moje wieloletnie doświadczenie mówi, że ludzie nie przeżywają jej zgodnie z jednym schematem. W fundacji stworzyliśmy metaforę schodów. Na początku rzeczywiście są szok i niedowierzanie, ale później część osób wybiega szybko na górę do pogodzenia się ze stratą, a część zrobi tylko jeden krok w górę i potrzebuje tam chwilę dłużej zostać. Dopiero po jakimś czasie robią kolejny krok. Są osoby, które będą przeskakiwały schodki i takie, które w pewnym momencie się poślizgną i spadną na sam dół. Ważne, by dać sobie prawo do przeżywania żałoby po swojemu. - Na poziomie poznawczym mogą pojawić się problemy z pamięcią, uwagą i koncentracją. Zdarza się, że osoby w żałobie nie są w stanie od razu wrócić do pracy, ponieważ mają ogromne trudności ze skupieniem się. Mogą czytać jedno zdanie po pięć razy i za chwilę nie pamiętać, co przeczytały. Kiedy pojawiają się tego typu problemy, to zamiast się martwić, że coś z nami jest nie tak, wybierzmy się do lekarza i poprośmy o zwolnienie lekarskie. Dzięki temu zyskamy przestrzeń do przeżywania żałoby w swoim tempie. A co się dzieje na poziome fizjologicznym? - Jeśli chodzi o wymiar fizjologiczny, zdarzają się problemy ze spaniem: może to być lekki sen, wybudzanie się w środku nocy, koszmary senne czy trudności z zaśnięciem. Jest jeszcze drugi biegun, czyli ucieczka w sen. Mogą się pojawić problemy z łaknieniem i znowu mamy dwa scenariusze: albo komuś nie chce się w ogóle jeść, albo wręcz przeciwnie - zajada swoje emocje. Mogą się nasilić objawy wcześniejszych chorób lub pojawić zupełnie nowe, jak różnego rodzaju bóle, alergie czy problemy hormonalne. Trzeba być przy tym wszystkim bardzo uważnym: jeśli potrzebuję więcej snu, to mogę sobie na to pozwolić, ale jeśli zauważę, że to zaburza moje codzienne funkcjonowanie, warto się udać do lekarza i poprosić o pomoc. Żałoba jest na tyle trudnym doświadczeniem, że dobrze jest zadbać o siebie. - Istnieje jeszcze czwarty wymiar, którego dotyczy żałoba, czyli egzystencjalny. Na początku są to najtrudniejsze pytania: "Dlaczego ja?", "Dlaczego teraz?" - może się okazać, że nigdy nie znajdziemy na nie odpowiedzi. Jeśli za bardzo się na nich skupimy, istnieje też ryzyko, że się zapętlimy i utrudnimy sobie proces przeżywania żałoby. Później pojawia się potrzeba znalezienia sensu śmierci bliskiej osoby. Często wiąże się z tym zupełna zmiana naszego życia. Zdajemy sobie sprawę, że mamy je tylko jedno, a to, jak je przeżywamy, nie do końca nam odpowiada. Zmieniają się też relacje międzyludzkie, z niektórych rezygnujemy, inne zaczynamy bardziej doceniać. Pojawia się wdzięczność za drobiazgi, których wcześniej nie dostrzegaliśmy lub były zbyt oczywiste. Czy możemy uznać taką przemianę za pozytywny aspekt żałoby? W końcu nasze życie zostaje przewartościowane i zyskuje nową jakość. - Dokładnie tak. Mówimy wtedy o wzroście potraumatycznym. Przykładem takiego wzrostu jest nasza fundacja. Jej założycielka kilka lat temu straciła męża i szukała wsparcia dla siebie oraz swoich bliskich. I nagle okazało się, że nie ma takiego miejsca. Stwierdziła, że nie może być tak, by osoby w żałobie nie miały się do kogo zwrócić. Tak powstała fundacja "Nagle Sami", która prowadzi terapie, konsultacje, grupy wsparcia, kampanie i zbiórki dla osób w żałobie Ale niestety, fundacja sama walczy teraz o przetrwanie i może się okazać, że takiego miejsca ponownie zabraknie. Jedynym ratunkiem jest wsparcie finansowe i sponsor dla naszej działalności. Czy fundacja "Nagle sami" to nadal jedyne miejsce w Polsce, w którym osoby zmagające się ze stratą mogą liczyć na pomoc? - Tak, nadal jesteśmy jedynym takim miejscem, w którym kompleksowo wspieramy osoby w żałobie. Działamy w całym kraju, jesteśmy też dostępni dla Polaków z zagranicy. W wielu miastach Polski prowadziliśmy grupy wsparcia. Udostępniamy bezpłatny telefon wsparcia dla osób w żałobie, pod którym w dni powszednie w godzinach od 14:00 do 20:00 dyżurują psychologowie. Wystarczy wybrać numer 800 108 108, by porozmawiać i się wyżalić. Mamy też skype’a, który działa we wtorki i w czwartki - jest on przeznaczony dla Polaków z zagranicy. Chcielibyśmy utrzymać porady prawne, które oferowaliśmy przez wiele lat. To też ważny aspekt wspierania, zwłaszcza w tym pierwszym okresie. Niestety, w tym momencie sami się znaleźliśmy w ciężkiej sytuacji. Trudno mi sobie wyobrazić, że fundacji mogłoby zabraknąć i osoby w żałobie zostaną same. Osobom w żałobie może być trudno określić, co jest normalne w ich zachowaniu, a co nie. Zwłaszcza, że każda żałoba jest przeżywana indywidualnie. Co jest sygnałem, że sobie nie radzimy? Kiedy zwrócić się o pomoc do profesjonalisty? - Najbardziej widocznym sygnałem są myśli samobójcze, które mogą się pojawić. Ważne, żeby się nie wystraszyć, kiedy osoba w żałobie mówi, że nie chce już żyć, bo nie zawsze oznacza to, że sobie coś zrobi. Może to być wyraz wielkiej tęsknoty. Ważne, by nie negować takich słów i nie mówić: "E, tam. Gadasz głupoty". Trzeba usiąść z taką osobą i poprosić, by opowiedziała, co się z nią dzieje. Jeśli po takiej rozmowie nasz niepokój nie zniknie, to zawsze lepiej albo samemu udać się na konsultacje do psychologa i zapytać, czy dana osoba potrzebuje wsparcia, albo zasugerować zainteresowanemu, żeby sam porozmawiał z psychologiem. - Mniej wyraźnymi sygnałami są wszystkie rzeczy, które utrudniają normalne funkcjonowanie. Zaburzenia snu, jedzenia czy brak skupienia na obowiązkach. Wiele osób prowadzi samochód, a wtedy problemy z koncentracją są realnie niebezpieczne. Ktoś może stać się bardziej wybuchowy, emocjonalny lub przeciwnie, bardziej zamknięty w sobie. Tylko, co oznacza "bardziej", jeśli każdy z nas jest inny? To sprawia, że trudno nam dostrzec, gdy inni potrzebują pomocy. Trzeba przyjąć, że wszystko, co utrudnia funkcjonowanie, relacje z bliskimi i powoduje konflikty może być niepokojącym sygnałem. Warto wtedy spotkać się z psychologiem lub psychiatrą, i wcale nie musi to być długotrwałe wsparcie: czasami wystarczy jedno spotkanie, by ocenić, co w przeżywaniu żałoby utrudnia tej osobie powrót do życia. Często słyszy się, że żałoba trwa około roku. Czy rzeczywiście po upływie tego czasu poczujemy się lepiej? - Pierwszy rok jest na pewno jest wyjątkowy, ponieważ wszystkie rzeczy przeżywamy po raz pierwszy bez tej osoby. Niektórzy mówią, że jest on najtrudniejszy, ponieważ co chwilę zderzają się ze swoją stratą i uświadamiają sobie, że kogoś bliskiego nie ma i już nie wróci. Ale są ludzie, którzy ten pierwszy rok przeżyli w pewnego rodzaju szoku i zamroczeniu. I dla nich najtrudniejszy jest drugi rok. Dlatego trudno mi powiedzieć, czy pierwszy rok jest rzeczywiście najtrudniejszy. Na pewno jest wyjątkowy. - Nie powiedziałabym też, że żałoba trwa rok, to bardzo indywidualny czas. Są osoby, które miały możliwość przygotowania się na śmierć, pożegnania się, a wtedy żałoba może być krótsza. Ale są też takie, które trwają dłużej niż rok. Czas trwania żałoby zależy od kilku czynników: relacji z daną osobą, czy zdążyliśmy się pożegnać, od rodzaju śmierci: czy była naturalna, w wyniku zabójstwa, samobójstwa. Zależy też od otrzymanego wsparcia, jak sobie radzimy z trudnymi sytuacjami czy nawet od historii naszego życia. - Stereotypowo przyjmuje się, że żałoba trwa rok. Jednak obserwuję, że w dzisiejszych czasach przyspieszyliśmy. Pojawiło się oczekiwanie, że po kilku tygodniach czy miesiącach powinniśmy być pogodzeni ze stratą i żyć dalej. Co nie jest dobre. Wiele osób w tym trudnym czasie sięga po alkohol lub inne używki, by uśmierzyć ból. Na ile niebezpieczna jest taka strategia? - To zawsze jest jakiś sposób radzenia sobie, ale on może być konstruktywny lub nie. Jeśli wspieramy kogoś lub sami jesteśmy w żałobie i zauważymy tendencję do sięgania po alkohol, to lepiej jest ją ukrócić już na początku i poszukać innej formy wsparcia. Jeśli sami nie mamy na to siły, to możemy poprosić bliskich, by nam w tym pomogli. Może się zdarzyć, że ktoś musi się porządnie napić, gdy usłyszy informację, że zmarł mu ktoś bliski. Albo po tygodniu czy miesiącu będzie mu potrzebny taki jeden raz, ale w momencie, gdy to się regularnie powtarza, byłabym bardzo ostrożna i uważna. Trzeba działać z myślą, że im wcześniej przestaniemy, tym lepiej. Skąd wiemy, że żałoba już jest za nami, że domknęliśmy ten etap? - To jest pytanie do każdego z osobna, ponieważ dla każdego przepracowanie żałoby i pogodzenie się ze stratą oznaczają coś innego. Dla jednej osoby będzie to fakt, że jest w stanie się uśmiechać i funkcjonować na co dzień, dla innej wywrócenie życia do góry nogami, a dla jeszcze innej zrobienie czegoś ważnego czy pojawienie się planów na przyszłość. Warto sobie samemu zadać pytanie: po czym poznam, że pogodziłam się z tą stratą? - Równocześnie pojawia się lęk, że pogodzenie się ze stratą oznacza zapomnienie. Tak jakby tej osoby nigdy nie było. A to przecież nie o to chodzi. Pogodzenie się ze stratą czy nauczenie się żyć od nowa oznacza, że 90 proc. naszych myśli nie koncentruje się wokół śmierci i straty. Nie oznacza zaś przerwania relacji z tą osobą, a raczej znalezienie dla niej nowego miejsca. Często takim miejscem jest nasze serce. Jeśli za 10 lat będzie rocznica śmierci, to naturalne jest, że będzie nam przykro i smutno. I wcale nie będzie oznaczało, że żałoba nie została przepracowana. Zbliża się bardzo trudny okres dla osób w żałobie, czyli święta Bożego Narodzenia. Jak sobie poradzić w tym czasie, który kojarzy nam się ze spotkaniami rodzinnymi i bliskimi relacjami? - Zgadzam się, że to jest bardzo trudny czas. Wielu osobom Boże Narodzenie kojarzy się z rodzinną atmosferą, ze spotkaniami. Gdy rozmawiam z moimi podopiecznymi o tych dniach, to pytam ich, jak chcieliby je przeżyć, jak mają wyglądać, co byłoby dla nich ważne. A co nie powinno się pojawić. I odpowiedzi są bardzo różne. Zdarza się, że ktoś mówi: "Wszystko musi być tak jak wcześniej, bo to jest dla mnie ważne". Ale są osoby, które nie chcą się widzieć z rodziną zmarłego partnera. Wolą pojechać na drugi koniec kraju i spędzić święta ze swoją, udając, że tamci nie istnieją. Obie te sytuacje są ok. Nie ma podpowiedzi, jak powinniśmy spędzać święta, bo najlepiej przeżyć je tak, jak czujemy i potrzebujemy. Jednak inaczej jest, gdy decydujemy sami za siebie, a inaczej, kiedy cała rodzina jest w żałobie. W tym drugim przypadku warto otwarcie porozmawiać i wspólnie ustalić taki sposób spędzenia świąt, aby dla wszystkich był jak najmniej obciążający.