Jak relacjonuje gazeta, autor wiadomości zatytułowanej: "panie Rydzyk, czekamy w Warszawie", groził, że pojawi się na marszu "nie z pustymi rękami". "Jeśli doprowadzi pan do zamieszek i rozlewu krwi w Warszawie, to złapiemy pana (celowo piszę z małej litery) i doprowadzimy do Trybunału Stanu" - zapowiadał w e-mailu, który przyszedł dwa dni przed marszem. Dlatego Fundacja Lux Veritatis zawiadomiła śledczych o możliwości popełnienia przestępstwa. Jak uważa "NDz", stawką było bezpieczeństwo nie tylko o. Rydzyka, ale też uczestników wielotysięcznej manifestacji, w tym wielu polityków, dziennikarzy. Śledztwa w tej sprawie nie wszczęto. - Czekamy na razie na uzasadnienie tej decyzji. Prawdopodobnie wniesiemy na nią zażalenie - stwierdza dyrektor finansowy Fundacji Lux Veritatis Lidia Kochanowicz.